Rozdział 8

3.2K 148 60
                                    

Lena
Kolejny dzień rano


Na całe szczęście moja kondycja dopisuje.


Zmęczona i troszeczkę wychłodzona usiadłam pod moim ulubionym drzewem na błoniach. Była może jakaś szósta rano, a ja od godzinny jestem już poza murami zamku co powodowało, że miałam ciszę i spokój. Śpiew ptaków był niemal wszędzie. Pomimo, że był czerwiec na dworze było dość chłodno jak na poranek przystało. Od zawsze kiedy nie mogłam zasnąć, wychodziłam z szkoły i kierowałam się na łono natury. Może i było to troszkę nieodpowiedzialne i łamałam przy tym zasady, ale od czego jest peleryna nie witka? Wczoraj do swojej sypialni wróciłam około drugiej nocy, a wyszłam z niej ponownie o piątej rano. Przez trzy godzinny próbowałam zasnąć, ale jak widać na marne. Cały czas zastanawiałam się nad niecodziennym zachowaniem Cedrika. Całe dwa lata nie mówił mi nawet głupiego "Cześć" lub "Siema", a tu nagle rozmowa?

O co mu może chodzi?

Przez kolejne kilka minut próbowałam przestać myśleć o moim znajomym? Koledze? Przyjacielu? Myśli o jego szaroniebieskich oczach zniknęły gdy odwróciłam się za swoje plecy i spojrzałam na korę drzewa o, które przez cały czas się opierałam. Było tam na prawdę dużo inicjałów. Moje, Hermiony, Harry'ego i chyba jego rodziców + jeszcze jakiś przyjaciół z ich lat no i każdego członka z rodzinny Weasleyów. Te drzewo miało już swoje lata, co można było stwierdzić po wielkości i szerokości. Było coś w nim wyjątkowego. Ciekawe co byłoby gdyby Mateusz również uczył się w Hogwarcie i posiadł magiczne moce jak ja? Jest ode mnie o trzy lata starszy, ale to wcale nie oznacza, że się różnimy. Pewnie też trafiłby do Griffindoru i umieściłby swoje inicjały na tym drzewie. Byłby taki sam jak każdy tutaj, a moje życie byłoby jeszcze bardziej kolorowe. Może się do tego nie przyznaje, ale brakuje mi jego przezwisk. Najbardziej denerwują mnie te, które dotyczą mojego drugiego imienia. Anabell. Za prawie każdym razem gdy wrócę na wakacje do domu mówi, że przyjechała "przerażająca lalka". Co poskutkowało, że ja zaczęłam do niego mówić "stary grzyb"+. Jednak pomimo tego wszystkiego doskonale wiemy, że każde z nas dla rodzeństwa i rodziców zrobi wszystko. Jesteśmy tylko my we dwoje i rodzice.

Boże jak zimno

Cholernie źle postąpiłam zakładając zwykłe legginsy i krótką koszulkę, na którą narzuciłam zwyczajną bluzę, jednak co się dziwić jak w mojej szafie są praktycznie same koszule i spódniczki? Nie mam za dużo spodni lub typowo ciepłych ubrań, co jest dość nie najlepszym rozwiązaniem gdy uczę się w "okolicach" Wielkiej Brytanii. Chociaż z jednej strony też nie mam zamiaru zmieniać swojego stylu, by czuć się potem niekomfortowo. Spódniczki i koszule zawsze idealnie ze sobą współpracują co sprawiało miły wizerunek dla oka z czego jestem zadowolona.

Kurde najpierw chód, a teraz ból z tego cholernego miejsca.

Od dnia narodzin posiadam znamię księżyca. Takiego, który wygląda jak połowa koła. Od czasu do czasu potrafi mnie zapiec, co oznacza tylko jedno. Czkawka się zbliża. Moje ciało było cholernie trudne do zrozumienia. Kto, by się spodziewał, że przez głupie pieczenie będę dostawała czkawkę? No chyba nikt. Przez co jak raz pojechałam z państwem Weasley do czarodziejskiego lekarza sam nie wiedział co ma powiedzieć. Wymyślił tylko tyle, że może to oznaczać powiązanie sami wiecie z kim. Tak samo jak ma Harry w co ja nie mam zamiaru wierzyć. Jak pewnie już wiecie od wielu, wielu lat jestem jedyną czarownicą Polskiego pochodzenia. Wielu starszych czarownic i czarodziejów mi mówi, że w mojej krwi płynie moc wszystkich zabitych czarownic i czarodziejów przez czarnego pana, że to właśnie oni wszyscy się we mnie odrodzili. Jednak jak mówiłam nie mam zamiaru się tym przejmuje lub w to wierzyć. Tak samo jak plotkami na mój temat odkąd jakaś baba napisała o mnie artykuł w Proroku Dziennym. Same głupoty.

