Rozdział 28

6.1K 557 521
                                    

Stali przed schodami, które prowadziły na scenę, wciąż się rozglądając. Jimin miał zacząć w zupełnie innym momencie i wejść inną stroną, co jeszcze bardziej go stresowało. Jednak dopóki mógł, chciał być obok Yoongiego, by słuchać tych uspokajających słów, które czasem wypowiadał.

Zagryzał dolną wargę, powtarzając sobie w głowie tekst. Jeszcze nigdy aż tak się nie stresował jakimkolwiek występem, a to przecież jedna piosenka.

Nerwowo skakał z nogi na nogę, nucąc sobie pod nosem losową melodię i zaciskając dłonie na mikrofonie, który właśnie otrzymał.

A co, jak zapomni tekstu? Albo się pomyli? A jeżeli straci równowagę i się przewróci? Było tyle możliwości, których wokalista tak bardzo się obawiał.

A Yoongi widząc jego zachowanie po prostu przytulił go od tyłu i zaczął nimi delikatnie kołysać. Chciał go za wszelką cenę uspokoić, bo wiedział, że stres może wszystko zepsuć i sprawić, że nie wszystko pójdzie po jego myśli.

— Powodzenia — szepnął i cmoknął młodszego w kark, wypuszczając go ze swojego uścisku.

Patrzył, jak ludzie prowadzą go na odpowiednią pozycję, machając mu na pożegnanie. Wziął głęboki oddech i zaciskając mocno kciuki, ruszył na górę, by zacząć koncert.

***

Zeszli ze sceny, głośno się śmiejąc. Pomimo ogarniającego ich zmęczenia nie mogli przestać nabijać się z Yoongiego, który swoim zachowaniem rozbawił wszystkich fanów oraz występujących, sprawiając, że poważny koncert zmienił się w kabaret. 

Jednak wejście Jimina na samym początku zszokowało wszystkich w pozytywny sposób. Tak, jak przeczuwał Yoon, Parkowi poszło znakomicie, a jego głos był właśnie taki, jak przy najlepszym nagraniu. Nie mógł przestać się uśmiechać przez rozpierającą go dumę. W końcu to dzięki niemu ludzie dowiedzieli się, że ten dzieciak potrafi nie tylko ślicznie śpiewać i dobrze tańczyć. 

Jednak wszystko prysło, gdy podczas jednej z piosenek Yoona jego mikrofon wyślizgnął mu się z rąk, a on przypadkiem na niego stanął, tracąc równowagę. I gdyby nie Jimin, który złapał go w ostatnim momencie, boleśnie upadłby na scenę lub nawet całkowicie z niej spadł. 

I choć tragedia była blisko, Jimin i Yoongi nie mogli przestać się śmiać. 

Podpierali się o siebie, idąc jasnym korytarzem. Nawet tak piękny moment, jak zaśpiewana przez fanów piosenka, nie sprawiła, że Parkowi odechciało się śmiać, choć czuł łzy wzruszenia. 

— Uważaj następnym razem — powiedział w końcu młodszy, przeczesując swoje włosy. 

Mieli wchodzić już do swoich przebieralni, gdy przed nimi stanęli ich menedżerowie. Parkowi serce momentalnie stanęło, a uśmiech zszedł z ust, gdy przypomniał sobie swoje ostatnie przemyślenia na temat kontraktu. Obawiał się, że właśnie teraz ci mężczyźni powiedzą mu prosto w twarz, że to koniec wszystkiego, na co tak ciężko pracował. 

Yoongi widząc zdenerwowanie młodszego, złapał go za rękę i delikatnie gładził kciukiem, by dodać mu otuchy. Nie chciał, by ten znów zaczął płakać, a cisza, która panowała między czwórką mężczyzn w ogóle nie pomagała. 

— O co chodzi? — odezwał się w końcu Yoongi, patrząc niewzruszony na starszych od siebie mężczyzn. 

— Musimy coś wam powiedzieć, ale to... trudne — powiedział jeden z ich, na co Jimin zagryzł dolną wargę. 

— Po prostu to powiedzcie — ponownie głos zabrał raper, zerkając na wokalistę. — Im szybciej to z siebie wydusicie, tym lepiej. 

— Jimin — powiedział menedżer Mochiego. — Nie przedłużymy twojego kontraktu.

Park rozchylił wargi i zaraz wtulił się w starszego, nie chcąc płakać. Ale jak mógł powstrzymywać łzy, wiedząc, że wszystko właśnie prysło, a on mógł jedynie napisać ludziom na twitterze, że jego kariera nie jest już oficjalna? 

Min objął młodszego i już miał rzucać w stronę mężczyzny różnymi obelgami, którymi wyrazić miał swoją złość, gdy głos zabrał jego menedżer. 

— Tobie również, Yoongi. 

— Co ty pierdolisz? — powiedział raper, nieprzerwanie głaszcząc młodszego po włosach i pozwalając, by cicho łkał w jego przepoconą koszulkę.  

— Nam też jest przykro.

— To jakieś pieprzone jaja — parsknął śmiechem, samemu zaraz wtulając się w nieco drżące ciało wokalisty. 

Tyle nieprzespanych nocy, tyle pracy włożonej w każdy utwór i to wszystko po to, by usłyszeć, że nie przedłuży kontraktu? I to w momencie, kiedy szykował kolejną swoją płytę, która prawie była gotowa? 

— Jest coś jeszcze — powiedział menedżer Agusta.

— Najlepiej bądźcie już cicho — warknął, zamykając oczy. Dla niego również było to trudne, choć starał się ukryć pod maską obojętności. 

— Jako soliści nie możecie przedłużyć kontraktu..., ale jako członkowie zespołu owszem.

Yoongi wraz z Jiminem spojrzeli na nich nie rozumiejąc, co mieli na myśli. O jakim zespole mówili? Czy ustalili za ich plecami coś, nie uzgadniając tego wcześniej z nimi? A może chcieli zrobić z nich duet? 

— Zadebiutujecie ponownie — odezwał się jeden z mężczyzn. — W siódemkę. 

— W siódemkę? — zapytał cicho Jimin swojego menedżera.

— Tak. Jako nowy zespół. Gdy tylko podpiszecie nowe umowy, staniecie się członkami nowego zespołu - BTS.

Jimin z Yoongim spojrzeli na siebie, wciąż będąc w niemałym szoku. Po ich głowie krążyło jedno, to samo pytanie, którego nie mogli się pozbyć, choć odpowiedź mieli poznać niedługo. 

Co?

###

I koniec~
(Jednak jest kolejna część)

To chyba czas na kilka słów ode mnie.

Więc, na samym początku dziękuję Wam za tyle miłości, którą obdarowaliście to ff. Jest mi mega miło, że zostawialiście gwiazdki i komentarze. To, ile ich jest mnie po prostu zabiło, bo nie sądziłam, że to opowiadanie zdobędzie ponad 4,5k gwiazdek. Naprawdę jestem w szoku i bardzo za to dziękuję.

Jestem słaba w przemówieniach, więc nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać.

Po prostu dziękuję ❤
I kto wie, może do zobaczenia w kolejnym yoonminie c;

Mochi D | YoonminWhere stories live. Discover now