Egzorcyzmy Bastiana cz. 1

91 19 5
                                    

Bastian i Dżesika udali się z zakupami do auta. Dziewczyna była wciąż zaniepokojona jego zachowaniem. Sprawiał on wrażenie kogoś innego. Wiedziała, że nie był sobą. Postanowiła coś z tym zrobić.
- Bastian - mruknęła. - Czy mogłabym poprowadzić? - zapytała, ale niepewnie.
- Masz prawo jazdy? - zainteresował się.
- Mam - skłamała.
- W takim razie nic nie stoi na przeszkodzie - otworzył dziewczynie przednie drzwi i usiadł obok.
- Tylko mnie nie stresuj, to mój pierwszy raz.
- Że co? - otworzył oczy szeroko.
- To znaczy... Huuuh... Ale gorąco - kobieta nie wiedziała co powiedzieć.
- Mówiłaś, że masz prawo jazdy - popatrzył się na nią podejrzliwie.
- Skończyłam właśnie - ponownie skłamała.
- Więc nie musisz się niczym stresować, mała - uśmiechnął się.
Kobieta wyciągnęła telefon i napisała do ks. Nadzianego.
"Jestem w drodze. Proszę przygotować stół i wszystkie niezbędne rzeczy."
- Możemy jechać - zapięła pasy i ruszyła.
Samochód zgasł.
- Spokojnie. Nigdzie nam się nie spieszy - złapał ją za cycka.
- Ałaaaa! - zaczęła udawać, że coś ją boli.
- Co się stało? - wziął rękę z powrotem.
- Mam...dotykoze cycoze - zrobiła się cała czerwona.
- Co to jest? - facet nie wiedział co to jest.
- To taka rzadka choroba u dziewczyn. Kiedy mężczyzna dotknie nas w pierś, zaczyna nas to boleć. Muszę się z tym udać do lekarza - zmyśliła.
- Rety, współczuję - spuścił głowę w dół.
- Nie traćmy już czasu i jedźmy!
- Na pewno nie chcesz, żebym to ja prowadził?
Kobieta popatrzyła się na niego, a jej twarz była martwa jak trup.
- Nieeeee! - wydała z siebie tak niski głos, że Bastian omal co nie popuścił z wrażenia.
- Jedź już - mruknął cichutko.
Dziewczyna ponownie ruszyła pojazd. Ponownie zgasł.
- Dosyć tego! Ja poprowadzę - facet migiem wyskoczył z auta i kazał jej się przesiąść. - Przejmuję stery. Przesiadka!
Kobieta wysiadła i napisała kolejną wiadomość do księdza.
"Przełóżmy to na później."
Schowała telefon do kieszeni i wsiadła do samochodu.
- Jedziemy do mnie. Kto się cieszy? - mężczyzna spojrzał na nią z wytrzeszczem oczu.
- Jaaaa! - krzyknęła z radością, lecz w środku była wystraszona jak ktoś, kto jest wystraszony.

Minęło kilkanaście minut, zanim zjawili się na miejscu.
- Wysiadaj, parówo. Tutaj mieszkam.
- Parówo? - zdziwiła się.
- No co? Zawsze tak mówię na swoje ofiary. To znaczy na gości.
Dżesika zaczęła coś podejrzewać. Bastian wziął ją za rękę i udali się do domu. Mały domek położony kilometr od miasta, oddalony od ostatniego domu o kilkaset metrów był tak zacisznym miejscem, że nawet ptaki bały się śpiewać.
- To moja mała chatka. Ładna? - mężczyzna otworzył drzwi, a na ścianach kobieta zauważyła plamy krwi oraz kolekcje pił łańcuchowych i ludzkich czaszek.
- Muszę jechać do domu - chciała uciec, ale Bastian chwycił ją mocno i wepchnął do środka gwałtownie.
- Nigdzie nie pójdziesz. Mam dla Ciebie małą niespodziankę - uśmiechnął się, a dziewczynie zaszkliły się oczy.
- Co złego zrobiłam? - spytała się w myślach, a łzy leciały jej strumykiem.
Po chwili mężczyzna zauważył, że dziewczyna czuje się tu bardzo nieswojo.
- Nie płacz, aniołku. Wszystko będzie dobrze - podniósł ją powolutku.
- Boję się - wykrztusiła z siebie, lecz nie była pewna czy dobrze robi.
- Czego się boisz? Nie ma się czego bać - Bastianowi przypadkiem wyleciał nóż z ręki i padł kilka centymetrów od nogi kobiety.
- Iiiiiiiiiiiiiiii! - Dżesika pisnęła i uciekła na górę schodami, po czym zamknęła się w jego pokoju.
Dla pewności, że mężczyzna nie wejdzie, zabarykadowała wejście meblami.
Bastian pobiegł na górę i spróbował otworzyć.
- Dżesika! Otwórz to! - wrzasnął, ale niestety, dziewczyna nie zareagowała.
Chłopak zbiegł na dół po siekierę i po chwili wrócił. Z całej siły uderzał w drzwi, aż nagle odleciał spory kawałek. Wystawił głowę przez dziurę i jak psychopata spojrzał na siedzącą w kąciku kobietę.
- Here's Bastian! - Dżesika posrała się w gacie.

Egzorcyzmy Karyny (ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz