2.

349 17 1
                                    

W wesołych humorach przeszłyśmy do klasy, w której mieliśmy z innymi czekać na naszego nauczyciela. Szkoła nie była duża , zadbana i dość przyjazna lub po prostu ja tak uważam. Na parkingu przed nią były ławki , na których można było usiąść gdy było ciepło. Nigdy raczej tam nie siadam bo z reguły są tam kłęby dymu wypuszczane przez palących uczniów. Na wejściu hol, schody do szatni z dwóch stron i główne wejście zarezerwowane tylko dla nauczycieli. Moja sala mieści się na drugim piętrze. W drodze do niej zauważyłam mojego chłopaka w garniturze, stojącego pod klasa z kolegami. Podeszłam, więc do niego i przytuliłam. Od razu wyczułam papierosy.

-Raph czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam odchodząc od niego tak bym mogła na niego spojrzeć.

-Nie, skąd taka myśl wogóle? -widziałam zakłopotanie w jego zachowaniu. Nie żebym miała coś przeciw papierosom ale jakoś mnie do nich nie ciągło a Raph uważał to za świństwo, co tym bardziej mnie zdziwiło, że nimi śmierdzi.

-No nie wiem, może dlatego, że śmierdzisz fajkami?

-To Matt palił przy mnie i dlatego. - Nie chcąc się kłócić zakończyłam tylko zwykłym ok i poszłam do klasy bo już dochodziła ta godzina. Rozpoczęcie roku jak zawsze nudne nawet jak dla mnie, więc czekałam tylko na to, aż stąd wyjdę i przebiore się w normalne ubrania bo szpilki to ewidentnie nie mój styl. Po dwóch godzinach przemówień i ostrzeżeniach jak to będzie w tym roku ciężko nareszcie wyszłam z budynku.

-Jak to dobrze że będziemy się teraz więcej widywać. - z ekscytacja mówiła do mnie Rose w drodze do jej auta.

- Tak, ja też jestem szczęśliwa.

-Ana.... -przyjaciółka stanęła i zaczęła szturchać mnie w stronę wyjścia ze szkoły. Odwróciłam się zdezorientowana i zaczęło się we mnie gotować.

-Co się tu... -nie dokończyłam i szłam w stronę zdarzenia. Mój chłopak paląc w najlepsze fajkę rozmawiał z największą pokraka tej szkoły, wcielonym złem i uosobieniem głupoty w jednym. Angelika... Wysoka brunetka z twarzą.... No cóż pozostawiająca wiele do życzenia, rozmawiała z moim chłopakiem w zdecydowanie zbyt bliskiej odległości. Nie nawidzę jej a Raphael o tym wie jak nikt inny, bo to jego BYŁA.

-Cześć skarbie, mógłbyś mi wyjaśnić co się tu dzieje? - mówiąc to spojrzałam na tą kobietę od stóp do głów z największym obrzydzeniem jakie mogłam okazać.

-Hej Ana, a no wiesz... rozmawiam z Angelika o wakacjach. - Momentalnie wyrzucił fajke , myślał że nie widziałam.

-No cóż, myślę że się już dowiedziałaś i możesz iść bo nam przeszkadzasz. - wtrąciła się ta flądra.

-Ach tak? Raph?? - patrzyłam na niego wymownym wzrokiem bo nie zabierał się do jakiejkolwiek reakcji.

- Ana za chwilę do ciebie przyjdę, poczekasz obok Rose, proszę? - No szok. Co tu się dzieje wogóle, spojrzałam na niego i z rękami podniesionymi w obronnym geście odeszłam. Słyszałam tylko triumfalny śmiech tego czegoś zwanego dziewczyną. Postanowiłam nie czekać na niego jak pies na nagrodę.

-Jedziemy już? -zapytałam przyjaciółki, która patrzyła się na zaistniałą sytuację bez słowa.

-Jasne.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam nie patrząc nawet w stronę wejścia do budynku, nie chciałam się jeszcze bardziej denerwować, mam nadzieję że mi to wyjaśni. Jadąc ulicami Londynu nie odezwałam się nic a Rose jako przyjaciółka uszanowała to. Dojechałyśmy pod dom wysiadając pożegnałam się z nią buziakiem i poszłam do domu. Każdy dzień szkoły uważałam zawsze za mniej lub bardziej ale udany a ten to był koszmar. Nie dość, że tak nudne rozpoczęcie to jeszcze sytuacja na sam koniec. Przebrałam się w dresy i moją ulubioną rozciągnięta koszulkę. Zgłodniałam, więc poszłam zobaczyć co jest w lodówce. W domu nie było nikogo, rzadko kiedy widzimy się w ciągu dnia. Każdy zajęty swoimi sprawami. Brat przychodzi późno i z reguły nie rozmawiamy a babcia, ta kobieta ma lepsze życie towarzyskie niż ja.

