N

723 39 0
                                    

- Zacznij, kiedy będziesz gotów – powiedział Yoongi.

Czy był gotów? Nie.

Jimin cały czas leżał na drugim chłopaku. Czuł od niego bojącą troskę, jak i ciepło którego nie chciał zostawiać.

- Zaczęło się kilka lat temu. Kiedy mój tata zginął w wypadku. Moja mama dowiedziała się, wtedy, że choruje na rzadki nowotwór, na którego nie ma leku. Od kilku miesięcy leży w szpitalu. Codziennie ją odwiedzam i czasami zostaję na noc, kiedy już zaśnie. Inaczej wygoniła by mnie. – tu zrobił krótką przerwę, aby wziąć głęboki oddech. - Przedwczoraj dostałem telefon, że ... - ponownie z jego oczu popłynęły łzy. Yoongi pokrzepiająco głaskał go po plecach. Nie mógł sobie wyobrazić, co ten mały osobnik przeżywa wewnątrz siebie. – jej stan się pogorszył. Że nie zostało jej dużo czasu. A do tego jak próbowałem skontaktować się z Taehyungiem, to miał mnie w dupie, to dlatego wtedy napisałem do ciebie.

Jimin ostrożnie się podniósł i spojrzał na swojego słuchacza, który patrzył na niego z wielkimi oczami.

- Taehyung? Kim Taehyung? – dopytywał Yoongi.

- Taaaa, skąd go znasz?

W głowie Min już układał przemowę dla Taehyunga jak już przywali mu kilka razy.

- To chłopak tego pieprzonego królika... Mojego przyjaciela – dopowiedział, gdy zobaczył pytające spojrzenie Jimina.

- Dziś jak wróciłem do mieszkania, to wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą. Przepraszam, że wciągam cię w to, ale potrzebowałem komuś się wygadać.

- Jimin, posłuchaj mnie teraz uważnie. – Yoongi usiadł, ale nadal nie wypuścił go z uścisku. – Bardzo mnie to cieszy, że napisałeś akurat do mnie. Chcę ci pomóc i nie zostawię cię, szczególnie teraz.

Park chciał odpowiedzieć, ale zostało to przerwane przez dzwonek telefonu.

Wyrwał się i pobiegł do telefonu. Szpital.

- Tak słucham?

- Jimin, tak bardzo nam przykro ... - rozpoznał drżący głos Pani Kwon, - Twoja mama odeszła godzinę temu, robi-...

Ale Jimin tego już nie usłyszał. To było już dla niego za dużo. Jego ciało bezwładnie upadło na podłogę.

- Jimin!

Yoongi natychmiast rzucił się na pomoc. Chwycił za telefon, połączenie nadal trwało.

- Jimin, halo?

- Dzień dobry, z tej strony Min Yoongi, przyjaciel Jimina. Jimin zemdlał.

- Witaj Yoongi. To z szoku. – drżący głos kobiety nadal rozbrzmiewał w słuchawce. – Połóż go na łóżku bądź kanapie, ale najpierw zobacz, czy nie uderzył w coś głową.

- Nie na szczęście nie.

- Więc połóż go i monitoruj jego stan. Możesz mu zrobić zimny kompres za jakiś czas, a jeśli się nie odzyska przytomności, wezwij pogotowie. Najważniejsze jest teraz, żeby ktoś z nim był, rozumiesz?

- Dobrze rozumiem. Proszę mi powiedzieć co się stało.

- Mama Jimina zmarła godzinę temu, proszę przekaż mu, że robiliśmy wszystko, aby przywrócić ją do życia, lecz nieskutecznie.

Yoongi zbladł na tą wiadomość.

- Dziękuję Pani.

- Do widzenia. Proszę opiekuj się tym chłopakiem.

- Obiecuję.

Do jego uszy dotarł dźwięk zakończonego połączenia.

Schował telefon do kieszeni i najostrożniej jak potrafił podniósł Jimina. Celował w pierwsze drzwi, że to sypialnia chłopaka i trafił. Ułożył go na łóżku i przykrył kocem.

Było mu tak cholernie przykro. Po jego policzkach popłynęły łzy. To był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy pozwolił sobie na płacz. Chciał zabrać chociaż połowę cierpienia jakie odczuwał Park.

Szybko się uspokoił, bo musiał jeszcze opieprzyć jedną osobę.



Promise | yoonminWhere stories live. Discover now