Rozdział 18

10.2K 399 868
                                    

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Czułam jak mi pulsuje, a moja głowa wydawała się być wielkim balonem, który zaraz pęknie. Usiadłam, czego gorzko pożałowałam. Ile ona waży? Tonę?

-Nigdy więcej alkoholu - mruknęłam, gdy opadłam bezsilne na podóżki, a głowę przykryłam jedną z nich.

Leżałam w błogiej ciszy, do czasu aż nie usłyszałam tupotu nóg. Zbliżał się coraz bliżej, aż w końcu znalazł się obok mnie. Odkryłam kawałek poduszki i kątem oka ujrzałam moją rodzicielkę z skwaszoną miną.

-Czarna makabra - mruknęłam, aby nieco rozlóźnić atmosferę.

-Czarna makabra to zaraz z ciebie będzie. Coś ty sobie wyobrażała? Że się napijesz, a ja tego nie zauważę? - spytała kpiąco.

-W zasadzie, to tak - odparłam, trzymając opuszkami palców swoją poduszkę.

-A więc powiem ci jedno: kara cię nie ominie - mruknęła, opierając dłonie na biodrach.

-Mamo, ja śpię. Nie możesz mi dać kary, skoro to robię - powiedziałam w poduszkę.

-Teraz już nie śpisz - powiedziała, po czym ściągnęła ze mnie miękki materiał. - masz zakaz na wychodzenie z domu.

-Mamo! - pisnęłam. - chociaż to nie jest taki zły pomysł. Skoro szkoła się w to uwzględnia, to z chęcią przyjmę twoją propozycję.

-Widzę, że humor ci dopisuje - zironizowała. - dzisiaj nie idziesz do szkoły. Tabletki i wodę postawiłam ci na biurku.

Alex wyszła tym razem zamykając drzwi. Dzięki Bogu. Spojrzałam w sufit. Co ja wczoraj zrobiłam. A raczej co mówiłam. Nie wiem czy można to nazwać wadą - zaletą, ale zawsze, choćbym nawet wypiła cały alkohol z barku mojej mamy, to pamiętam co robiłam. Teraz jednak wolałabym tego nie pamiętać. Boże, miałam chcicę na Bradena.

Oparłam rękę na kolanie i przytrzymałam swoje czoło. Nie pokażę mu się więcej na oczy. Spalę się ze wstydu. Poważnie? Whitney Houston? Lodowisko? Krowa? Jestem skończoną idiotką.

Poczułam wibracje na łóżku, więc wyjęłam swój telefon spod poduszki. Było parę minut po dziesiątej.

-Dziewczyno! Co ty robisz? - usłyszałam podniesiony głos Jessici.

-Aktualnie usycham. Już wiem, jak się czują paprotki w moim pokoju - westchnęłam.

-A mówiłam odstaw alkohol, to nie, bo przecież Whitney nie będzie sama piła - parsknęła śmiechem. Przywaliłam sobie ręką w czoło. Ale ze mnie debilka.

-Boże - mruknęłam kręcąc głową na boki.

-Słyszałam, że chciałaś pocałować Bradena - zaczęła się śmiać.

Poczułam piekące policzki. Na bank będą mi o tym jutro zatruwać życie. Dlatego właśnie nie powinnam ruszać alkoholu. Zawsze zrobię jakąś głupotę.

-Weź, gadałam od czapy. On wcale nie jest ciachem - powiedziałam odrzucając włosy do tyłu.

-Tak, nie jest ciachem. On jest czekoladką - zaśmiała się. Jestem pewna, że mówiąc to miała banana na twarzy.

-Zabijcie mnie - rzuciłam się się w poduszki i poczułam pulsujący ból głowy.

-Zrobię to jutro - zaśmiała się. - lecę na lekcje.

-Narka. -mruknęłam i wyłączyłam telefon. Rzuciłam go na poduszki i wypuściłam powietrze ze świstem.

Potrzebuję snu. I wody.

* * *

-Zamknij się - mruknęłam, waląc ręką po szafce nocnej. Jak na złość nie mogłam znaleźć telefonu, a denerwujący odgłos budzika, nie chciał wejść w tryb uśpienia.

Meet meWhere stories live. Discover now