Rozdział 26

2K 97 9
                                    

Lena. 

Gdzie się znajduję? Co się dzieje? Czemu tu jestem? 

Rozglądam się dookoła. Widzę jedną wielką walkę. Masę czarownic i czarodziei z polskimi flagami na prawych ramionach przeciwko śmierciożercą.  Walczą wszyscy. Mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci, które i tak nie mają szans. Są zbyt słabe przeciwko sługą czarnego pana. Zaczynam biec do kobiety, która rozkazuje odwrót. Podczas biegu wszystko się rozpływa. Nie widzę jej twarzy  oraz nie zdążam zadać jej ważnego pytania. Jedynie co słyszę to krzyki rannych... 

Po chwili znajduję się już w całkowicie innym miejscu. Bunkier? Jest tu duża liczba ludzi, którzy przeżyli i nie. Ponownie widzę tę samą kobietę, ale teraz mogę dostrzec jej twarz. Ona... to ja?! Nic nie rozumiem.... 

-Przepraszam! -podniosłam głos, przemawiając po polsku. Próbuje odwrócić dziewczynę za ramię, by stanęła ze mną twarzą w twarz, lecz na marne, gdyż moja ręka przelatuję przez jej ciało. Co to ma być? 

-Kamińska! Co mamy robić. Nasz plan zawiódł! -krzyczy, mężczyzna, podbiegając do blondynki. Może do mnie? Nieeee ona i ja to chyba dnie inne osoby o identycznej twarzy. Nic takiego prawda? 

-Nie mamy szans. Trzeba to zrozumieć i zaakceptować. -odpowiada kobieta spokojnym tonem głosu, jednak w tych dwóch zdaniach można wyczuć wielki ból i smutkiem. 

-Co teraz robimy? Poddajemy się? Chcesz stać się śmierciożercą?! -zapytał brunet z niedowierzaniem. 

-Nie ma takiej opcji. Nie po to nasi bracia i siostry walczyli, ponosząc ofiarę, żebyśmy odpuścili! Przyszykuj wszystkich do ostatniego planu awaryjnego. -oznajmiła pewna swojego. 

-Chcesz nas wszystkich zabić? To znaczy mamy popełnić grupowe samobójstwo, żeby oni tego nie zrobili?! -zapytał mężczyzna. 

-Dobrze wiedziałeś, na co się piszesz Woźniak! Nie wymiękaj ,teraz tylko pokaż, że umiesz się poświęcić, by ocalić świat. Od nas się zacznie, a skończy się na nim samym! -oznajmiła kobieta. 

Chwilę później zastaję namalowana na środku pomieszczenia jakiś rysunek. Widziałam go! To literka P, która na dole ma coś na wzór kotwicy! To Polska walcząca! Wszyscy zebrania zebrali się blisko niego, a ranni pozostali na swoich miejscach.

-Bracia i siostry od nas się zacznie, a na nim się skończy! W przyszłości, kiedy ta wyjątkowa osoba zacznie, odnawiać nasz naród my będziemy ją podziwiać z niebios! Nie bójcie się! Dzięki nam ona pokona czarnego pana! Mówię to wam ja! Anastazja Kamińska! Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz! -zaczęła kobieta. 

-Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz... -zaczął, powtarzał każdy obecny w pomieszczeniu, a w powietrzu ukazał się obraz innych czarownic z polską flagą na ramieniu, którzy tak jak ci tutaj zaczęli omawiać formułkę. W pewnym momencie z sekundy na sekundy zaczęły upadać osoby na ziemie. Próbowałam im jakoś pomóc, ale to nic nie dawało. Oni się zabijali...

Zostały tylko trzy osoby, a w powietrzu zamiast obrazu innych nieobecnych tu wojowników ukazał się ten znak. Cały w złocie lśniący najpiękniej w świecie. Upadła pierwsza osoba, a zaraz po niej druga. Została tylko ta kobieta, jednak i zaraz ona się poświęciła, przez co znak wybuch, a mnie otoczyła nicość... 

-Gdzie jestem?! Pomocy! -krzyknęłam, zaczynając panikować. Pomimo mojego przynależenia do domu lwa, właśnie w tym momencie zaczęłam, strać w gacie ze strachu. Czy ja również umarłam?

-Uspokój się... Jesteś bezpieczna. Żyjesz, tylko teraz po prostu śpisz. -oznajmiła kobieta podobna do mnie. 

