Z radością stwierdziła, że przespała bite siedem godzin, nie budząc się ani razu. Dzięki temu wszystko znowu nabrało konkretniejszych kształtów, a pójście do stołówki, a tym samym do ludzi, nie wydawało jej się już takie straszne.
Położyła tacę z dwoma tostami, szynką i sałatką z guary na jednym z wolnych stołów i zabrała się za konsumpcję. Nawet nie zauważyła, kiedy Poe się do niej przysiadł.
- Witam serdecznie – zagaił przyjaźnie. – Dawno cię nie widziałem.
- Zwykle jadam wcześniej – wytłumaczyła, ale bez cienia opryskliwości. Po prostu stwierdziła fakt. – Jak z dostawą X-wingów?
- Mogło być gorzej. Wczoraj dowieziono nam sześć nowiusieńkich z jonowym napędem. Istne cudeńka – przyznał z rozmarzeniem. – A twoje treningi? Ostatnio znikasz, a Leia zbywa nas wszystkich tekstem „Rey bardzo ciężko pracuje".
- Dobrze. Wczoraj zrobiłam duży postęp – powiedziała, oczywiście nie dodając, że dzięki człowiekowi, którego cała rebelia pragnie ukatrupić i wypruć mu flaki. Sama z resztą należała do tej brygady. – Mam nadzieję, że moja nieobecność nie przysparza wam żadnych problemów...
- Skądże znowu! Nie możemy wyruszać na akcje, bo jest nas jeszcze za mało – w jego głosie pobrzmiewało lekkie zirytowanie faktem, że nie ma możliwości bić wroga. – Lepiej, abyśmy mieli cię na misjach za jakiś czas, ale w pełni sił.
- Hej – Rey odwróciła się na dźwięk znajomego głosu. Finn stał za nią, ze skruszoną miną i lekką depresją na twarzy. – Przepraszam za wtedy... Zachowałem się jak dupek. Tobie coś dolega, a ja się obrażam o byle co...
- Już dobrze – dziewczyna posłała mu uśmiech. – Nic się nie stało. To też po części moja wina. Nie byłam wtedy sobą.
- Całe szczęście, że się nie gniewasz – były szturmowiec odetchnął z ulgą i dosiadł się do stolika.
Dzień upłynął jej lepiej niż zwykle. Pojawiło się wahanie mocy, ale straty były niewielkie-jeden kubek z kawą, jeden wściekły Poe, któremu oklapła stylowa grzywka i jeden prawie uduszony ze śmiechu Finn.
Rey postanowiła, że skoro wieczorami trenuje, to może czas się ponownie socjalizować. Pomogła więc ekipie przy czyszczeniu statków i musiała przyznać, że tęskno jej było do takich chwil i chociaż wciąż jej czegoś brakowało i nie czuła się do końca normalnie, to i tak humor miała przedni.
Szła do ładowni dziarskim krokiem, gotowa na to, co dalej nastąpi. Czegoś jednak nie przewidziała.
- Czekaj na mnie! – stanęła jak wryta. Jej przyjaciel dobiegł do niej, klepiąc ją po ramieniu. – Mogę ci towarzyszyć w treningu? Pomógłbym.
- Nie trzeba. Wolę pobyć sama – przeszedł ją dreszcz, kiedy pomyślała, że Finn mógłby się dowiedzieć. Jak by zareagował? Wolała nawet nie myśleć. Zabrała się za zręczne wymiganie.
- Nie będę przeszkadzał – zapewnił.
- Nie – to były mocne i kategoryczne słowa, ale biedaczek chyba nie zrozumiał.
- Rey, daj spokój, Z resztą patrz, już jesteśmy – ku swojemu lekkiemu przerażeniu dziewczyna zauważyła że w istocie, stoją przed wejściem na halę.
- Uwierz mi... To nie zależy ode mnie – starała się trzymać nerwy na wodzy, ale powieka jej drgnęła. Finn pchał swoje ciekawskie łapska tam, gdzie nie trzeba było.
- A to niby od kogo? – oczywiście, że nie mogła udzielić mu odpowiedzi.
- Po prostu nie – ucięła temat, wchodząc do pomieszczenia. Ciemnoskóry wsunął się za nią, ignorując prośby. Natomiast Rey stanęła jak wryta.
CZYTASZ
Wejście do otchłani
Fanfiction(...) Siedziała więc samotnie, ciesząc chwilą wytchnienia i rozciągając obolałe mięśnie, które sprawiały ból przy każdym ruchu. Zakwasy nie miały litości. - Widzę, że twój chłopak zraził się po ostatnim razie - przywitał ją Kylo. Wywróciła oczami...