Rozdział 36

1.7K 84 20
                                    

Dumbledore

-Wczoraj wydarzyły się sytuacje, o których ministerstwo zakazało, mi mówić jednak byłoby to nie fair dla tych trzech osób co przeżyło tyle tragedii w tych ostatnich godzinach. Jak pewnie już niektórzy z was słyszeli, Cedrik Diggory żyje. Został, on ożywiony dzięki swojej przyjaciółce.  Dawno temu za takie niezwykłe talenty jej rodacy zostali zabici, ale teraz świat się zmienił, jak i zresztą ludzie. Mam nadzieje, że to, co spotkało pana Diggory, który został, uśmiercony przez samego Lorda Voldemorta nie pójdzie, na marne. Niestety najbliżsi panny Krawczyk mieli, z nim konfrontację. Nie udało się im już pomóc. Mam nadzieje, że dzięki odwadze tej dwójki i Harry'mu Potterowi zapamiętacie jedno. Po mimo że pochodzimy, z różnych krajów mówimy różnymi językami to nasze serca i tak biją jednym rytmem. Przyjaźnie zawarte w tym roku będę najsilniejszymi, jakie kiedykolwiek posiadaliście, a to dzięki im wszystkim.  Bardzo chciałbym wam podziękować, za ten rok szkolny. Puchar domu został przydzielony dzień przed turniejem, więc wszystko powinno, być wiadome.  Mam nadzieję, że spotkam, się z wami wszystkimi za rok. Teraz proszę się rozejść do swoich domów i czekać do wyznaczonej godzinny na wyjazd ze szkoły. 

Po wygłoszeniu przeze mnie przemowy, spowodowanej zakończeniem roku szkolnego, zasiadłem na swoje miejsce przy stole nauczycielskim. Obserwowałem, jak każdy uczeń hogwartu opuszcza wielką salę, z różnymi emocjami wymalowanymi na twarzy. Jedni się cieszyli, że w końcu nadeszły długo przez nich oczekiwane wakacje, inny natomiast intensywnie myśleli nad zaistniałym wczoraj wydarzeniem. Opowiedziałem młodzieży prawdę, ponieważ uważam, że jest to ogromnie potrzebne. Tylko nieliczny uwierzyli w powrót czarnego pana. Jestem tego świadomy, ale kiedyś wspomną moje słowa. Obecnie est najważniejsze, że nikt kilkanaście godzin temu nie stracił życia. Po krótko przeprowadzonej rozmowie udałem się do mojego gabinetu w towarzystwie Minerwa McGonagall. Wraz z siwowłosą i Molly oraz Arturem Weasleyami musimy ustalić co dalej stanie się z panną Krawczyk. Doskonale pamiętam jak na swoje lata dzień, w którym odwiedziłem ją w wielu jedenastu lat. Była ona ogromnym wyjątkiem. Zazwyczaj do hogwartu są przyjmowane tylko dzieci z Wielkiej Brytanii (Anglia, Walia i Szkocja), ale ona nie mogła pozostać bez wiedzy magicznej lub trafić do "sąsiedniej" szkoły. Wiedziałem, że w Hogwarcie poczuję się jak u siebie w domu, że pozna odpowiednich ludzi. Od kilku lat staram się przyjmować różne dzieci z różnych zakątków świata. Taka, które na przykład nie mają możliwości nauk w domu lub innych szkołach. Niektórym z grona pelagicznego dość mocno to się nie spodobało przez zmienianie tradycji, ale mało mnie to obchodzi, jeśli jakieś dziecko potrzebuje pomocy. 

Dwójka rudowłosych, czekało już na mnie w moim azylu. Po przywitaniu się i omówieniu spraw niezwiązanych z adopcją blondynki nadszedł w końcu czas, aby rozpocząć dialog na ten temat. Jedynymi dobrymi i chętnymi opiekunami dla dziewczynki było państwo Weasley. Gdy większość była już umówiona niespodziewanie do mojego gabinetu wprosił się Amos Diggory, który wraz z mężatką zaczęli wykłócać się o prawa adopcyjne nad dziewczyną. Swoją decyzję podpierali na fakcje, że są zazwyczaj wdzięczni i dłużni piętnastolatce za uratowanie ich jedynego syna. Po dość burzliwej "rozmowie" doszło do podjęcia decyzji. Od dziś opiekę nad blondynką będą posiadali Amos Diggory ze swoją ukochaną. Państwo Weasley z początku nie byli z tego faktu zadowoleni, ale wszyscy obecni w pomieszczeniu uznali, że tak będzie najlepiej. Rudowłosi posiadali już siódemkę własnych dzieci, a z finansami bywało różnie. Przez zaistniałą sytuację musiałem zapoznać brązowowłosych z zakonem feniksa. Na ten temat rozmawialiśmy również długo co o sprawie brązowookiej. Gdy wszystko było, ustalone poprosiłem moją zastępczynię, aby poszła po dwójkę nastolatków. Lenę Krawczyk i Cedrika Diggory. 

Dzieciaki z początku wyglądały na przestraszone, ale po upływie czasu coraz bardziej przestawały się spinać. Pomysł o wspólnym zamieszkaniu Leny z państwem Weasley spodobał się o wiele bardziej z niż państwem Diggory. Pewnie przez relacje, jakie między nimi panowały. Małżeństwo Weasleyów dziewczyna znała od małego, a rodziców swojego przyjaciela poznała właśnie teraz. Cała rozmowa z młodzieżą trwała około dwóch godzin. Potem każdy udał się do siebie, a ja w końcu mogłem zająć się swoimi słodyczami w ciszy i spokoju. 

Lena

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Minęło kilka godzin od mojego spotkania z moimi nowymi prawnymi opiekunami. Nie znam ich prawie w ogóle. Zamieniłam z nimi tylko kilka zdań, ale uważam ich za odpowiednich ludzi, z którymi mam zamieszkać. Oczywiście wolałabym Weasleyów. W ich domu spędziłam naprawdę dużo czasu, czułam się tam jak u siebie. Dzielenie pokoju z Ginny czy poranne śniadania w towarzystwie bliźniaków były moją rutyną przed i po zakończeniu roku szkolnego. Przecież będę mogła ich odwiedzać. Nowe miejsce zamieszkania, niczego mi nie zakazuje. Jeśli chodzi o Cedrika, ucieszył się niesamowicie. W drodze z gabinetu dyrektora do skrzydła szpitalnego, a następnie do obrazu grubej damy opowiadał mi przeróżne historie o swojej rodzinie. Na szczęście rozmawialiśmy już normalnie. Podczas udawania się do Dumbledore trochę było sztywno. Nie ukrywam, jest mi cholernie ciężko po stracie całej rodzinny. Zdawałam sobie sprawę, że przypadnie mnie jakaś rodzina, albo trafię do domu dziecka. Wolałam to pierwsze niż to drugie. W nocy duża część poświęciłam na planowaniu co dalej. Wyobraziłam sobie dom i rzeczy w nim. Zaczęłam, od rozpiski co takiego wezmę ze sobą w nowe miejsce, a co schowam do pudełka, na które rzucę zaklęcie, by zmieściło się do niego nieskończenie wiele przedmiotów. Po tym zajęciu zapisałam kolejną stronę mojego pamiętnika, który zaczęłam, prowadzić odkąd skończyłam jedenaście lat. Są tam wszystkie przygody moich najbliższych i moja przeżycia. Gdy to skończyłam, wzięłam się za projektowanie ubrań. Wzięłam się za to kilka miesięcy temu. Jak na razie nie szło mi najgorzej. Przez cały ten czas myślałam o moich najbliższych, a pojedyncze łzy uderzały o zapełniające się kartki. Na szczęście Cedrik uszanował moją, dedycje i dał mi całkowity spokój. Poszedł po prostu spać. Teraz na dziedzińcu naszej szkoły każdy żegna się z każdym, a za chwile mamy udać się do wózków konnych, które jeżdżą same. 

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słow: 961
Publikacja: 01.07.2019r

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Where stories live. Discover now