#17

170 9 1
                                    

Po regularnych odwiedzinach doktora Bella zaczyna czuć się coraz lepiej. Jest spokojna i możemy dawać jej mniejszą dawkę.
-Doktorze. Kiedy możemy przestać dawać jej leki?
-Myślę, że już niedługo Lucy będzie w stanie sama to zwalczyć.
-Dziękuję doktorze. Nie wiem co by mogło się stać gdyby nie pan. Jest pan naprawdę niesamowity.
Doktor wybuchł śmiechem:
-Nie prawda, mój drogi. Jestem tak naprawdę odludkiem i staram się wmieszać w tłum, by nie zniknąć.
-Ah.. To...
-Spokojnie spokojnie! -Poklepał mnie po ramieniu. -Powiedz mi mój drogi ile masz lat.
-Osiemnaście, proszę pana.
Znów na chwilę wybuchł śmiechem, po czym spojrzał mi prosto w oczy. Dzika zieleń jego oczu sprawiała, że nie mogłem się ruszyć. Zdjął okulary i przeczesał swoje kruczoczarne włosy. Wzdychając chwycił mnie za rękę i nią potrząsnął.
-W takim razie nie mów do mnie per "pan".
-Co?
-Jesteś ode mnie o rok starszy.
Patrzyłem na wyższego ode mnie, dobrze zbudowanego, szczupłego mężczyznę z oczami zielonymi jak ognie piekielne i włosami czarnymi jak smoła.
Jego śmiech przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Lucy jeszcze tylko tydzień będzie musiała brać leki. Potem już będzie mogła normalnie funkcjonować.
Usłyszałem wiadomość o jakiej mogłem do teraz tylko pomarzyć. Dlaczego, więc boję się okazać tę radość?
Ah...
To przez te ostre jak brzytwa zęby...

Córka||KuroshitsujiWhere stories live. Discover now