13

3 1 0
                                    

Kamil

To nie będzie takie proste jak myślałem. Może faktycznie nie potrzebnie za nią wychodziłem. Mogłem dać jaj czas, żeby oswoiła się z całą sytuacją. Mi chyba też przydałaby się chwila refleksji. 

-Co chcesz mi powiedzieć? - popędziła mnie.

Faktycznie, chyba za długa się zastanawiam. Jeszcze chwilę, będę tak stał i nic nie mówił to ona się odwróci i tyle będzie z naszej rozmowy. Tylko jest pewien problem. Jakoś nie mogę znaleźć słów. Bo co ja jej mam niby powiedzieć? 

-Dobrze, nie odzywasz się, to może ja zacznę. Już na grillu chciałam z tobą porozmawiać, ale jakoś nie wyszło.

Chciała ze mną porozmawiać? 

Spojrzała na mnie, pokręciła głową i chyba doszła do wniosku, że nie zamierzam się wtrącać i kontynuowała.

-Chciałam porozmawiać z tobą o tym, że powinniśmy zachowywać się normalnie wobec siebie. Mamy wspólnych znajomych i to było do przewidzenia, że będziemy się ze sobą widywać, a teraz nawet częściej niż na początku zakładałam.  

Widać było, że nie leży jej to, że tu będę mieszkał. Mam nadzieję, że z biegiem czasu uda mi się to zmienić. 

-Także chciałabym, żebyśmy zachowywali się w stosunku do siebie przyjaźnie, jak znajomi. Mam nadzieję, że uda nam się to zrobić ze względu na naszych znajomych. Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek musieli wybierać między nami. Czy będzie z tym jakiś problem?

-Yyy... nie, oczywiście, że nie będzie.

-To dobrze.

-A ty co chciałeś powiedzieć?

-Nic, to może poczekać.

Odwróciła się i poszła w stronę samochodu. Nie wiedziałem co mam powiedzieć po tym co usłyszałem od niej. Zaskoczyła mnie tym. Czy ona na prawdę myślała, że ja mogę mieć problem z przyjaznym traktowaniem jej? No dobra, mogę mieć czasami z tym problem, ale raczej nie w takim kontekście w jakim ona myśli. Wolałbym ją traktować bardziej przyjaźnie, niż moich innych znajomych. 

Tosia

Poczułam jak kamień spada mi z serca po tym jak powiedziałam Kamilowi to co miałam do powiedzenia.  Mam nadzieje, że nie będzie żadnych problemów. Wydawał się zgadzać z tym co powiedziałam, jemu na pewno też zależy na tym aby atmosfera w naszej paczce była czysta i bez niepotrzebnych zgrzytów między nami. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i rozwiązaliśmy nasz problem tak jak należy, bez zbędnego obrażania się i strzelania fochów. Muszę przyznać, że jestem z nas dumna. Nie sądziłam, na początku, że uda nam się tak ładnie dogadać. Oboje wykazaliśmy się wyjątkową dojrzałością, jak na nasz wiek. 

-Pomogę ci. - zaoferował.

Nie odmówiłam mu. Skinęłam głową na potwierdzenie. 

Nie widzę potrzeby pokazywania swojej niezależności, bo po co? Przyda mi się pomoc. Im wcześniej zaczniemy się wzajemnie traktować jak zwykłych znajomych tym lepiej, dla nas samych i dla naszych przyjaciół. 

Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tym co się stało między nami i dlaczego do tego doszło. Wiadomo, przyczynił się do tego mój wyjazd. To chyba był największy problem. Jakby się nad tym zastanowić, to był to uzasadniony problem. Przyznaję, na początku nie mogłam go zrozumieć i skłamałabym teraz gdybym powiedziała, że nie mam już do niego żalu, bo mam, ale staram się spojrzeć też na to z jego perspektywy. Jakiś czas temu, powiedzmy, że częściowo rozumiałam co nim kierowało w zeszłym roku. Jednak wolałabym to usłyszeć od niego, bo jak na razie są to tylko moje domysły. Może kiedyś uda nam się o tym porozmawiać. Teraz, wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli będziemy udawać, że zawsze byliśmy tylko znajomymi, może kiedyś staniemy się przyjaciółmi, ale na to jest, przynajmniej mi, potrzebne dużo więcej czasu i poznanie odpowiedzi na kilka pytań. 

