14

6 1 0
                                    

Luty

Dlaczego dzisiaj? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam, że akurat dzisiaj musiał mi się popsuć ten cholerny samochód? Trzeba przyznać, że ma świetne wyczucie czasu. Nie mógł się popsuć jutro, albo w drodze powrotnej? Nie, oczywiście, że nie, bo niby dlaczego moje życie ma być takie łatwe? Wszystko się dobrze układało, mogłam przypuszczać, że coś się święci, ale nie sądziłam, że los będzie aż taki wredny dla mnie w dniu mojego ostatniego egzaminu. 

- No odpal, nie rób mi tego. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, jakby samochód mnie słyszał i magicznym sposobem odpali za sprawą wypowiedzianych przeze mnie słów. 

Nie wiem co mam zrobić. Autobus mam dopiero za 20 minut i nie zdążę nim na egzamin, bo ten zaczyna się za 30 minut. Wszystko na marne, po kiego grzyba ja siedziałam całymi nocami nad książkami, skoro i tak przyjdzie mi pisać w terminie poprawkowym. No dobra może to nie byłoby takie straszne, gdyby od tego egzaminu nie zależało to, czy przyjmą mnie do kancelarii na praktyki. Powiedzieli, że jak zdam ten egzamin w pierwszym terminie to mnie przyjmą, mimo że jestem dopiero na 2 roku, a oni zazwyczaj przyjmują studentów 3 roku i to też nie zawsze. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie i potwierdzenie tego, że się nadaję. 

"Puk, puk", aż podskoczyłam ze strachu. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że ktoś zbliżył się do mojego samochodu. Mój strach się powiększył, bo do mojego okna pukała, jakaś zakapturzona postać. Kto puka do czyjegoś samochodu? To już nie można sobie ot tak posiedzieć. 

Nie wiem kto to jest, ale już drugi raz pokazuje mi gestem, że mam otworzyć okno. Ani mi się śni. Niby jest dzień, ale jest to zimowy dzień i i tak nikogo nie ma na ulicy i nawet nikt by nie usłyszał moich ewentualnych krzyków i wezwań o pomoc. W normalnych okolicznościach już by mnie tu nie było. Gdyby mój kochany złom, nie był taki uparty to siedziałabym teraz zestresowana, razem z innymi ludźmi z mojego roku, przed audytorium, a nawet gdyby był to inny dzień to najprawdopodobniej właśnie w tym momencie bym odjechała, żeby uciec od tego kogoś.

"Puk, puk" kurde, uparty jest.  Dobra, może tak tylko trochę uchylę okno i dowiem się czego chce. 

-Słucham? - zapytałam cicho. Nie wiem czy mnie usłyszał.

-Czemu jeszcze tu stoisz?  -odezwał się i wtedy trybiki zaskoczyły w mojej głowie.

-Kamil? Czemu sterczysz obok mojego samochodu i nie dajesz jakiegoś znaku, że ty to ty? 

-Myślałem, że mnie rozpoznasz. Kto inny miałby pukać do twojego okna, jak nie ktoś znajomy? Ty myślałaś, że kim ja jestem?

-Nie wiem, w ogóle nie myślałam kto to, okej? - trochę skłamałam, ale czy to takie ważne. - Nie rób tak więcej, a jak już to daj jakoś znać kim jesteś, a nie sterczysz tak w kapturze, twarzy nie widać i w ogóle i jak ja się miałam niby domyśleć, kim jesteś.

-Dobra, zapamiętam, ale nie sądziłem, że mnie nie poznasz. - wytłumaczył się. - To dlaczego nadal tu stoisz, czy ty nie miałaś mieć dzisiaj egzaminu, jakoś tak za - spojrzał na zegarek - 20 minut?

-Miałam, a w sumie to nadal mam, ale mój kochany złomek nie chce odpalić a autobusem nie zdążę, więc tak siedzę i rozmyślam nad sensem mojego życia.

Może dramatyzuję, ale w tym momencie, wydaje mi się, że jest to najgorszy scenariusz dzisiejszego dnia jaki mógł mi się dzisiaj przydarzyć. 

-Wysiadaj. - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź otworzył drzwi od strony kierowcy.

W sumie, dziwne, że nie zrobiła tak, gdy nie otwierałam okna.

-Co? Dlaczego? - zapytałam, chociaż i tak wysiadałam z samochodu, więc moje pytania była bezsensowne. Z drugiej strony po co miałam nadal siedzieć w zepsutym samochodzie, przecież i tak nim nigdzie nie pojadę a nie będę w nim siedzieć cały dzień.

I co teraz?Where stories live. Discover now