-Co się stało?! Co to miało być?! -zapytałam zdenerwowana oraz przestraszona. 

-Ofiara. -oznajmiła spokojnie. 

-Jaka znowu ofiara! Przestań gadać jak jakiś ksiądz! Powiedz, czemu rozkazałaś im wszystkim się zabić! -rozkazałam. 

-Nie mieliśmy szans z nimi. Było ich za dużo. To było jedyne odpowiednie wyjście. -oznajmiła. 

-Może i masz racje... -przyznałam. Chyba faktycznie było lepiej zabić się niż przyłączyć się do czarnego pana. Prawda? -Ale dlaczego to widziałam? Po waszych strojach oraz mowie mogę stwierdzić, że było to dość dawno... I dlaczego ze mną rozmawiasz, skoro się zabiłaś? -zapytałam. 

-Z naszą śmiercią przepadł cały ród magiczny Polski. Jednak teraz jesteś ty. Jedyna od lat. To ty otrzymałaś, naszą moc to ty uratujesz świat od złego. -oznajmiła kobieta. 

-Ja?! Co nie! Przecież jest, Harry to on musi to zrobić... -powiedziałam z paniką. 

-Nie wiesz, jak bardzo mu pomożesz... Na razie zostawię cię w spokoju, ale gdy przyjdzie, odpowiedni czas znowu się zjawię, a teraz przyjmij nasz znak. -oznajmiła kobieta, a następnie postała w moją stronę znak walczącej Polski, który wręcz we mnie uderzył.... 

Otwieram bardzo szybko oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej, zaczynając krzyczeć. Ból niewyobrażalny. Prawe ramię.  Japierdole... 

-Hej, hej, hej Lena spokojnie. -podbiega, do mnie Hermiona następnie mnie obejmując. -A wy, na co się tak gapicie! Biegnijcie po pomoc! 

Wszystko, co następnie się wydarzyło, działo się tak szybko i gwałtownie, że niewiele pamiętam. No może oprócz tego niewyobrażalnego bólu... Niemiłosierny. Wszystko zaczęło do mnie docierać, kiedy zaczęłam popijać jakąś uspokajającą herbatkę od Snape. Obecnie siedzę w gabinecie dyrektora. Jest około trzeciej w nocy. Pięknie prawda? 

-Już? Wszystko dobrze? Jesteś gotowa nam o tym opowiedzieć? -zapytał dyrektor, na co pokiwałam niepewnie głową. -No cóż... Prosimy... -oznajmił. 

-Miałam sen... a może obraz z przeszłości? O tak zdecydowanie. Widziałam w nim kobietę, która wyglądała tak samo, jak ja... Nazywa się Anastazja Kamińska. Była chyba dowództwom podczas bitwy ze śmierciożercami. Wszystko chyba odbywało się w Polsce, w miejscu, gdzie żaden mugol by nie ucierpiał. Potem akcja przeniosła się do jakiegoś bunkru, a tam odbyła się jakaś ceremonia? Grupowe samobójstwo? Po odejściu ostatniej osoby... tej kobiety... wybuch ich znak. Widziałam go na historii. Była to litera P, która na dole miała dwie kreski, przypominające kotwice. Oznaczał on walczącą Polskę podczas zaborów i w ogóle podczas II wojny światowej... Więc po tym, jak wybuch ten znak ukazała mi się znowu ta kobieta. Mówiła coś o tym, że zabili, się przepraszam... poświęcili się dla wybranej osoby, którą okazałam się ja. To ja mam ich moc i to ja mam ich pomścić. Ich mottem było, że od nas się zacznie, a na nim zakończy, albo z prochu postałeś, w proch się obrócisz. Po tym powiedziała, że mam przyjąć ich znak i widział dyrektor co mam na ramieniu... -powiedziałam, bardziej wtulając się w koc, który mnie przykrywał. Śpiąca jestem. 

-Dobrze. Przyjdź do mnie jutro pod wieczór, a na lekcje nie idź tak samo, jak i pani Granger. Po tym niezaplanowanym zajściu na pewno nie będziecie miały siły, by rano wstać z łóżka. A teraz udajcie się do siebie. Muszę zostać sam i to przemyśleć. -oznajmił dyrektor. 

-Dobrze.. Dobranoc. -oznajmiłam, podnosząc się z fotelu, a następnie kierując się do wyjścia z moją przyjaciółką. 

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1049
Publikacja: 18.05.2019r







☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Where stories live. Discover now