Rozdział 4. Jego złość

1K 112 69
                                    

   Patrzył na nich już od dłuższego czasu, ale choć bardzo się starał, nie potrafił wychwycić ani jednego słowa z rozmowy Hinaty i Sugawary. Stali dobre kilka metrów od niego i pomimo tego, że dźwięk na sali gimnastycznej niósł się jak w pustym tunelu, nie był w stanie odróżnić ich głosów od rozmów reszty drużyny, wymieszanych ze skrzypieniem kółek wózka na piłki i odgłosami towarzyszącymi odbiciom, które mieli ćwiczyć. Chociaż, gdy Kageyama rozejrzał się ukradkiem po sali, zauważył, że nie tylko on, Hinata i Sugawara robili nie to, co powinni.

   Yamaguchi i Tsukishima rozmawiali o czymś, od czasu do czasu odbijając piłkę o ścianę. Yachi woziła wózek bez przerwy po sali, żeby chłopcy nie musieli wciąż do niego podchodzić. Już ostatnio wspominała, że czuje się bezużyteczna, więc chciała to chyba jakoś nadrobić. I najwyraźniej ani trochę nie zrażał jej fakt, że to, co robi, tak naprawdę nikomu się nie przydaje. Nishinoya i Tanaka kręcili się koło Kiyoko, robiąc tak dziwne rzeczy, że Kageyama niemal od razu odwrócił wzrok. Dwa kroki za nimi Asahi nie wiedział, co ze sobą począć – jak zwykle trzymać się Nishinoyi, czy dołączyć do małej grupki, gdzie Ennoshita razem z pozostałymi ćwiczył odbicia. No i jeszcze Hinata i Sugawara, którzy dyskutowali o czymś zawzięcie, od czasu do czasu śmiejąc się cicho, i on, Kageyama, stojący na środku i próbujący ich podsłuchiwać. A wszystko przez to, że Daichi gdzieś wyszedł i zostawił ich samych, naiwnie wierząc, że zrobią to, co im kazał.

   Kageyama postąpił następne dwa kroki w prawo, żeby stanąć bliżej Sugawary i Hinaty. Wciąż nic nie słyszał, ale zawsze to dwa kroki bliżej.

   – Podsłuchiwanie – odezwał się nagle ktoś tuż obok niego. – Robisz to źle.

   Kageyama odwrócił się tylko po to, by ujrzeć wykrzywioną złośliwym uśmiechem twarz Tsukishimy. Stojący obok niego Yamaguchi zachichotał cicho pod nosem.

   – Odczep się – odparł Kageyama sucho i odwrócił się znowu do obiektu swoich obserwacji. Jednak Kei nie zamierzał dać mu spokoju.

   – Nie wiedziałem, że jesteś aż takim zazdrośnikiem – powiedział cicho. – On tylko z nim rozmawia, jak zaczną chodzić na schadzki w szkolnym schowku, raczej zauważysz.

   – Dobre, Tsukki.

   – O co wam chodzi? – obruszył się Tobio, rezygnując ze swojej nieudanej próby podsłuchiwania i odwracając się do nich z gniewną miną.

   – Nam? – zdziwił się Tsukishima. – O nic. Nie możemy czasem z tobą pogadać jak koledzy z drużyny?

   Kageyama zmrużył oczy.

   – Wy nie możecie – odparł całkiem poważnie. – A poza tym, co wam do tego, co robię?

   Kei wzruszył ramionami.

   – Zastanawiałem się tylko, czy miłość w jakiś sposób cię zmieniła, ale chyba nawet ona wystraszyła się twojego uśmiechu.

   Kageyama wzdrygnął się na jego słowa. Czyżby Tsukishima wiedział, co było między nim a Hinatą? A jeśli tak, to jak się dowiedział? Przecież byli ze sobą od niedawna, a poza tym bardzo się pilnowali, żeby drużyna niczego nie zauważyła. W każdym razie Kageyama się pilnował. I Hinaty, przy okazji.

   – Nie wiem, o co ci chodzi – powiedział, mając nadzieję, że cokolwiek Tsukishima wiedział, teraz da mu spokój. Ale się pomylił.

   – No, patrzcie go – rzucił Kei, po części do Yamaguchiego, po części w przestrzeń. – Nie dość, że gej, to jeszcze głupi.

   Dłoń Kageyamy zacisnęła się na kołnierzu jego koszulki, zanim jej właściciel w ogóle zdał sobie sprawę z tego, co robi. Tobio zacisnął zęby, a jego oczy zdawały się wręcz płonąć, jakby chciał jednym spojrzeniem spalić Tsukishimę na popiół.

Chmury || KageHina ||Where stories live. Discover now