Rozdział 20

2.2K 110 30
                                    

Lena.

-Dobrze więc. Skoro jesteśmy, już wszystkie możemy zacząć. W tegorocznym samorządzie uczniowskim zasiadło pięć dziewczyn, w prawie jednakowym wieku. Nie wiecie, jak ogromnie się cieszę, że jesteśmy tu bez żadnego chłopaka. Oczywiście nie dyskryminuje, ale lepiej, kiedy to dziewczyny zarządzają sprawami szkoły niż chłopacy. Pamiętacie, co było rok temu? Wierzę w nas, pomimo różności i stereotypów dotyczących naszych domów. Również wierzę, że będziemy się dogadywać i razem współpracować, a kto wie, może za rok również spotkamy się w takim składzie? -zaśmiałam się. -Dobrze więc, w tym roku dom lwa będzie reprezentowała Angelina Johnson. Dom węża Pansy Parkinson, dom kruka Cho Chang, a dom borsuka Hanna Abbott. Ja natomiast jestem od wszystkich. Na początku, na naszym pierwszym spotkaniu musimy ustalić jakie plany chcemy prowadzić lub kontynuować w naszej szkole, a następnie wszystkie te pomysły przekazać naszej opiekunce. -oznajmiłam.

-A kto tak właściwie jest naszą opiekunką -zapytała Cho.

-Profesor McGonagall. -odpowiedziałam.

-Można było się tego spodziewać... -powiedziała Pansy.

-W sumie racja. -przyznałam. - Ale proszę, nie kłóćmy się już na dzień dobry o opiekuna okey? Wracając, ostatnio myślałam o szkole itd. i wymyśliłam, że mogłybyśmy zawsze coś robić w ostatnim tygodniu miesiąca... -nie dokończyłam.

-W ostatnim tygodniu? -zapytała Hanna.

-No tak! Spójrzcie na to tak. W lutym są walentynki i karnawał. Można byłoby wtedy zrobić pocztę walentynkową, tylko że zamiast liścików, róże i do nich przykleić malutką wiadomość oraz jeszcze stanowisko z wypiekami lub konkurs na najlepsze przebranie. -oznajmiłam.

-I tak w każdym miesiącu? Nie będzie to za dużo, jeśli chodzi o turniej trójmagiczny czy inne szkoły? -zapytała Angelika.

-Oczywiście, że nie! I tak większość osób się nie uczy i ma wszystko w dupie. Czekają tylko, aż ktoś taki jak my wybawi ich od wiecznej nuty. -oznajmiłam z rozbawieniem.

-No okey powiedzmy, że się zgadzam. -oznajmiła Pansy.

-Ja też, Same, niech będzie... -odpowiedziała reszta.

-Okey więc może na początek spiszemy wszystkie pomysły co do danego miesiąca i podsumujemy, a potem zapiszemy w specjalnym zeszycie? Okey więc na początek październik... -oznajmiłam, podchodząc do tablicy, a następnie chwytając za kredę.

***

-I jak było w jednej sali z Pansy? -zapytał Ron. Aktualnie wraz z trójką moich najbliższych przyjaciół siedzimy razem pod naszym ulubionym drzewem na błoniach. Rozmawiamy, jemy i się śmiejemy. Czyli tak jak zawsze.

-Nie jest, taka zła jak wielu z nas ją opisuje. Zgadzała się, ze mną bez większych problemów tylko od czasu do czasu coś komentowała, co dało się zmieść. Bardziej za skórę wchodziła mi Angelina niż ktoś inny. -oznajmiłam, ruszając ramionami.

-Właśnie czy Angelina coś o mnie mówiła?! -zapytała znienacka George, który w tej chwili zjawił się koło naszej czwórki wraz ze swoim bliźniakiem.

-Nie. Jakbyś nie wiedział, na spotkaniu rozmawiałyśmy tylko i wyłącznie o szkole. My nie chłopacy, by gadać o dupach i innych duperelach. -odpowiedziałam z dumą.

-Jasne, daje wam jeszcze dwa spotkania, a na pewno któraś z was oznajmi, jaki to jestem piękny i seksowny. -oznajmił Fred.

-Nie musisz czekać, bo ja ci to powiem. Fredzie Weasley jesteś najbardziej seksownym mężczyzną, którego kiedykolwiek spotkałam. -przez całą wypowiedź byłam cholernie poważna, ale kiedy tylko skończyłam, wybuchłam przeogromnym śmiechem.

-O ty cholero jedna. Już ci uwierzyłem! Masz, pięć sekund lepiej uciekaj! -oznajmił, przysuwając się bliżej mnie.

-Fred co?! Nie Fred! -krzyknęłam, szybko podnosząc się z miejsca.

-Cztery...

Cholipka on odlicza! Aaaaaa pomocy!

Po ostatnim słowie chłopaka, zaczęłam, uciekać ile sił w nogach licząc, w głowię od czterech w dół. Odwróciłam się, kiedy tylko dojechałam do zera. Spojrzałam za siebie. Cholipka! Biegnie! Zapierdziela jak każda dziewczyna w tej szkole, kiedy tylko zauważy Cedrika bez koszulki. Właśnie! Cedrik! Jest, na błoniach machał mi! Szybko skręciłam w okolice jeziora, do jego paczki, a następnie skoczyłam niespodziewanie między wszystkimi puchonów.

-Lena, co ty robisz? -zapytał Ced, kiedy tylko uderzyłam go przez przypadek w bark.

-Fred! On chce mnie wrzucić do jeziora! Na pewno! -powiedziałam, spanikowana wtulając się w tors bruneta. Strasznie się bałam zanurkowania w zimnym jeziorze. Nie chciałabym spędzić kolejnego tygodnia w łóżku z cholerną anginą czy bóg wie czym. Brunet na moje zachowanie zaśmiał się głośno, a następnie uśmiechnął się do mnie jak największy bad boy tej szkoły. O nie! On chce mu pomóc! Widzę to w jego oczach.

-Ej Weasley! Ona jest tu! -krzyknął Puchon, przez co gryfon w błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie.

-Pomożesz mi? -zapytał rudowłosy, kiedy brunet trzymał mnie bardzo mocno w swoich ramionach. W tym momencie nie wiedziałam, czy cieszyć się czułością i bezpieczeństwem, które odczuwałam pomimo mocnego uścisku niebieskookiego. Czy może bać się widoku zbliżającej się wody? Cholera stoimy właśnie na pomoście. Jakim cudem tak długo myślałam? Ah no tak jegooo pierfumyyyy. Ja pierdole ratunku!

-Czekajcie! -krzyknęłam, kiedy poczułam, że połowa mojej stopy nie ma już drewnianych desek pod sobą.

-Co jest królowo? -zakpili ze mnie.

-Będę chora! Ne wyjdę z łóżka przez tydzień, a nawet trafię do skrzydła szpitalnego! -oznajmiłam z płaczliwym głosem. Cholerne boję się znowu zachorować. Jako małe dziecko miałam poważne problemy z płucami. Dużo czasu spędzałam poza domem. Czy to w szpitalach, czy w górach, by mój stan się chodź, trochę polepszył. -Woda jest zimna! Nie umiem pływać! Umrę! Nie rób....

Debile. Puścili mnie. Jestem w lodowatej wodzie. Chuj im w dupę.

🌟🌟🌟🌟🌟

Liczba słów: 824
Publikacja: 11.04.2019r 

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Où les histoires vivent. Découvrez maintenant