Ciekawe czy moi rodzice o tym cięgle pamiętają?

Do dnia dzisiejszego pamiętam ich miny, gdy zobaczyli pierwszy raz magiczną gazetę, a co dopiero artykuł o ich własnej córce. Również pamiętam jak prosili Weasley'ów, by to jakoś odkręcili lub przynajmniej nie pozwoliliby, żeby sytuacja się powtórzyła. Jeśli chodzi o tą rodzinę są oni dla mnie jak drugi dom tylko, że magiczny, gdyż w moim prawdziwym domu oddaje zawsze różdżkę mojej mamie, żeby pracowałam równie ciężko jak pozostała rodzina nie magów. Natomiast u rodziny Weasley'ów wszystko jest odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Tam wręcz każą mi używać magi bo po co się przemęczać skoro można sobie ułatwić? Co do domowników wszyscy kochają mnie a ja ich, ale w sensie takim przyjacielskim. Bo kochać rodzinę w ten jedyny sposób można tylko jedną. Najbardziej uwielbiam Fred'a i George'a oni po prostu są cudowni na wszelkie możliwości!

Co do..

-Widziałem cię z okna zamku. Jest zimno, a ty masz na sobie jakąś cieniutką bluzę. Przyniosłem ci moją, tą która jest naprawdę cieplutka i minutka, a do tego kocyk i ciepłą czekoladę. -usłyszałam bardzo znajomy głos.

-Cedrik, na prawdę nie musiałeś -powiedziałam w ogromnym szoku.

-Musiałem, masz czerwony nosek i policzki. Na pewno z zimna, a widząc, że siedzisz tu dość długo uważam, że nie masz zamiaru już teraz wracać do zamku.

-Dziękuję -powiedziałam chcąc zabrać od chłopaka ciepły napój, na co ten przyciągnął go bardziej do siebie.

-Nie dostaniesz ciepłej czekolady do póki nie założysz bluzy. No już -rozkazał

-Cedrik ja.. -nie dokończyłam

-Albo bluza i czekolada, albo będziesz paczyła jak piję bez ciebie -wyszczerzył się -To jak? -spojrzał na mnie z zaciekawioną miną.

-No dobrze -powiedziałam nie pewnie, chwytając za żółty materiał ubioru. Kiedy bluza okrywała mnie z każdej strony, dopiero teraz potrafiłam chłopakowi przyznać rację. Była cholernie mięciutka i milutka co spowodowało, że poczułam się jak w wygodnym łóżeczku. Wręcz się w niej rozpłynęłam.

-Grzeczna dziewczynka, a czekolada w nagrodzie -powiedział podając mi napój, a następnie założył kaptur "mojej" bluzy na moją głowę. Na sam koniec usiadł bardzo blisko mnie i przykrył nasze nogi kocem. Dopiero teraz mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Policzki w delikatnych rumieńcach, które dodawały mu uroku. Włosy w porannym nieładzie oraz bluza, która była identyczna do "mojej".

Jakiś czas później

-Wakacje spędzam w domu. Z najbliższymi, a dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego jadę do Weasley'ów, z którymi mam wybrać się na Światowe zawody w Quidditchu. Wiesz przynależność do drużyny i interesowanie się tym sportem zobowiązuje. -oznajmiłam, gdy wchodziliśmy do budynku szkoły. Mój towarzysz chciał już coś powiedzieć, ale przerwał mu piskliwy "męski" głos.

-Ooo Szlamo ty moja kochana! Jesteś kolejną w jego łóżku? -oznajmił Draco za naszych pleców. 

-Coś ty powiedział?! -odezwałam się jako pierwsza odwracając się przodem do tlenionego bałwana.

-Nie musisz się wstydzić. To nic takiego, że się puszczasz. W dodatku z tym Panem. Zapamiętaj sobie na przyszłość jak już ci się znudzi lub kopnie cię po prostu w dupę ja ciebie chętnie przygarnę. -odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. 

-Draco zamknij się lepiej, albo wklepie twojemu domu tyle punktów, że nie będzie uznawany nawet za dom. -odezwał się Cedrik.

-Już się boję, dobrze wiemy, że jeśli mnie dotkniesz stracisz stanowisko prefekta, a chyba byś tego nie chciał? -oznajmił, zwycięsko się przy tym uśmiechając.
W mgnieniu oka znalazłam się koło blondyna, który uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej co sztucznie odwzajemniam, jednak nie trwało zbyt długo, ponieważ uderzyła to kolanem w cokolwiek on tam ma.

-Zapamiętaj na przyszłość, ja zawsze będę mogła Cię dotknąć. -powiedziałam z sztucznym uśmieszkiem, a następnie wróciłam do Ceda oddalają się z nim jak najdalej od leżącego na ziemi chłopaka.

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1217
Publikacja: 10.02.2019r

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz