Rozdział 7

220 23 1
                                    

Rey gapiła się na swoje naleśniki od dobrych dziesięciu minut i wcale nie wyglądała, jakby doszła do jakichkolwiek wniosków. Inni rebelianci dziwnie na nią patrzyli, ale nie podjęli żadnej interwencji. W końcu z tymi Jedi nigdy nic nie wiadomo.

- Hej! – Poe jak zwykle wylał z siebie swoją dzienną dawkę entuzjazmu, dosiadając się do ciemnowłosej. Finn dołączył razem z nim. – Widzę, że drobna zmiana wizerunku?

Dziewczyna analizowała dogłębnie jego słowa, marszcząc przy tym brwi. Jej mózg pracował dziś w zwolnionym tempie.

- Co masz na myśli? – spytała w końcu, nie mogąc dojść do tego, co porucznik ma na myśli.

- To – Finn wskazał na nią. – Nie wiedziałem, że nosisz się w czerni.

- Czerni? – Rey kompletnie ich nie rozumiała. O co im najlepszego chodziło?

- Masz nowy płaszcz – podszepnął jej Poe, komentując jej roztrzepanie lekkim uśmiechem.

Jedi zerwała się do pionu i sięgnęła po tacę, o mało nie przewracając przy tym herbaty. Odbicie miała znacznie zniekształcone, ale nie było wątpliwości-na codzienną koszulę i jasne spodnie narzucono hebanową kurtkę z kożuchem. Nagle ją olśniło.

Wczoraj założyła ją bezwiednie, a potem zupełnie zapomniała oddać. Zarumieniła się na myśl, że nosi jego rzeczy... Po czym wściekła się niemiłosiernie. Ren nie miał prawa wywoływać u niej rumieńców z takich powodów. Nie powinna pozwalać sobie na takie myśli od odczucia wobec niego, a jednak mimo tego mocniej opatuliła się płaszczem, denerwując się i wstydząc za swoje zachowanie. Jej przyjaciele nie rozumieli, co jest powodem jej ogromnego zmieszania.

- Założyłam ją przez przypadek. Nie patrzyłam dziś, w co się ubieram – skłamała, siadając na miejsce i wreszcie zaczynając jeść.

- Wygląda na męski krój – palnął Damaeron, zanim uświadomił sobie, że mogło być to ciut nietaktowne. – Nie to, że coś sugeruję.

- Rey, czy ja o czymś nie wiem? – spytał podejrzliwie Finn, starając się nie okazywać nagłego podenerwowania.

- Tak, to męski fason – wyminęła pytanie drugiego rebelianta. Nie chciała oszukiwać żadnego z nich więcej, niż to było konieczne. Zmieniła temat. – Jakieś polecenia od Lei?

- Dziś o szesnastej mamy spotkanie rady. Powinnaś się zjawić – zakomunikował jej.

- Skąd masz tę kurtkę? Już ją gdzieś widziałem – wtrącił Finn, widząc celowe unikanie tabu, jakim stał się element odzieży.

- Wydaje ci się. Znalazłam ją jakiś czas temu w jednym z hangarów, ale właściciel wciąż się nie zgłosił – Rey wymyśliła coś na szybko.

- Aha – ton głosu szturmowca wskazywał, że wcale jej nie wierzy, ale mając świadomość, jak bardzo zrobiła się ostatnio drażliwa, zamilkł.

Po posiłku Rey pomogła jednemu z młodszych pilotów, Michaelowi, wprowadzać dane do map cyfrowych, czego sama z resztą nauczyła się stosunkowo niedawno. Później, zgodnie z sugestią Poe'a, poszła na spotkanie rady.

W pomieszczeniu gnieździło się kilkanaście osób, ściśle otaczając okrągły stół na samym środku. Obrady jeszcze się nie zaczęły, ale widać było, że prawie nikogo nie brakuje.

Wzrok dziewczyny zawisł na generał Organie. Ciekawe, co by pomyślała, gdyby dowiedziała się, że Kylo ją szkoli? Stwierdziła, że lepiej za dużo się nad tym nie zastanawiać. Leia nie była Jedi, ale posiadała ogromną wrażliwość na Moc, więc mogła coś wyczuć. Dziewczyna nie wiedziała, co to do końca mogłoby być, ale wolała zapobiegać niż leczyć.

Wejście do otchłaniWhere stories live. Discover now