Rozdział 65

4.1K 286 38
                                    

Te kilka dni, spędzonych za miastem z Jamesem  dobrze nam zrobiło.Ja czuje się wręcz idealnie, James tak samo.Żal było wyjeżdżać z tak pięknego miejsca , ale obowiązki wzywają no może nie mnie bo  ja siedzę w domu, ale James już  za bardzo zaniedbał firmę co jako szef nie może do tego dopuścić.Miałam w planach , wpaść do niego na przerwie obiadowej, ale zadzwoniła do mnie Nadia ,że chce się spotkać więc zdecydowanie wybrałam to drugie tym bardziej , że tak dawno się nie widziałyśmy.Nadia,po drodze ma kupić pizze ,bo jak to stwierdziła ma ochotę na coś niezdrowego ja zresztą tak samo, ale jest też taki plus , że nie muszę nic przygotowywać jakąś nie mam ochoty dzisiaj i pomysłów.Jedynie co przygotowałam to, w salonie na stoliku szklanki ,orzeszki ,owoce  i krakersy nie ma co bardzo wyczerpujące.

Już dwadzieścia minut później , siedziałam z Nadią i rozmawiałyśmy zajadając się pizzą.

-Wiesz co, po ciąży już nigdy nie spojrzę na pizzę-powiedziałam jedząc następny kawałem.

-Yhm, już ci wieżę zawsze lubiłaś fast foody , więc słabo to widzę.Chociaż starałaś się mimo to ograniczać.

-No tak.Ale dobra ,nie ma co gadać o mnie opowiadaj co tam u was?

-Wszystko dobrze,w klinice idzie bardzo dobrze.U Olivera w pracy też.

-Jesteś z nim szczęśliwa-no wiem głupie pytanie, ale muszę je zadać bo mimo to martwię się tak jak ona o mnie.

-Jasne, że tak już dawno nie byłam tak szczęśliwa.I powiem ci jeszcze , że z Oliverem myślimy nad dzieckiem.-nie , no teraz to się zdziwiłam.

-Żartujesz.Ty , która zawsze twierdziła , że dzieci po trzydziestce bo teraz jesteś za młoda.-powiedziałam śmiejąc się.

-Chyba, mówiłam tak bo nie trafiłam na tak wspaniałego mężczyznę jakim jest Oliver.A zresztą zobacz na siebie, kto by pomyślał, że będziesz mężatką i sama spodziewała się dziecka.-no co racją ,to racja sama bym nie pomyślała.

-Masz rację.Nawet nie wiesz jak się cieszę.A powiedz mi przed ślubem czy po?

-Raczej po.Do ślubu nie zostało już tak długo, ty za niedługo rodzisz, akurat wrócisz do normy, malutka podrośnie w sam raz będzie wszystko.Do tego, chcemy kupić większe mieszkanie lub dom.

-Boże, ty na prawdę chcesz już zakładać  rodzinę.Przysięgam , że jeżeli ktoś by kilka miesięcy temu mi powiedział coś takiego o tobie, to bym go wyśmiała.-powiedziałam śmiejąc się, zresztą tak samo jak Nadia.

-Wiem , sama bym go wyśmiała.Ale jak widać , wszystko może się zmienić.Ale tak szczerze na samym początku związku z Oliverem nie byłam pewna czy chcę z nim związać się na poważnie ,ale z czasem wyszło  inaczej.

-Widać , że go kochasz i jesteś szczęśliwa.Masz inne zachowanie , typowo zakochanej kobiety.A jak z Lukasem, zawiadomisz go o ślubie?-Lukas , jest starszym do cztery lata bratem Nadii ich kontakt przez śmierć jego byłej dziewczyny się praktycznie urwał a to tylko dlatego , że ją wini za jej śmierć.

-Wiesz, mimo wszytko jest to mój brat , którego bardzo kocham i mi go tak samo brakuje nie wiem jak jemu ale mi jest ciężko z tym , że nie mamy kontaktu.Ale mimo wszystko mam jego adres wyślę mu zaproszenie mam nadzieję , że przyjedzie i nasze kontakty wrócą, a jeszcze najlepiej by było , gdyby zrozumiał , że śmierć Kim nie była z mojej winy.-mówiąc to widziałam jak jest jej ciężko, nie myśląc długo przybliżyłam się do niej i przytuliłam.

-Spokojnie , Nadia jestem pewna , że przyjdzie czas i zrozumie i sam cię jeszcze za to przeprosi.I wasze kontakty wrócą.

-Dziękuję ci Olivio, zawsze wiesz jak mnie  pocieszyć.Jedynie ty wiesz jaka jest prawda  w którą Luka nie chce mi uwierzyć.

