Rozdział 10

8.2K 659 138
                                    

Gdy tylko stylistka zakończyła zajmować się włosami Jimina, piosenkarz wstał i spojrzał ponownie na ekran swojego telefonu. Zastanawiał się, czy aby na pewno będzie w porządku, gdy zdecyduje się pójść do pomieszczenia obok pod pretekstem uderzenia Mina w twarz. 

Oczywiście nie chciał zrobić tego mocno, broń Boże. Chciał go jedynie delikatnie po nim poklepać i  już nieco mocniej uderzyć w ramię za te wszystkie momenty, kiedy mówił do niego "Jiminnie". Choć Jimin wiedział, że Min był nieświadomy tego, że czuł się dziwnie przez to zdrobnienie, według niego mógł się domyśleć wszystkiego. W końcu było to bardzo słodkie przezwisko, a nie pisali ze sobą długo. 

Biorąc głębszy oddech, wyszedł ze swojej szatni, zmierzając do tej starszego. Na jego nieszczęście, na wejściu zobaczył jego menedżera, który zdziwiony widokiem piosenkarza, otworzył nieco usta. 

— Mochi? Co tutaj robisz? 

— Chciałem zobaczyć się z Yoongim — odpowiedział z lekkim uśmiechem, nieco zakłopotany. 

— Wpuść go, hyung — usłyszał głos rapera ze środka pomieszczenia. — Poprosiłem go, żeby przyszedł. 

— Przecież go nie zatrzymuję — fuknął pod nosem, przepuszczając Jimina w drzwiach. 

Gdy tylko wokalista odszukał wzrokiem blondyna, od razu ruszył w jego kierunku, czując coraz większy ścisk w żołądku. Stresował się nieco tym "pierwszym" spotkaniem. Obawiał się, że nie będą mieli o czym rozmawiać i po prostu będą siedzieć w krępującej ciszy, obserwując ścianę bądź sufit. 

Jednak gdy tylko dzielił ich może metr, Yoongi zaczął iść do zupełnie innego pomieszczenia, wskazując potajemnie palcem młodszemu, żeby poszedł za nim. Nie chciał, by ktokolwiek słyszał ich rozmowę, ponieważ zdawał sobie sprawę, że stylistki nie zawsze przestrzegają zasady "co było w pomieszczeniu, zostaje w nim". 

W końcu zatrzymał się w miejscu, gdzie miał robiony makijaż oraz układane włosy. 

— Więc? Naprawdę przyszedłeś mnie uderzyć, huh? — zapytał raper, zamykając drzwi, by nikt nie podsłuchiwał, i oparł się o jedną ze ścian, obserwując swojego kolegę po fachu. 

— Powiedzmy — mruknął w odpowiedzi piosenkarz, patrząc w oczy drugiemu. — Napisałeś, że sam nadstawisz policzek, więc dlaczego miałbym nie skorzystać? — skrzyżował ręce na klatce piersiowej, delikatnie się uśmiechając. 

Nadal się stresował, lecz starał się jak najmniej to pokazywać. W końcu nikt ich nie obserwuje, a oni niejednokrotnie ze sobą pisali. Starszy nawet "widział" go po alkoholu, co było niespotykanym widokiem. 

— No dobrze, w końcu obiecałem — powiedział z uśmiechem Min, podchodząc nieco do Jimina i faktycznie nadstawił policzek, patrząc na ścianę obok. 

Park poczuł się dziwnie zmieszany, jednak skoro już powiedział, co zamierza, to nie chciał się wycofać. Podszedł do starszego, wpadając na wspaniały pomysł podczas tych trzech kroków. A jakby go nieco nastraszyć przed delikatnym poklepaniem?

— Zamknij oczy — powiedział cicho Park, unosząc dłoń i zagryzając wargę.

Gdy tylko starszy wykonał jego prośbę, choć odpowiedniejszą nazwą byłoby "polecenie", zamachnął się. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy wyczuł, że nie zdąży zatrzymać kończyny, która z głośnym odgłosem prawdopodobnie uderzy w policzek starszego.

Na szczęście, choć może niekoniecznie dla Jimina, Yoon zdążył się odsunąć, przez co drobna dłoń uderzyła w ścianę, a jej właściciel wydał z siebie krótki krzyk.

— Naprawdę chciałeś mnie uderzyć? — zapytał raper z lekkim niedowierzaniem. Zdawał sobie sprawę, że gdyby pozostał bez ruchu, jego policzek pokryłby się czerwienią i to nie z powodu zawstydzenia.

— Oczywiście, że nie — syknął Mochi, łapiąc się za obolałą dłoń. — Chciałem cię tylko trochę nastraszyć.

— Twój obecny stan niezbyt potwierdza twoje słowa — skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w swojego rozmówcę z uniesioną prawą brwią.

— Po prostu nie zdążyłem jej zatrzymać. Nie chciałem cię uderzyć — westchnął, opuszczając wciąż nieco pulsującą dłoń.

— Bardzo boli?

— Huh?

— Ręka. Bardzo boli? — zapytał z troską Yoon, czując się poniekąd winny zaistniałej sytuacji. Mógł przecież nie rezygnować z planu złapania nadgarstka Jimina i pobawić się troszkę jego emocjami, przyciągając go do siebie.

— Nie, spokojnie — odpowiedział zgodnie z prawdą, rzucając krótkie spojrzenie swojej dłoni. — Jakbym uderzył pięścią, to pewnie byłby nieco większy problem — starał się zażartować, lecz nawet nie był pewny, czy jego słowa miały jakikolwiek sens.

— Dzieciaku — mruknął starszy, biorąc dłoń wokalisty, i spojrzał na nią, wzdychając. — To ostatni raz, kiedy pomyślałeś o uderzeniu mnie — położył swoją dość chłodną dłoń na zaczerwienionej wewnętrznej części dłoni Parka.

Młodszy jedynie skinął głową, cicho i błogo wzdychając przez przyjemny chłód, który kontrastował z gorącą skórą w miejscu uderzenia. Wiedział, że gdyby nie jego nieuwaga, obaj teraz rozmawialiby o bardziej przyjemnych rzeczach.

— Lepiej? — z krótkiej chwili, w której został pochłonięty przez swoje myśli, wręcz wyrwał go zachrypnięty głos rapera.

— Tak, dziękuję — odpowiedział z uśmiechem, patrząc w małe oczy swojego rozmówcy. — Przepraszam... W sumie, gdyby nie to, że tak mocno się zamachnąłem, nic by się nie stało — położył jedną z dłoni na karku w geście zakłopotania.

— Nie przepraszaj. Pisałem ci, że mam dobry refleks, prawda? — starszy puścił oczko wokaliście i spojrzał w kierunku drzwi, które zostały otwarte przez osobę ze staffu.

— Mochi? Menedżer cię woła, niedługo wychodzisz.

Chłopak jedynie skinął głową i z uśmiechem pożegnał się z Yoongi, zaraz uderzając go w ramię. Min, zdziwiony nagłym atakiem, spojrzał na swojego kolegę po fachu z nieco szerzej otworzonymi oczami. Nie dość, że poniekąd pomógł mu, ochładzając jego dłoń, prawie dostał w twarz, to dodatkowo Park miał do niego jakieś pretensję? Czy to miało w ogóle sens?

— Nigdy więcej nie pisz do mnie "Jiminnie" — wytłumaczył Mochi, ruszając w stronę wyjścia.

Min jeszcze chwilę stał, obserwując oddalającą się sylwetkę wokalisty. Zaraz jednak się uśmiechnął, kładąc swoje dłonie na biodrach. Nie byłby sobą, gdyby nie złapał kogoś za słówko, zwłaszcza, gdy była to tak idealna okazja i doskonale widoczne niedociągnięcie.

— Powodzenia, Jiminnie Mochi — zakpił raper, śmiejąc się z twarzy wokalisty, na której można było dostrzec cień zirytowania.

W końcu Park zakazał mu pisać, o mówieniu nie wspominał.

Mochi D | YoonminWhere stories live. Discover now