Trzy

1.8K 184 50
                                    

O poranku Mandy jest już w naszym mieszkaniu i sądzę, że powinnam zacząć się do tego przyzwyczajać. Tym razem postanowiła przywłaszczyć sobie mój ulubiony kubek, z którego popija kawę. Nadal zastanawiam się, czy skłamała, mówiąc Benowi, iż bardziej smakuje jej herbata.

— Wyglądasz jak najebana — stwierdza poważnie, na co się krzywię. — Imprezowałaś?

Powstrzymuję się od prychnięcia. Ledwo weszłam do kuchni, a dziewczyna mojego przyjaciela już zdążyła przekląć i zepsuć mi dzień niemiłym komentarzem. Mogłam się tego spodziewać.

— Po prostu źle spałam — mamroczę.

Mandy nie odzywa się już więcej, za co w duszy dziękuję Bogu. Jak najszybciej ulatniam się z mieszkania, nie chcąc dłużej przebywać w jej nieznośnym towarzystwie, przez co nie jem nawet śniadania. 

Szpilki moich roboczych butów równomiernie odbijają się od płyt chodnikowych, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk, a chłodny wiatr owiewa moje ciało. Szczelniej okrywam się płaszczem, by się nie przeziębić. Dziwię się, że dzisiejszego ranka nie czuję się chora, ponieważ po nocnym pluskaniu się w wodzie powinnam kaszleć, kichać i mieć bóle głowy.

Kilkanaście minut później docieram do Coffee Time, gdzie czeka już na mnie Bonnie. Jak zwykle jest pierwsza w pracy i uśmiecha się do mnie promiennie, kiedy zasiadam na taborecie po drugiej stronie lady.

— Co jest? — pyta zmartwionym głosem. — Masz podkrążone oczy, znowu się nie wyspałaś? Co ty robisz w nocy, kobieto?

Chodzę na wycieczki w bieliźnie, kąpię się w morzu i oglądam swojego najlepszego przyjaciela w bokserkach.

— Nie wiem. — Wzruszam ramionami. — Muszę chyba wcześniej kłaść się spać.

— Tak, przydałoby ci się.

Bonnie wzdycha, więc unoszę na nią spojrzenie. Ma dziś niezwykle radosny wyraz twarzy, co mimo jej ogólnej wesołości jest rzadko spotykane. Ostatnio tak rozradowaną widziałam ją kilka miesięcy temu, kiedy upolowała nowego faceta.

— Co u ciebie? — zagajam, chcąc dotrzeć do sedna.

Drobna brunetka ściąga usta w dzióbek, najpewniej usiłując powstrzymać uśmiech.

— Znalazłam sobie faceta — oznajmia po chwili, a jej tęczówki momentalnie zaczynają błyszczeć.

Unoszę brwi.

— Faceta? 

— Przecież mówię. — Przewraca oczami. — Ma na imię Martin i jest ode mnie o trzy lata starszy. Jest wysoki, zabójczo przystojny i ma bardzo ładny dom. W skrócie to tyle, pewnie nie chcesz tego słuchać.

— Nie, nie — protestuję błyskawicznie. — Z chęcią posłucham.

Moje zapewnienie sprawia, że Bonnie jest znacznie bardziej rozentuzjazmowana, o ile jest to jeszcze możliwe. Przez chwilę bawi się jedną z rurek do napojów, które znajdują się w pudełeczku na ladzie, zacięcie nad czymś kontemplując. W końcu zabiera głos:

— Ma prześliczne zielone oczy, w które mogłabym wpatrywać się miesiącami. Naprawdę, nigdy nie widziałam równie pięknych oczu. Kiedy w nie patrzę, od razu jest mi gorąco... — Wzdycha z rozmarzeniem, podczas gdy ja usiłuję wyobrazić sobie te rzekomo niesamowite tęczówki.

Wzdrygam się lekko, kiedy niespodziewanie moje wyobrażenie przeobraża się w znajomy widok, jakim są głębokie oczy Benjamina — są brązowe przy źrenicy, ale im dalej od niej, tym bardziej robią się zielone. Fascynowało mnie to, odkąd go poznałam.

Take me or leaveWhere stories live. Discover now