5.

232 12 0
                                    

Obudziłam się na kozetce w gabinecie pielęgniarki. Bolała mnie głowa ale nie odczułam jakoś upadku. Było mi słabo ale to normalne, zresztą co się dziwić po takich nerwach. Nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam uderzając Rapha ale po tym co mi powiedział nie wiedziałam już jak miałam zareagować. Ja jestem nudna? Zabawne. Nie wychodzę na każdą imprezę, lubię czytać książki i siedzieć w domu , zgodzę się. Ale żebym była zbyt nudna na związek to już przeszedł sam siebie. Postanowiłam wstać i dowiedzieć się co się stało bo zanim odpłynęłam to już było nieźle na tej stołówce.

-Przepraszam, czy ja mogę już iść? - zapytałam pielęgniarki zanim wstałam bo znając życie zaczęłaby krzyczeć coś w stylu: Co ty dziecko robisz?!... Takie pospolite...

- Skoro tak bardzo musisz to proszę, ale uważaj na siebie , znajomi czekają przed gabinetem. - odpowiedziała mi w dość przyjaznym tonie.

Wstałam powoli i przy jej pomocy wyszłam z gabinetu. Natychmiast za rękę złapała mnie Rose i zasypała dawką pytań i informacji. Okazało się, że flądra dostała w twarz od rudowłosej a Raph uciekł z miejsca zdarzenia. Zastanawiałam się jednak co się stało ze mną skoro Rose była zajęta wywłoką a Raph uciekł. To kto zaniósł mnie do gabinetu.

- Chodźmy do mnie, dostałaś zwolnienie a ja Cię odwiozę. - z zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka.

- Okey...Rose, mam pytanie.

- Co jest ?

-Możesz mi powiedzieć kto zaniósł mnie do pielegniarki ?

- Aaa jakiś chłopak, nie znam Go.

Świetnie , nie dość że mnie musiał ktoś nieść to jeszcze nie mam jak podziękować bo nie wiem komu. Zabrałyśmy rzeczy i poszłyśmy do samochodu. Ustaliłyśmy, że dzisiejsze popołudnie spędzimy na plotkach i filmach. Układ doskonały. Po około 20 minutach dojechałyśmy pod dom Rose. Był o wiele mniejszy niż mój ale nie przeszkadzało to nikomu. Zaparkowałyśmy przed domem. Zwykły domek, przed wejściem trzy schodki i ganek, na którym stała ławeczka. Z tyłu domu miała ogródek z warzywami oraz miejsce na grilla. Wchodząc do środka po lewej stronie znajdują się drzwi do sypialni jej rodziców. Przedpokój dość przestronny, kuchnia połączona z salonem ale półścianka robiła za granicę oraz blat, na którym się jadło. Salon jako największe pomieszczenie w domu wyposażone w wielką kanapę, dwa fotele oraz stolik na kawę. Na ścianie telewizor a pod nim szafka na różne bibeloty i dekoder. Obok telewizora znajdowały się drzwi do pokoju Rose. Pokój nie duży ale przytulny. Na środku duże łóżko po jego prawej stronie biurko a po lewej szafa. Naprzeciw łóżka tuż przy ścianie znajdowała się szafeczka , na której stał mały telewizor.

Weszłyśmy do pokoju i włączyłyśmy muzykę oraz zamówiłyśmy pizzę. Do wieczora rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się oraz oglądałyśmy filmy. Ten czas był naprawdę mile spędzony. Widziałam, że Rose starała się nie wspominać sytuacji z dzisiejszego dnia. Dwa dni szkoły a już tyle się wydarzyło. Nie wiem jak mam to interpretować. Postanowiłam nie zwracać uwagi na Rapha, wiem że będzie bolało bo rok związku to dość sporo czasu ale muszę wyrzucić go z pamięci jak najszybciej i zająć się szkołą.

O 20 zbierałam się już do domu, pożegnałam się z Rose i powiedziałam , że wrócę sama. Chciałam się przejść, dobrze mi to zrobi. Szłam w stronę do domu już jakieś 20 minut gdy poczułam, że zaczyna kropić a po chwili zaczęło padać. No tak, Londyn. Nie wzięłam ze sobą żadnej parasolki, więc musiałam przygotować się na przemoczenie. Po chwili ulewa osiągnęła punkt kulminacyjny a ja już morka jak szczur chciałam dostać się tylko do domu. Kiedy dotarłam już pod ostatni zakręt minął mnie ten sam chłopak na deskorolce. Okey jak lubi to niech jeździ ale w taką pogodę? No cóż ludzie są dziwni. Weszłam do domu, zdjęłam wszystkie rzeczy i zaniosłam je do łazienki. Przebrałam się w dresy i cieplutką bluzę. Leżąc na łóżku usłyszałam jakieś krzyki w kuchni. Oho, braciszek przyszedł...

-Co ty sobie wyobrażasz?! W takim stanie do domu przychodzisz, znaku życia nie dajesz a widzisz jaka jest pogoda!- Darła się babcia a mój brat stał oparty o ścianę próbował skupić na niej wzrok ale coś mu nie szło.

-Jesst ok. babciu- Zbierał się na te zdanie jakby w scrabble grał.

Stałam tak na schodach i patrzyłam na zaistniałą sytuację. Nie powiem, mój brat jest miłym człowiekiem ale za dużo sobie pozwala. Kiedyś reagowałam, próbowałam do niego dotrzeć ale bezskutecznie , więc odpuściłam. Teraz kiedy przychodzi w takim stanie czekam aż babcia powie co jej i zabieram go do pokoju, żeby nie było większej awantury. Nigdy nie słyszę dziękuję.

Wzięłam go za ramię i po schodach zawlokłam do jego pokoju. Szkoda mi tak na niego patrzeć ale sam wybrał taki los, koledzy są dla niego najważniejsi. Przed spaniem poszłam jeszcze do kuchni po szklankę soku, gdy usłyszałam pukanie do drzwi było przed 23. Świetnie, brat pijany a ja z babcią nic nie możemy zrobić. Pukanie nie ustawało.

-Babciu ja otworzę a ty weź telefon gdyby co, dzwoń po policję. - powiedziałam

-Dobrze- widziałam że była przestraszona, zresztą nie mniej niż ja. Podeszłam do drzwi wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi....

Kolejny rozdział ^^ Mam nadzieję że się spodoba

Gwiazdkujcie i komentujcie

XX
[ media ~ Jason ]

Just friends, right?Where stories live. Discover now