Jedyne co zainteresowało mnie w lodówce to ser na tosty. Kiedy przyszykowałam sobie posiłek usłyszałam jak dzwoni do mnie telefon, byłam pewna, że to Raph, więc się nie spieszyłam żeby go odebrać ,spokojnie poszłam do siebie usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Jak się okazało był to Jason. Oddzwoniłam do niego.

-Halo? Co się stało? –zapytałam bo nie jest w zwyczaju żeby dzwonił do mnie.

- Cześć siostra. Dzisiaj jest impreza u Raphaela jak wiesz ,wiec zabiorę się z tobą bo i tak prowadzisz.

- yyy okey...ale Jason ja nic nie wiem o imprezie u niego...

-No okey to ja się jednak zabiorę z jakimś koleżką , pa .

Trzymałam telefon przy uchu jeszcze jakiś czas zanim dotarło do mnie, że się rozłączył. Tego było za wiele jak na jeden dzień. Odechciało mi się jeść , odłożyłam talerz i rzuciłam się na łózko jakbym była po jakimś ogromnym wysiłku a przecież to tylko problemy nastolatek ,prawda ?

Zaczęłam myśleć nad ostatnimi miesiącami. Od początku wakacji Raph zachowywał się jakby mnie unikał, niby widywaliśmy się i spędzaliśmy razem dość dużo czasu to kiedy nie było go u mnie w domu to rzadko kiedy sam cokolwiek do mnie powiedział czy napisał. Zastanawia mnie od kiedy zaczął rozmawiać z Angeliką. Może jedynie wmawiał mi , że nic dla niego już nie znaczy? Może jest ze mną tylko dlatego, że obroniłam go przed obiciem mu przez tą bladź twarzy? Sama nie wiem co o tym myśleć. W otchłani tych myśli usłyszałam dźwięk wiadomości .

/ Hej mała, sorki że tak postąpiłem ale nie chciałem żeby wynikła jakaś kłótnia miedzy wami.\

No to już przeszedł sam siebie, byłam ciekawa co jeszcze ma do powiedzenia.

/słucham dalej \- napisałam

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź,ale to co w niej wyczytałam to było co najmniej dziwne.

/Angelika właśnie zwierzała mi się ze zmiany swojej orientacji...powiedziała że nie miała komu zaufać oprócz mnie,co miałem zrobić.\

Byłam w szoku. Ona i zmiana orientacji no aż mnie zatkało. No cóż jak tak to nie powinnam się martwić w takim razie. Została druga sprawa.

/dlaczego nie powiedziałeś mi że zacząłeś palić\

Dość długo nie dostałam odpowiedzi ,wiec postanowiłam nie marnować czasu. Przebrałam się w czarne leginsy , czarny crop top i szarą bluzę na zamek. Do plecaka spakowałam portfel,klucze,wodę oraz słuchawki. Będąc na dole wzięłam z kantorka,który znajdował się w przedpokoju moje rolki. Rolki były prezentem od mojego brata na koniec roku szkolnego, stwierdził że nie będę siedzieć całe wakacje w domu i będę jeździć z nim. Skończyło się na tym że pokochałam je a mój brat pokochał imprezowy tryb życia. Postanowiłam się przejechać i odpocząć od natłoku wydarzeń. Włączyłam moją play listę i ruszyłam przed siebie. Była już 20 więc zaczynało się ściemniać. Jechałam przez drogę w parku i patrzyłam na przepiękny zachód słońca. Czas tak szybko zleciał, że zanim się zorientowałam było już ciemno a ja nadal byłam daleko od domu ,dotarcie zajmie mi pewnie jakąś godzinę. Świetnie. Chciałam zadzwonić do babci ale padł mi telefon przez słuchanie muzyki ,no idealnie. Nie miałam innego wyjścia ,więc po prostu zaczęłam jechać do domu. Jechałam dość szybko po czym zdałam sobie sprawę że jestem obok dzielnicy na której mieszka Raph. Skoro już jestem a miała być impreza o której ja nic rzekomo miałam nie wiedzieć skoro osobiście mi nie powiedział postanowiłam tam zajrzeć ,przy okazji podłącze sobie telefon i będę mogła zadzwonić do babci.

Lecimy dalej, gwiazdkujcie a kolejny rozdział pojawi się jeszcze dziś

XX
[ media ~ Rose ]

Just friends, right?Where stories live. Discover now