18 - Ease my pain

2.9K 258 903
                                    

VERY IMPORTANT ROZDZIAŁ? HAHA :D

Późno, ale jest ;)))

~~~~~~~~~~~





Jungkook:

Przez dłuższy czas nie chciałem męczyć Jimina jakimikolwiek wypadami. Co najwyżej z Yu czegoś się napiliśmy, zazwyczaj nawet nie wychodząc z mieszkania. Mingyu miał sesję, której obecnie sprzedał duszę, dlatego akurat na niego w ogóle nie liczyliśmy. Oczywiście razem z Yu też jakoś tam staraliśmy się wszystko pozdawać, na razie i tak szykując na PNJA, czyli egzamin równy maturze. Czytanie, słuchanie, pisanie i gramatyka praktyczna, zaliczały się do tego koszmaru. Bo kiedy inne przedmioty mogliśmy bez problemu pozdawać w różnych terminach, te kilka egzaminów mieliśmy w jednym dniu, jeden po drugim, z dziesięciominutowymi przerwami. Istny koszmar i wysysacz całej energii z człowieka. Przynajmniej mówienie i fonetykę łaskawie pozwalali nam zaliczać w innych dniach, bo i tak zawsze schodziło z tym kilka godzin. Choć w tym roku o dziwo się zlitowali i mieliśmy tylko przeczytać na egzaminie z fonetyki kilka stron randomowego tekstu, co z sesją zimową, podczas której musieliśmy nauczyć się wymowy podanych przez prowadzącego nazw rzek, państw, miast i jakiegoś dziwnego wiersza na dziesięć stron, było nietypowo banalne. Chyba ta ilość przedmiotów i dwadzieścia stron słówek z mówienia, nas uratowały. No, przynajmniej większość ludzi, bo ja będę się z tym męczył pewnie jeszcze we wrześniu.

Jednak na razie należała nam się jakaś odskocznia. Wiedziałem, że Jiminnie pewnie wolałby siedzieć przy książkach i notatkach, ale ja za bardzo tęskniłem za naszym wspólnym tańcem, i tak dając mu już wystarczająco długą przerwę od imprez. Sam nigdzie nie chciałem chodzić, nie widząc w tym już takiej frajdy, skoro moje myśli i tak krążyły wokół mojej bratniej duszy. Szczególnie teraz, gdy zostawiłem go samego przy barze. Choć byłem przekonany, że sobie poradzi, widząc to już nie raz podczas naszych wypadów, a szczególnie podczas jakichś niewinnych kłótni, to i tak trochę się martwiłem. W końcu tego wieczoru widziałem na parkiecie i w lożach, samych dziwnych ludzi. Nie wiem co to za zlot fanów Orange Caramel, czy jak ten unit się nazywał, ale dawno już nie spotkałem się z takimi dziwakami na każdym kroku.

Dziewczyny jak zwykle postanowiły okupować też męski, przez co musiałem przebić się przez ich grupkę, żeby dotrzeć do pisuaru. A i tak kiedy to zrobiłem, były bardziej zainteresowane moją osobą, niż wymianami kabin. Aż miałem ochotę zapytać, czy któraś mi nie potrzyma, skoro są takie chętne, ale zatrzymałem to dla siebie, bo zapewne jedna z nich jest na tyle zdesperowana, by to zrobić.

Ta minuta, bądź dwie, które zazwyczaj spędzałem w łazience, przedłużyły się właśnie przez dziewczyny. No, poniekąd, bo w drodze powrotnej do baru, spotkałem Yu, z którym trochę się zagadałem, właśnie przez jego dzisiejszą „zdobycz". Oczywiście dla niego była to koleżanka do zabawy, ale ja inaczej ją określałem, będąc przyzwyczajony do mojej klubowej natury, której powoli się wyzbywałem przy mojej bratniej duszy.

Powrót na salę, trochę mnie zdezorientował. Bar był dobrze widoczny, a jednak nie rzuciły mi się w oczy niebieskie włosy. Ani przy barze, ani na parkiecie. Co prawda zacząłem ich szukać wzrokiem nieco dokładniej, zmieniając kilka razy swoją pozycję, ale pod żadnym kątem nie zauważyłem mojego Jimina.

Pierwszą myślą było udanie się do loży moich znajomych, w której w ogóle dzisiaj nie przebywaliśmy, od razu lecąc na parkiet, ale może znudził się siedzeniem przy barze i przyszedł tutaj.

Niestety, nie znalazłem go wśród mojej pijanej już paczki. Zresztą, wszyscy utrzymywali, że Jiminnie ani razu się tu nie pojawił i pewnie poszedł tańczyć beze mnie. Nie było to do niego podobne, dlatego chwyciłem za telefon, wysyłając mu kilka wiadomości. A kiedy i to nie poskutkowało, bo chłopak na żadną nie odpowiedział, trochę już zniecierpliwiony wybrałem jego numer i zadzwoniłem, czekając aż odbierze.

"Mure" - KookminWhere stories live. Discover now