Rozdział 2

295 23 0
                                    

Ktoś był obok. Ktoś na nią patrzył. Czuła to. Słyszała jego oddech i cichy szelest tkaniny. Bała się jednak otworzyć oczy i sprawdzić, kim jest. Przez moc zaczynała wariować, a teraz nie była nawet pewna, czy ten ktoś nie jest tylko jej urojeniem.

Ostatecznie zdecydowała się spojrzeć.

Na jej twarz wstąpił grymas, a oczy zabłysnęły nienawiścią. Widziała go równie wyraźnie jak wcześniej, siedzącego na swoim łóżku w imperialnej kajucie. Patrzył na nią.

- To znów się dzieje – stwierdził neutralnym tonem. – Snoke nie żyje, a mimo to wizja się powtórzyła.

Kiedy Rey znajdowała się na wyspie Luke'a, Snoke mieszał ich rzeczywistości, zmuszając do kontaktu. Między światami powstawała granica, przez którą wyraźnie się widzieli i mogli rozmawiać. Teraz jednak imperator leżał martwy i nie mógł ponownie sprowokować takiej sytuacji. 

- Odejdź – syknęła Rey, ale nie zabrzmiało to zbyt groźnie czy stanowczo. Głos jej drżał przez nieustające dreszcze.

- Chciałbym – uświadomił jej. – Ale nie potrafię tego przerwać.

- To na pewno twój kolejny podstęp – powiedziała jak gdyby do siebie, nie patrząc na mężczyznę naprzeciwko.

- Nie potrafię łączyć ludzkich umysłów – stwierdził, chłodno przyjmując oskarżenie.

Zapadła między nimi cisza. Rey zacisnęła pięści i odwróciła wzrok, nie chcąc dłużej na niego patrzeć. Zawiódł ją. Naprawdę okazał się paskudnym potworem, niczym więcej. Wybrał Najwyższy Porządek, wybrał ciemną stronę mocy, chociaż mógł mieć coś zupełnie innego i z pewnością cenniejszego. W jej oczach był zwykłym głupcem, którego pragnęła wykończyć. Zabić.

- Nie mam zamiaru przesiedzieć tu całej nocy – mruknął ze znużeniem. - Dobranoc.

Mówiąc to położył się i wczołgał pod ciepłą pierzynę, zamykając oczy.

Rey w drodze wyjątku się z nim zgadzała. Nie mogli wiedzieć, ile jeszcze potrwa połączenie.

Niepewnie ułożyła się do snu, nie spuszczając wzroku z Kylo Rena. Jej zdaniem mógł to być fortel, dzięki któremu w jakiś sposób ją zabije, ale głos rozsądku podpowiadał, że Sith nie miałby tyle mocy, aby wytworzyć na tyle silne połączenie. Poza tym musiałby być wybitnym aktorem, żeby tak dobrze udawać sen.

Ostatecznie i tak zmorzyło ją wbrew jej woli. Koszmary szybko zorientowały się w sytuacji i zaatakowały jej zniszczony psychicznie umysł.

Rzucała się na boki, jęcząc z bólu lub krzycząc, często obijając się przy tym o łóżko. Rzeczy znów poszybowały w powietrze, powodując kompletny chaos, którego i tak od dawna nie sprzątała i nie miała zamiaru.

Kylo, jak każdy normalny człowiek, szybko obudził się pod wpływem hałasu i zobaczył jego źródło.

- Rey – powiedział, chcąc ją obudzić i wyrwać z przerażającego stanu, który nawet jego przyprawiał o nieprzyjemny niepokój. – Rey!

Dziewczyna gwałtownie zerwała się, automatycznie sięgając po miecz świetlny. Wyglądała jak poszczuty pies, gotowy zaatakować we własnej obronie. Miała dzikie spojrzenie.

- Uspokój się – polecił jej. Rey odłożyła broń, biorąc kilka głębokich wdechów i ocierając łzy z oczu. – Co to było?

- Nie wiem – przyznała drżącym głosem. Cudem powstrzymywała się od płaczu. – Idź spać.

Sama natomiast usiadła na podłodze, dygocząc i blednąc z każdą chwilą coraz bardziej. Złapała za najbliższą rzecz, w tym przypadku długopis i zaczęła unosić go po pomieszczeniu.

Wejście do otchłaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz