Rozdział 9

10.3K 448 603
                                    

Obudziłam się rano, bardzo niewyspana. Maddie przez całą noc rozmawiała z Lucasem przez telefon. Nie powiem, było mi trochę przykro. W końcu, jako dobry kolega, ze mną też by mógł po nocach rozmawiać, jednak tego nie robił. Wolał rozmawiać z jakąś fioletową lalunią.

Usiadłam na łóżku i o mało co nie krzyknęłam ze strachu. Centralnie przede mną, laleczka wyglądająca jak Maddie, patrzyła na mnie swoimi brązowymi ślepiami. Jeżeli ona ma mnie codziennie witać, to chyba ja ją powitam z koszem na śmieci.

Założyłam kapcie i szlafrok, kierując się na dół. O dziwo spotkałam tam Maddie i Amandę, siedzące na kanapie.

-Cześć.- przywitałam się.

Weszłam do kuchni ledwo widząc. Rano zawsze mam tak, że ciężko mi oczy otworzyć. Nawet jeżeli, jest już południe.

-Megan, w porządku?- Maddie spytała dziwnie na mnie patrząc.

-Tak, czemu ma być nie w porządku?-spytałam opierając się o blat.

-Bo właśnie włożyłaś pomarańcze do miski i zalałaś je mlekiem.- powiedziała uśmiechając się pod nosem. Spojrzałam na miskę. Rzeczywiście znajdowały się tam pomarańcze zalane mlekiem.

Jęknełam i wylałam mleko do zlewu. Pomarańcze umyłam, wytarłam i odłożyłam na poprzednie miejsce, czyli do miski. Poszłam na kanapę, rezygnując ze śniadania. I tak już jest po trzynastej, więc niedługo będzie obiad.

-Wychodzimy dzisiaj do restauracji, idziesz z nami?- moja siostra spytała mnie malując swoje paznokcie na żółty kolor.

Ja i Amanda, pod względem podobieństw nie mamy się czym pochwalić. Ona lubi kolory pastelowe, ja ciemne. Lubi nosić sukienki, ja ich nie preferuję. Amanda miała styl dziewczęcy, a ja jak to ująć, lubiałam ubrania, które przede wszystkim były wygodne.

-Nie mam ochoty. Zostanę w domu.-odpowiedziałam, surfując po kanałach. Trochę źle się czułam po wczoraj, więc nie chciałam nadwyrężać swojego zdrowia i nie wychodzić z domu.

Takiej wersji się trzymajmy.

-Dobra, weźmiemy Ci coś na wynos.-powiedziała uśmiechając się życzliwie. Wstała i powędrowała z Maddie na górę, zostawiając mnie samą.

***

Trzy godziny później, pożegnałam rodzinę, zamykając za nimi drzwi. Poszłam do kuchni, aby zrobić sushi. Nie mam zdolności kulinarnych, ale sushi potrafię zrobić. Gdy gotowałam ryż, zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.

-Halo?-powiedziałam przegryzając wargę.

-Dostałaś wczoraj sms'a?-spytał głos w słuchawce. Spięłam się na myśl o tym człowieku. Sam jego głos doprowadza mnie do szału.

-Tak, dostałam. Nie wiem na co liczyłeś, ale ci nie wybaczę.-powiedziałam stanowczo na jednym wdechu.

-Liczyłem, że mi właśnie wybaczysz.-zaśmiał się sucho.

-To się przeliczyłeś.-zakonczyłam połączenie, odkładając telefon na bok. Nie wybaczę mu tego co zrobił. Jego zachowanie było niestosowne i niereformowalne.

Gdy nakładałam ryż na spód sushi zadzwonił dzwonek do drzwi. To zapewne mama, jak zwykle czegoś zapomniała. Podeszłam do drzwi i zaczęłam je otwierać.

-Mamo, czasami powinnaś być bardziej ogar...-nie dokończyłam, ponieważ w moich drzwiach stał Braden. Miał minę zbitego psa, przez co spojrzałam na niego przekrzywiając głowę.

-Nie jestem twoją mamą, ale liczyłem, że się bardziej ucieszysz na mój widok.-chłopak uśmiechnął się niewinnie.

-Może mam skakać z radości?-mruknęłam poirytowana-po co tu przyszedłeś?

Meet meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora