Rozdział 47

1.5K 55 2
                                    

Lena

-Ted! Nie wolno! -podniosłam głos na rocznego chłopczyka, przez co dziecko wystraszone, przestało rysować kredkami, po ścianach mojego biura. Jednak osiągnęłam efekt, którego nie chciałam. Dwumiesięczne dziecko podeszło do mojego biurka, przy którym siedziałam, wpełzł się jakoś na moje kolana, a następnie się do mnie przytuliło. Czy tak powinno robić roczne dziecko? Znaczy nie, żebym nie byłam zadowolona czy coś, ale trochę mnie to dziwi. Brunecik od miesiąca umie chodzić, a już wchodzi, na moje kolana bez problemu więc co będzie dalej?  Chcąc nie chcąc pozostawiłam wszystkie formularze, dokumenty itp do wypełniania, obejmując Teda. Uśmiechnęłam się na jego "przepraszające" spojrzenie co po chwili odwzajemnił. 

-Idziemy na obiad spotkać się z wujkiem? -zapytałam, na co dziecko radośnie uderzył swoimi malutkimi dłońmi o siebie, zaczynając się śmiać. -Ciocia musi, cię ubrać wiesz? -powiedziałam, na co chłopak spojrzał na mnie w stylu "żartujesz sobie ze mnie" po czym ja potrząsnęłam głową. Ten na mój gest zeszedł, szybko z moich kolan udając się do wózka. Myślał pewnie, że ja sam w nim usiądzie, to go nie wyjdę i nie będzie musiał się ubierać w kurtkę wiosenną. Tu się chłopcze mylisz. Podniosłam się ze swojego miejsca, chowając najważniejsze dokumenty do szafki, zakluczając ją. Następnie odłożyłam swoją torebkę pod spacerówkę. W końcu, nadchyliłam, się nad chłopcem, wyciągając go. Brunecik kopał, mnie i uderzał swoimi raczkami, na co mówiłam mu, że tak nie wolno. Po ubraniu go chciałam usadzić Tediego z powrotem do spacerówki, ale brązowooki popatrzył, się na mnie słodziutko unosząc swoje dłonie do góry w geście "chce na apa". Wzięłam go, oparłam na swoim prawym biodrze, a następnie ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia, prosząc jedną z pracownic, żeby wyciągnęła mi wózek. Mijam różne pomieszczenia i ludzi się w nich znajdujących. 

Jestem tak ogromnie dumna z samej siebie, że pomimo tylu sprzeciwów udało mi się założyć własną firmę na pokątnej. Budynek składa się z dwóch pięter o szerokości Biedronki (sklep). Posiadam chyba wszystko, czego brakowało czarownicą. Fryzjer od wszystkiego, tatuaże, masaże, paznokcie, kolczyki i tak dalej. Muszę przyznać szczerze, że było ciężko znaleźć pracowników z tego fachu, ale się udało. Pomimo że pracuje dla mnie około stu osób, jesteśmy zgraną drużyną. Cały interes uruchomiłam trzy miesiące temu, a przyniósł on niemałą sumkę dzięki czemu, już za niedługo będziemy mogli przenieść się z Cedrikiem na swoje. Dzisiaj podczas drzemki Tediego, znalazłam kilka interesujących ofert, ale wracając co do firmy. Przez założenie jej stałam się "sławna". Gazety codziennie wypisują o moim wybiciu się w świecie biznesu magicznego. Można powiedzieć, że stałam się, ikoną mody co mnie rozmiesza. Zawsze przed pójściem spać, planuje, co jutro ubiorę, dzięki czemu zyskuje sporo na czasie rano. Malowanie schodzi mi  około dwudziestu minut. Pracując, wypełniając przeróżne dokumenty, zajmując się rocznym dzieckiem, domem i pielęgnując, mój związek z Cedrikiem muszę ogarnirować sobie czas. Właśnie! Oprócz opisywania moich sukcesach praca zaczyna wchodzić się w moje prywatne życie. Na szczęście mam taki wspaniały związek z moim narzeczonym, że rozmawiamy, na wszystko, co tam wypisują. Większość jest prawdą, ale zdarza się również wyolbrzymienie. 

-Eva wychodzę, wrócę za dwie-trzy godzinki. Dacie sobie radę beze mnie prawda? -zapytałam, dziewczynę, która wyjechała wózkiem Tediego przed budynek pracy. Wsadziłam tam mojego chrzestniaka, który zaczął bawić się swoim misiem od biologicznych rodziców. 

-Oczywiście, szefowa nie musi, się o nic martwić. Dzisiaj, jest mały ruch. -odpowiedziała blondynka uśmiechnięta od ucha do ucha. 

-Ufam, ci na słowo. -powiedziałam. -Do zobaczenia. -dodałam. 

******

-Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać. -powiedział mój narzeczony, zasiadając na krześle naprzeciwko mnie, podczas gdy ja karmiłam na swoich kolanach Teda. Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam, że nic takiego się nie stało. 

-Jak było na uczelni? -zapytałam, karmiąc cały czas chłopczyka. 

-Naprawdę dobrze. -uśmiechnął się. -Zanim się obejrzę, będę miał swoje pierwsze studia za sobą. -wyznał chłopak. 

-Wiem, tylko na to czekam. -powiedziałam, tajemniczo się uśmiechając. 

-Dlaczego? -zapytał brunet, niczego nie rozumiejąc, marszcząc przy tym brwi. 

-Lubie oglądać się w garniturze. -odpowiedziałam, popijając swój napój. 

-A ja cię bez niczego. -powiedział, uśmiechając się jak głupi, następnie zamawiając jedzenie. Ja już swoje miałam i obecnie dzieliłam się z nim z chłopczykiem. Wraz z narzeczonym rozmawialiśmy bardzo długo, jedząc w międzyczasie nasze zamówienia. Uwielbiałam z nim spędzać wspólny czas nie tylko w łóżku. Razem było nam dobrze zawsze i wszędzie. 

-Cedrik, możesz wziąć Teda do siebie? Muszę iść do ubikacji. -zapytałam, po chwili jak przeszło koło mnie grillowane mięso. Sama również jadłam mięso, ale takie, które nie waliło. Oczywiście do tego sałateczka, ziemniaczki i kawa oraz cola do picia. Ostatnio jem zbyt dużo... 

-Wszystko okey? -zapytał chłopak, chwytając mnie za dłoń. 

-Tak, tak tylko muszę siku. -powiedziałam, co również było prawdą. Również często odwiedzam toaletę. 

-Okey dawaj mi go tu. Teraz ze mną będzie jadł. -odpowiedział zadowolony. Po posadzeniu Teda na kolanach Cedrika ruszyłam do toalety, w której zrobiłam psi psi, oraz  przepłukałam twarz. Dobrze, że dzisiaj nie miałam makijażu. Po chwili wróciłam na swoje miejsce, z lepszym samopoczuciem. Idąc z powrotem na swoje miejsce, zauważyłam, że jest ono zajęte przez jakąś kobietę, której nie znam. Czarnowłosa ewidentnie flirtowała z moim narzeczonym. Zdenerwowałam się. Zbulwersowana ruszyłam do stolika, przy którym zrobiłam, niemałą awanturę oczywiście szybciej uprzedzając się czy czasem nie jest to ktoś z rodziny chłopaka, czy z naszych znajomych. Mina dziewczyny była bezcenna, kiedy powiedziałam na głos całej restauracji, że jak jej nie wstyd odbijać cudzego narzeczonego, z jednym dzieckiem i drugim w drodze. Dziewczyna po tym tekście stała się cała czerwona na twarzy, po czym przeprosiła i odeszła od nas wychodząc całkowicie z pomieszczenia. Zadowolona zajęłam swoje miejsce z powrotem. 

-Lena... czy ty jesteś w ciąży? -zapytał szokowany Cedrik. Cholera niechcący, nastraszyłam, swojego ukochanego chcąc odstraszyć tamtą lafiryndę! 

-Oczywiście, że nie. Chciałam po prostu pozbyć się twojej nowej koleżanki raz, a porządnie.-odpowiedziałam, popijając swój napój. 

-Moja kochana zazdrośnica. -zaśmiał się chłopak, chwytając mnie za dłoń. -Pamiętaj, jeśli jednak zdarzy się nam wpadka, mów mi od razu. Chce o tym się dowiedzieć jako pierwszy, by spędzić tylko z tobą, Tedem i naszym dzieckiem trochę czasu, zanim cała rodzinka się zleci. -oznajmił chłopak uśmiechnięty od ucha do ucha. 

-Spokojnie kochanie. Jestem na tabletkach. Trochę nam to zajmie. -odpowiedziałam uśmiechnięta, nie wiedząc, w jakim wielkim błędzie żyję. 

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1016
Publikacja: 01.09.2019r

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Where stories live. Discover now