Rywalki

80 17 6
                                    

Dżesika nigdy nie przypuszczała, że będzie toczyła wojnę z Angelą. Ta walka miała udowodnić kto jest lepszy, kto dopadnie Karynę szybciej i kto okaże się sprytniejszy. Dziewczyna właśnie pakuje niezbędne rzeczy na łowy.
- Co robisz? Szykuje się wojna? - zaciekawiony brat podszedł do siostry.
- Nie twój interes - zignorowała chłopca.
- No weź! Nie mogę się spytać?
- Nie.
- W porządku. Ciekawe czy Daniel potrafi latać.
Dziewczyna otworzyła szeroko gały i spojrzała na Brajana.
- Oddaj go!
- Masz palce.
- Nie będę sobie ich brudzić.
- To po co masz brudzić Daniela?
- Zaczynasz mnie denerwować - dziewczyna zacisnęła zęby tak mocno, że jeden jej wyleciał. - K*rwa! Muszę go dać pod poduszkę.
- Wróżka zębuszka nie istnieje, tępa dzido! - krzyknął chłopiec.
Kobieta momentalnie odwróciła głowę w stronę chłopca.
- Uups - Brajan lekko się wystraszył.
- Zabiję Cię! - siostra rzuciła się na niego.
- Zostaw mnie, wariatko! - chłopak stara się bronić i nie dostać po ryju.
Nagle Dżesika puściła go, a ten odepchnął ją i uciekł do kuchni.
- Byłam taka miła. Teraz jestem wredna nawet dla swojego brata. W sumie...zawsze byłam dla niego nieznośna, ale nieważne - pomyślała sobie.
- Brajan! Przepraszam! Wybaczysz mi?
- Nie! Potnę się teraz nożem kuchennym! Nie chcę już z Tobą żyć!
- Odbiło Ci? - dziewczyna pobiegła do brata.
Brajan leżał na podłodze. Dżesika zauważyła krew.
- O mój Boże! - zaszkliły jej się oczy.
Tak naprawdę był to ketchup. Chłopiec specjalnie udawał, że nie żyje.
- Co ja zrobiłam? - zaczęła płakać.
- Buuuuu! - Brajan krzyknął i gwałtownie wstał z ziemi.
- On nie żyje! Zabiłam go! - dziewczyna udaje, że go nie widzi. - Zasługuję na śmierć! - kobieta chwyciła za nóż i udaje, że wbija go sobie w pierś.
- Dżesika! Żartowałem! - dziewczyna padła na podłogę. - Dżes!!! - chłopiec popłakał się.
- Haha! Mam Cię, gnojku! - siostra wstała i zaczęła się śmiać z brata.
- Nie znoszę Cię! - Brajan obraził się.
- Oj, weź.
- Wracając do tematu, co tam masz?
- Idę udowodnić tej grubej świni, że jestem lepsza.
- Polujesz na Angelę? - zapytał.
- Nie! Poluję na Karynę. Tylko jedna z nas ma szansę ją schwytać. To będę ja! - stanęła dumnie przed bratem.
- Mógłbym Ci jakoś pomóc?
- Masz na myśli sojusz?
- Owszem!
- W takim razie nie mam nic przeciwko. Przyda mi się pomocna dłoń.
- Dobrze, ale wymyję ręce, bo ta dłoń śmierdzi.
- Brajan! Znów grzebałeś w majtkach? - zdenerwowała się.
- Muszę się kiedyś nauczyć! - chłopiec pobiegł do łazienki.
Tymczasem Angela siedzi na podłodze ze swoją szynką.
- Ty, mała. Sojusz? - spojrzała na mięso.

Minęło kilka godzin zanim każda z dziewczyn była już w pełni gotowa na łowy. Karyna nie wiedziała, co ją czeka.
- Cóż za piękny wieczór. Idę się naj*bać i dać dupy jak przystało na taką szmatę jak ja - Karyna zużyła już całą tapetę, nawet tą do ścian i spojrzała w lustro. - Oj, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszą Karyną na świecie? - lustro pękło. - Kurde, muszę kupić nowe. To już dziesiąte w tym miesiącu.
- Przestań już pi*rdolić! - zjawa nie mogła już dłużej znieść głupoty opętanej suki.
- Ciągle tylko narzekasz. Daj mi się wyszaleć - spojrzała w górę.
- Dobrze! Idź się opij. Będzie mi łatwiej wyssać twoją duszę.
- Co?
- Nic.
- Tak myślałam. To ja tutaj jestem Panią tego domu, a nie Ty! Ty jesteś powietrzem - zjawa zignorowała ją, ponieważ wiedziała, że Karyna nie wie, co mówi.
- Idę! Żegnam! - pokręciła trochę sztucznym dupskiem i wyszła.
- Lalalalala. Nocne życie jest piękne. Lalalalala. Chcę się naj*bać. Lalalala... - opętana suka zatrzymała się nagle i usłyszała coś w krzakach.
- Hihihi. Na pewno mnie nie słyszy - szepta sobie Angela.
- Grubasko! Wyłaź stamtąd! Wiem, że to Ty!
- Co tam, Karyna? - dziewczyna wyszła z ukrycia ze swoją szynką, która trzyma pod pachą.
- Nie nażarłaś się w domu? Nie karmią Cię? Zapomniałam, że taka świnia musi żreć co pięć minut.
- Ty s*ko! - Angela nie mogła tego znieść i rzuciła się na Karynę.
- Zostaw mnie, spaślaku! Odwal się!
Dziewczyny szarpią się za włosy.
Nagle Angela zgniotła Karynę dupskiem, a ta zemdlała.
- Teraz przydałby mi się worek - kobieta zaczęła ciągnąć Karynę za włosy i powędrowała w stronę sklepu.
Dziewczyna weszła do monopolowego i zostawiła nieprzytomną sukę przed wejściem.
- Dzień dobry! Poproszę worek na ofiarę.
- Jaką ofiarę? - zdziwiła się kasjerka.
- Taka jedna opętana s*ka.
- W porządku. Pięć złotych poproszę.
Angela zapłaciła, zabrała worek i wyszła. Grubaska zapakowała Karynę do wora, związała i założyła na ramię.
- Święty Mikołaj? - sześciolatki spojrzały na Angelę.
- Nie ma świąt, imbecyle - odparła.
- Jakiś spasiony ten Mikołaj. Co tam chowasz w worku?
Dziewczyna odłożyła worek na bok, kucnęła przed dziećmi, wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać.
- Słuchajcie! Kiedy Mikołajowi kończą się prezenty, szuka on niegrzecznych dzieci. Zabija je, kroi na kawałki i pakuje do takiego worka jak mój. Właśnie skończyły mi się prezenty, więc chyba wiem już co zrobię - uśmiechnęła się szyderczo w stronę dzieci.
Sześciolatki rozpłakały się i uciekły.
- Zawsze tak chciałam zrobić - dziewczyna chwyciła za wór i powędrowała w stronę swojego domu.
W międzyczasie Dżesika ubiera się na nocne łowy.
- Jak nie znajdziemy jej w pubie, to wkradniemy się do jej mieszkania - rzekła dumnie.
- Dobrze, że masz tutaj speca od włamywania.
- Który zatrzasnął drzwi i musieliśmy spać u zabitej staruszki, która ożyła i okazała się być naszą babcią? Śmieszny jesteś.
- Nie miałem wtenczas narzędzi. Teraz nic nam nie przeszkodzi.
- Dokładnie. Już nic nam nie stanie na drodze - Dżesika spojrzała w stronę widzów, po czym ściemniło się i nastąpiło zakończenie rozdziału.

Egzorcyzmy Karyny (ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz