12

447 27 10
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Po telefonie do pana Corleone Ash ubrał bluzę i wyszedł z domu. Zamknął go na klucz i wsiadł na rower, który leżał na ziemi przed schodkami. Zacisnął mocno zęby, na ból jaki czuł. Zaczął jechać przed siebie, rozglądając się czy nigdzie nie ma jego mamy czy Harry'ego. Bał się, że ojciec mógł zrobić im coś złego. Coś, czego Ash nie może przerwać i ich obronić. 

Przejechał trzy ulicę dalej i nigdzie nie zobaczył ani jego mamy, ani Harry'ego. Wjechał na czwartą ulicę z większym strachem.  

Nagle zobaczył Harry'ego siedzącego na krawężniku. Podjechał szybko do niego, będąc pewnym że coś mu się stało. 

- Harry!- Zeskoczył z roweru i kucnął koło brata. Poczuł, jak po plecach znowu leci mu krew, ale zignorował to. 

- Ash nie mogę zawiązać sznurówki.- Harry pokazał na swoją rozwiązaną sznurówkę, która była dziwnie zaplątana. 

- Pomogę ci.- Ashton dziękował w duchu, że nic mu nie jest.- Gdzie mama? 

- Pojechała z tatą. Był bardzo zły.- Ash popatrzył na brata i uśmiechnął się. 

- Nie był zły. Zdawało ci się. 

- Nie Ash. On krzyczał na mamę.- Obaj wstali i Ash posadził Harry'ego na siodełku. Zaczął prowadzić rower z powrotem do domu. 

- Bardzo? 

- Jakiś pan kazał mu się zamknąć, albo dzwoni na policję.- To Ashtona dobiło. Jakiś człowiek słyszał co się dzieje i tak naprawdę nie zareagował. Wiedział, że ludzie mają ich gdzieś ale by aż w takim stopniu? 

- Coś powiedział na to? 

- Tylko że zaraz sprawi, że to gówno zniknie.- Ash przymknął na chwilę oczy wiedząc co to znaczy. Jego ojciec będzie chciał coś zrobić jego matce. Nie pozwoli na to. Znajdzie ją, nawet jeżeli będzie musiał szukać całą noc. 

Po niecałych dwudziestu minutach Ashton doszedł z Harry'm pod dom. Od razu zauważył pod nim samochód pana Corleone. Pomógł zejść Harry'emu i poszli do domu. Drzwi były otwarte, co zdziwiło chłopaka. Poszedł przodem, widząc, że w kuchni pali się światło. Zajrzał do środka, tak by nikt go nie zauważył. 

- Mama...- Westchnął i podbiegł do kobiety. Ann siedziała przez sekundę zdziwiona i dopiero po chwili przytuliła syna do siebie. Od razu poczuła coś mokrego na rękach. Popatrzyła na swoje przedramię i zobaczyła trzy paski krwi. Pisnęła i odsunęła od siebie syna. 

- Harry tu idzie. Nic nie rób.-Ash pokręcił głową i rozejrzał się po kuchni. W rogu pomieszczenia zobaczył Alana. Kiwnął mu krótko głową, na co mężczyzna odpowiedział tym samym. 

- Mama!- Harry podbiegł do mamy i przytulił ją.- Gdzie pojechałaś z tatą? 

- Musiałam tacie pomóc skarbie.- Kobieta uśmiechała się lekko do chłopca, w głębi duszy ciesząc się, że nic mu nie jest. Bała się gdy sam został na ulicy, a ona nie mogła mu pomóc bo została dość brutalnie wepchnięta do samochodu. 

- Harry idź spać.- Ash podał bratu szklankę z wcześniej nalanym mlekiem i popchnął lekko w stronę wyjścia. 

- Przyjdziesz zamknąć drzwi?- Zapytał jeszcze Harry, zatrzymując się w wejściu. 

- Zaraz przyjdę.- Ashton pokiwał głową i patrzył za bratem. Gdy zniknął mu z oczu popatrzył na matkę. 

- Ashton... 

- Nic ci nie zrobił? 

- Nie zdążył. Pokaż plecy. 

- Na pewno nic? Harry mówił, że strasznie krzyczał na ciebie.- Ashton zignorował wcześniejsze słowa mamy. Dla niego była ważna ona i jego rodzeństwo. 

- Trochę pokrzyczał i może raz walnął, ale nic mi nie zrobił.- Ann pokręciła głową i złapała Ashtona za ręce.- Pokaż mi plecy. 

- Muszę zamknąć Harry'ego.- Ashton wyrwał się matce i wyszedł z kuchni. Poszedł do pokoju brata i zobaczył, że ten już śpi. Zamknął drzwi i odniósł klucz do swojego pokoju i położył obok klucza do pokoju Lauren. 

Dopiero po chwili wrócił do kuchni z apteczka w ręce. Już w wejściu zobaczył pana Corleone, który siedział z jego mamą przy stole. 

- Ashton.- Pan Corleone kiwnął mu głową i patrzył na niego uważnie. 

- Dziękuję.- Ash pokiwał głową, patrząc się na mężczyznę. 

- Porozmawiamy o tym później.- Corleone pokazał ręką na krzesło koło matki chłopaka.- Pokaż co ci zrobił. 

Ashton westchnął ciężko i odłożył apteczkę na stół. Ściągnął bluzę, w pewnym momencie musząc ją wręcz zerwać gdy poczuł, że się przykleiła do jego ran. Skrzywił się, gdy znowu krew mu poleciała. Usiadł tyłem do matki, która po zobaczeniu jego pleców krzyknęła. 

- Boże Ashton...- Ann zakryła usta ręką, dalej patrząc na plecy syna. 

- To mogła być Lauren.- Tylko tak skomentował to Ash. 

Po chwili już się krzywił, czując jak po plecach spływa mu woda utleniona. Nie wydał żadnego dźwięku gdy wodą wręcz wypalała mu rany. Nie odezwał się ani słowem gdy matka smarowała mu rany maścią z antybiotykiem. Patrzył tępo w ścianę gdy zawijała mu bandaż. 

- Będziesz musiała mi napisać zwolnienie z zajęć ruchowych.- Westchnął dopiero gdy kobieta skończyła. 

- Napiszę.- Ann płakała cicho przez cały czas opatrywania pleców syna. Tak bardzo ją bolało, że to on musiał to wszystko brać na siebie. Że ona nie umiała ochronić go i jego rodzeństwo. Że musiał przeżywać taką krzywdę. 

- Spokojnie mamo. Teraz będzie lepiej.- Ash wstał i przytulił matkę, spoglądając na pana Corleone, który cały czas siedział cicho i patrzył na Ashton.- Tylko lepiej... 





------------------------------------------- 

Zabijcie mnie albo coś... 


Dobranoc/Dzień dobry <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

Syn mafiiWhere stories live. Discover now