-Wiem, ale jak sam cię nie wysłucha to przysięgam nakopie mu do dupy i sama mu wykrzyczę wszystko.-powiedziałam wstając , w celu pójścia do kuchni po sok.Jak miałam już wychodzić usłyszałam jak zaczął dzwonić telefon Nadii, który ona odebrała nie chciałam jej przeszkadzać więc zostałam jeszcze w kuchni, aż skończy rozmowę.A sama zajęłam się swoim telefonem.

-Będę już szła.-podniosłam i spojrzałam na Nadię.

-Już?Coś się stało.-zapytałam podchodząc do niej.

-Nie.Oliver do mnie dzwonił, i prosił , abym już wracała do domu bo jego rodzice chcą do nas wpaść na kolację i trzeba wszystko przygotować.

-Ale jakąś nie widzę entuzjazmu u ciebie.

-Bo go nie ma.Zawsze jak mają przyjechać, to nie mamy humoru z Oliverem.Lubią się nas o wszystko czepiać co nas dobija , ale cóż  trzeba jakąś wytrzyma te parę godzin.

-No tak, ale czekaj to może mogła bym się zabrać z tobą?

-Jasne, a gdzie ty chcesz jechać ? tylko nie mów mi , że na miasto w zaawansowanej ciąży.

-Coś ty. Chcę jechać do Jamesa do firmy, dawno mnie u niego nie było.

-W takim razie nie ma problemu.To leć się ubierać , a ja poczekam na ciebie.-szybko zebrałam się i dosłownie w chwilę byłam gotowa i mogłam jechać.Droga , minęła nam super , cały czas Nadia opowiadała mi jak układa się jej z Oliverem , a mnie to bardzo cieszyło tym bardziej, że Nadia jest dla mnie jak  siostra, która zawsze jest jak ją potrzebuje i tak samo na odwrót.

*************

Jak tylko weszłam do biura, wszyscy mi się kłaniali jak bym nie wiadomo kim była, rozumiem , że jestem żoną ich szefa no ale błagam nadal należę do normalnych ludzi.No ale cóż, nic na to nie poradzę.Weszłam właśnie na piętro , gdzie znajduje się biuro Jamesa, przeszłam właśnie obok mini recepcji, i siedziała tam chyba nowa dziewczyna bo wcześniej jej nie widziałam.Ale nic mnie to właściwie nie obchodzi i szłam dalej, przynajmniej tak planowałam.

-Proszę się zatrzymać.-krzyknęła nie powiedziała, jeżeli ona tak traktuje każdego to ja dziękuję.-Słucham o co chodzi?-zapytałam jak się tylko di niej odwróciłam, a ona akurat sza w moją stronę.

-Gdzie się pani wybiera.-zapytała i spojrzała na mnie z góry, oczywiście pierw musiała mnie całą obejrzeć , a jak tylko zobaczyła mój brzuch jej mina zrobiła się jeszcze bardziej wredna.

-Do Jamesa.Jak możesz zobaczyć.I tylko w tej sprawie mnie zatrzymujesz.Jak tak, to do widzenia.-miałam w planach już odejść , ale jak widać  to ona miała inne plany , poczułam tylko mocny uścisk na ramieniu i szarpnięcie.

-Nigdzie pani nie wejdzie, prezesowi się nie przeszkadza chyba , że jest pani zapowiedziana w co wątpię , więc teraz proszę opuścić biuro chyba , że mam wezwać ochronę.-odpyskowała

-Czy ty się słyszysz?Ja mogę przychodzi kiedy chcę i bez zapowiedzi.A teraz puść mnie z łaski swojej chyba , że chcesz mieć problemy.-powiedziałam odpychając jej rękę, i udałam się w stronę drzwi dosłownie jak miałam już wchodzić ponownie złapała mnie za ramię na co już się wkurzyłam.

-Mówiłam , że nigdzie nie wejdziesz czego nie rozumiesz.Nie przeszkadza się prezesowi , a zwłaszcza jakaś dziwka w ciąży.-jak tylko to powiedziała , zamachnęłam się i ją spoliczkowałam nie pozwolę sobie , aby jakaś sekretareczka mnie obrażała.Szybko złapała się za bolące miejsce i sama zamachnęła się , aby mnie uderzyć.Aż otworzyły się drzwi od gabinetu a w nich stał wściekły James.No to teraz będzie się działo.A ja tylko chciałam na spokojnie go odwiedzić.

**********

Hejka, wszystkim wiem dawno nie było rozdziałów , ale złapała mnie dosyć mocna grypa więc nie było szans na napisanie.Ale mam nadzieję , że się wam spodoba dzisiejszy rozdział.Dawajcie znać co sądzicie.A teraz tak jak uzbiera się 185 gwizdek pojawi się następny rozdział.:):)

Małżeństwo z BiznesmenemWhere stories live. Discover now