Weszliśmy z pudłami do mieszkania, kiedy nas usłyszeli cała czwórka, jak jeden mąż, odwrócili się w naszą stronę. Wszyscy z wymalowanym na twarzy zmartwieniem pomieszanym z zaciekawieniem.

-Spokojnie, nie musicie się martwić. - uśmiechnęłam się do nich. - Między nami okej.

-Jak to okej? - spytała Kaśka.

-Normalnie, porozmawialiśmy i przekonaliśmy się, że możemy przebywać w swoim towarzystwie. - powiedziałam odkładając pudła w swoim pokoju.

-Macie może ochotę na pizzę? - zapytałam, żeby zmienić temat i oderwać ich myśli pd tego co teraz powiedziałam.

-Tak jasne. - odpowiedział Marek, który jako pierwszy otrząsnął się z letargu.

-To świetnie, wybierzcie co chcecie, a ja zadzwonię.

Gdy to mówiłam, wtrącił się Kamil. - Przecież ty nie możesz?

-Wiem, pamiętam, dla siebie zamówię sałatkę. - trochę zdziwiłam się, że pamięta. Zazwyczaj nikt, mi nie przypomina, a nawet nie wiem, czy moi znajomi zdają sobie sprawę z tego, że niektórych rzeczy nie mogę zjeść. Niektórych, to małe niedopowiedzenie, bo nie mogę bardzo wielu rzeczy. Podziękowania za to należą się nietolerancji laktozy i celiakii. Miło z jego strony, że mi przypomniał. Coraz częściej myślę, że może być mi trudno zdystansować się do naszej relacji. Jeśli będzie często pokazywał mi jak dobrze mnie zna i nadal pamięta o niektórych sprawach, będzie ze mną źle.

-Jak to nie możesz? - odezwała się Magda. - Przecież ostatnio robiłyśmy razem pizzę.

-Przecież wiesz, że nie możesz - wtrącił się Kamil.

-Wiem, spokojnie. Po pierwsze, pamiętam co mogę, a czego nie, uwierz mi, pilnuję tego. - zwróciłam się do Kamila. - Po drugie, robiłyśmy pizzę bezglutenową, więc mogłam ją zjeść. - spojrzałam się również na Kamila, który wyraźnie się uspokoił po tym co powiedziałam. Przyznaję, nie mam zielonego pojęcia, dlaczego aż tak się przejmuje. - Po trzecie i ostatnie, tak mi się wydaje, nie mogę jeść pizzy z restauracji, bo zawierają gluten a ja mam celiakię.

-A faktycznie, zapomniałam sory. - powiedziała Magda.

...

Zjedliśmy i gadaliśmy jakoś do północy. Świetnie spędzony czas. Nie sądziłam, że aż tak dobrze będzie nam to szło z Kamilem. Jestem na prawdę zadowolona. 

Kiedy się położyłam spać, myślałam o tym jak przebiegł ten dzień. Przyznaję nie byłam zadowolona widokiem Kamila w moim mieszkaniu, ale nie byłam o tym uprzedzona, a nie lubię być zaskakiwana, tym bardziej, że nie mieliśmy jeszcze wyprostowanych spraw między sobą. Po tym jak porozmawialiśmy, sytuacja diametralnie się zmieniła, było naprawdę przyjemnie. Prawie normalnie ze sobą rozmawiamy, przynajmniej się staramy. Wydaje mi się, że przeszkoda w normalnej rozmowie jest to czego nie chcemy  przypadkiem powiedzieć, żeby nie rozgrzebywać starych ran, ale idzie nam co raz lepiej. Nie sądziłam, że będzie mi tak trudno zachowywać się w stosunku do niego jak do znajomego. Zanim zaczęliśmy się spotykać jako para, nie znaliśmy się długo. Fakt, nie od razu zostaliśmy parą, ale nasza znajomość była bardzo bliska prawie od samego początku. Krótko byliśmy razem, ale był to bardzo intensywny czas. Muszę w końcu przyznać, sama przed sobą, że nadal coś do niego czuję i mój żal do niego o to, że mnie zostawił może już nie mieć takiego znaczenia na dłuższą metę. Muszę być czujna i twarda. 

I co teraz?Where stories live. Discover now