20

359 15 0
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Ashton wpadł bez pukania do domu państwa Corleone. Zdyszany i zmieszany od razu natrafił na blond włosom dziewczynkę, która patrzyła na niego zdziwiona. 

- Jest... pan... pan Corleone?- Wydyszał, starając się unormować swój oddech. Dziewczynka przez kilka sekund dalej tylko patrzyła na niego, gdy wreszcie pokiwała głową. 

- Tatuś jest w swoim gabinecie. Ale nie sądzę, że będzie chciał z tobą rozmawiać.- Powiedziała dalej się przypatrując chłopakowi. Zdawało jej się, że już gdzieś go widziała. Ale wolała nie mówić tego na głos. 

- Mogę do niego iść?- Ashton przełknął ślinę, starając się nawilżyć gardło. Słyszał, że brzmi dziwnie. 

- Nie.- Padła nagle odpowiedz ze strony salonu. W wejściu stała pani Corleone i patrzyła na chłopaka z lekkim zrezygnowaniem. 

- Ja muszę przekazać...- Zaczął Ash, ale przerwał gdy kobieta uniosła rękę. 

- Ashton... Mój mąż właśnie rozmawia z jednym z zagranicznych klientów. Teraz nikt mu nie może przeszkadzać.- Pani Corleone kiwnęła głową na dziewczynkę i odwróciła się. Weszła w głąb salonu i usiadła na kanapie. 

- Kathy przyprowadź Ashtona do salonu, bo chyba przyrósł do podłogi!- Zawołała kobieta. Chłopak popatrzył na dziewczynę, która śmiała się, zasłaniając usta ręką. 

- Oczywiście mamo!- Zawołała i podeszła do chłopaka.- Chodź bo mama ci nie odpuści. 

- Zdążyłem zauważyć.- Ash pokiwał głową, idąc za dziewczynką. Razem weszli do salonu i usiedli na kanapie, koło matki dziewczyny. Kobieta popatrzyła na chłopaka i zmarszczyła brwi. 

- Powiedz mi Ashton jak się czujesz? 

- Dobrze. Dlaczego pani pyta?- Zdziwił się chłopak. Nie rozumiał tego pytania, chociaż starał się przypomnieć swój wgląd. Zastanawiał się, czy jak jechał to przypadkiem coś nie przykleiło mu się do twarzy. Jadnak nie czuł nic i głupio było mu się zapytać. 

- Ponieważ masz całe zakrwawione ramię.- Kobieta zerwała się z kanapy i szybko wyszła z salonu. Zdziwiony chłopak popatrzył na swoje ramię. Zauważył dużo krwi, oraz średnie przecięcie. Westchnął, kręcąc głową. 

- Gdzie to zrobiłeś?- Zapytała Kathy, przysuwając się do chłopaka i patrząc na jego ranę. 

- Zahaczyłem o drzewo.- Ashton wzruszył ramionami. W tym samym momencie do pomieszczenia wróciła pani Corleone, trzymając w ręce bandaż, gazę, jakąś maść i wodę utlenioną. 

- Powiesz mi dlaczego jesteś tak zakrwawiony?- Zapytała, odsuwając córkę i siadając obok chłopaka. Od razu zabrała się za odkażanie rany, szybko spoglądając na twarz Ashtona. 

- Przez głupi przypadek.- Chłopak nie chciał mówić jej co się stało. Wolał wszystko opowiedzieć jej mężowi. 

- Ashton powinieneś na siebie uważać. 

- Robię to proszę pani. To po prostu...- Po raz kolejny ktoś mu przerwał. Jednak tym razem był to Pan Corleone, wchodzący do salonu. Popatrzył na chłopaka, który chciał wstać jednak został przytrzymany przez kobietę. 

- Z tego co wiem Ash miałeś przyjechać później.- Odezwał się, nie zwracając uwagi na spojrzenie, jakie posłała mu jego żona. 

- Tak proszę pana. Jednak mam panu coś ważnego do powiedzenia.- Ashton chciał się wyrwać kobiecie i od razu pójść do gabinetu mężczyzny o wszystkim mu powiedzieć. Jednak siedział grzecznie, wiedząc że kobieta go nie puści. 

- Skończę i sobie pójdziecie.- Warknęła kobieta, smarując ranę maścią. Nikt się nie odezwał, patrząc jak po chwili zawija bandażem ramię chłopca. Gdy skończyła nie zdążyła się odezwać, gdy Irwin zerwał się z miejsca i wraz z panem Corleone wyszli z salonu. 

Gdy znaleźli się w gabinecie mężczyzny Ashton usiadł i popatrzył na mężczyznę. Pan Corleone wyciągnął cygaro i odpalił je. Dopiero po tym popatrzył na chłopaka i kiwnął głową. 

- Więc co chciałeś mi powiedzieć? 

- Widziałem dzisiaj tego mężczyznę, który strzelał do mnie i mojego przyjaciela.- Zaczął lekko niepewnie Ashton. Poczuł jak cała jego odwaga spada wraz z adrenaliną, którą jeszcze kilka minut wcześniej czuł w całym ciele. 

- Wiesz kto to? 

- Nie. Ale wiem gdzie jest.- Pokręcił głową i starał się hardo patrzeć na mężczyznę. 

-Gdzie? 

- Na końcu lasu są domki. On jest w środkowym po lewej stronie drogi.- Ashton miał nadzieję, że pan Corleone zrozumie o co chodzi. 

- Wyślę tam kogoś.- Corleone wziął do ręki telefon jednak Ashton poderwał się, jakby chciał mu go zabrać.- O co chodzi? 

- To nie jest ta sprawa, dlaczego przyjechałem teraz.- Zaczął niepewnie chłopak. 

- Więc co się jeszcze stało?- Corleone odłożył telefon i z ciekawością patrzył na chłopaka. 

- Jeżeli dobrze zrozumiałem słowa tego faceta. To jutro będzie starał się mnie zabić... 




------------------------------------------------ 

Dobranoc/Dzień dobry <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

Syn mafiiWhere stories live. Discover now