18

349 17 0
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 




Ashton Irwin miał dość. 

Dość tego, że jego mama traktuje go jak małe dziecko. Tego, że Calum jest chory i on musi sam chodzić po szkole. Tego, że co spojrzy przez okno to widzi pod szkołą policje. 

Miał dość tego, że pisali czwartą kartkówkę z matematyki w tym tygodniu. Tego, że na kolejnej lekcji mają spotkanie z psychologiem. Tego, że trzeci dzień z rzędu zapomniał kanapek. 

On miał po prostu dość tego tygodnia. A gdy tylko skończą się lekcje ma jeszcze więcej do zrobienia. Na początek musi jechać do Caluma i sprawdzić jak się czuje. Później musi jechać do sklepu i kupić coś do jedzenia do domu. Na końcu musi jechać do Pana Corleone. Nie wiedział po co, ale taki dostał rozkaz. A jak już zdążył się nauczyć musi przestrzegać wszystkiego co ten mężczyzna mówi. 

Dlatego siedział znudzony i udawał, że słucha tego co mówi psycholog. Nie rozumiał po co im to spotkanie ale niech będzie. Jedyny plus był taki, że nie musieli teraz siedzieć na kolejnej lekcji matematyki. Ashton nie wiedział, kto układał ich plan lekcji, ale był pewien, że ta osoba miała zły dzień. 

Pięć minut przed końcem lekcji Ashton miał już tak bardzo dość, że wziął swój plecak i podszedł do nauczycielki. Powiedział, że musi iść do łazienki. 

- A plecak? 

- Zostało kilka minut proszę pani. Jeśli lekcja skończy się szybciej niż wrócę to od razu pójdę do domu.- Nie czekał na odpowiedź nauczycielki, tylko ruszył do wyjścia. Jak zamykał drzwi widział jak kilka osób patrzy na niego z zazdrością. Rozumiał ich. 

Na korytarzu był sam, co oznaczało, że nawet nie będzie musiał kłamać. Po prostu wyszedł ze szkoły i ruszył do drzewa przy którym zapiął rano rower. Odpiął go i z uśmiechem zaczął jechać do domu swojego przyjaciela. Czuł się wolny i szczęśliwy jadąc. Wyobrażał sobie, jak jest starszy i ma własny motor. I czuję jeszcze większe szczęście i wolność. I może Ashton już kilka razy obiecywał sobie, że jak będzie dorosły to kupi sobie taką naprawdę dobrą i drogą maszynę. I może z każdym dniem szybciej chciał dorosnąć. Ale to tylko było może ponieważ w myślach miał cały czas długi ojca. 

Gdy dojechał pod dom przyjaciela zdziwił go brak samochodu na podjeździe. Jednak i tak zapukał do drzwi i czekał. Gdy po prawie dwóch minutach nikt nie otworzył zrozumiał, że nikogo nie było w domu. Westchnął ciężko i z powrotem wsiadł na rower. Trochę był zawiedziony tym, że nie może pogadać z Calumem, ale stwierdził, że w takim wypadku szybciej będzie u pana Corleone. Jeszcze tylko musiał wjechać do sklepu. 

W połowie drogi od domu Caluma do niego był supermarket. Przypiął rower do słupka i wszedł do sklepu. Prawie od razu poszedł na dział z pieczywem. Na początku musiał kupić to co niezbędne, później mógł wziąć coś innego. Gdy wziął chleb i bułki, ruszył do działu z nabiałem. Ledwo tam wszedł i od razu zobaczył tego samego mężczyznę, który strzelał wtedy do niego i Caluma. Przez chwilę patrzył się na niego, czując jak nogi zaczynają mu drętwieć. Jednak po chwili pokręcił głową i po cichu wycofał się. Nie chciał się bać. Nie chciał by ten człowiek go zauważył. Ale chciał wiedzieć gdzie on mieszka. Dlatego od razu zdecydował, że nim pojedzie do domu pana Carleone, będzie śledził tego mężczyznę.  




------------------------------------------------------------ 

Głowa mnie boli i spać mi się chce... 

Dziękuję dobranoc 

Miłego dnia <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

Syn mafiiWhere stories live. Discover now