Budzi mnie szarpanie Natana za nogawkę moich dresów.
- Co kochanie? - mrużę oczy i mówię sennie.
- Jestem głodny. - odpowiada i wchodzi na łóżko. - Mamusiu? Gdzie tata? - zadaję pytanie i przygląda się osobie leżącej obok a konkretnie Camili, która musiała tutaj zasnąć.
- Tata miał ważne sprawy. Chodź, zrobimy coś do jedzenia a Camila niech śpi. Zapomniała wczoraj kluczy i nie miała jak wejść do domu. - tłumaczę a on kiwa w zrozumieniu głową i podąża do kuchni.
- Zrobię Ci płatki a później możemy jechać na basen i lody, co ty na to? - uśmiecham się, kiedy widzę błysk w jego soczyście, zielonych oczach.
- Na ten z kulkami? - pyta entuzjastycznie więc kiwam głową i podaję chłopcu śniadanie.
Zażywam lek przeciwbólowy i wypijam kawę, która stawia mnie na nogi. Zaglądam do swojej sypialni i widzę, że Camila wciąż pogrążona jest w mocnym śnie. Postanawiam zrobić jajecznicę i ja obudzić.
- Camila? - dotykam delikatnie jej ramienia. - Chcę jechać z Natanem na basen, możesz zostać jeśli chcesz, ale musisz zamknąć za nami drzwi. - informuję dziewczynę.
- Co? Nie, nie już się zmywam. - zrywa się z łóżka, jak poparzona.
- Spokojnie, chodź na jajecznicę. Czekam w kuchni. - mówię i wychodzę z sypialni.
Podaję świeże ciuchy Natanowi i w międzyczasie nakładam śniadanie na talerze. Camila wchodzi do kuchni, ma rozwalone włosy, ale jej twarz jest pozbawiona wczorajszego makijażu.
- Nie mam szczotki. - zaczyna. - Przepraszam za kłopot Lauren. Mogłam wziąć klucze od Normani. - lamentuje.
- Przestań. To przez Dinah. Napaliła się na twoją przyjaciółkę. - uśmiecham się.
- To było dziwne, Normani tak nie postępuje. - zaczyna.
- To musi coś znaczyć. - mowię śmiejąc się. - Ja też przepraszam, że musiałaś słuchać kłótni a później ten płacz. - dopowiadam wyłapując jej badający wzrok.
- To nic Lauren, każdy ma jakieś problemy. - prostuje i przenosi wzrok na Natana, który wchodzi do kuchni.
- Dzień dobry Pani. - mówi mały.
- Jestem Camila, nie żadna Pani. - uśmiecha się do niego.
- Idziesz z nami na basen? - pyta ją chłopiec.
- Nie, muszę iść do domu, bo mam kotka i pewnie jest głodny.
- Kotka? - otwiera buzie. - Ja też chciałem mieć zwierzątko, ale mama nie pozwoliła. - odpowiada więc wywracam oczami.
- Kupiłam mu miesiąc temu pająka, moja reakcja gdy znalazłam go w łazience na półce była nie do opisania. - Camila chichocze.
- Mógłbyś do mnie kiedyś przyjechać i się z nim pobawić. - proponuje.
Natan prosi mnie następne dziesięć minut abyśmy pojechali do Camili. Obiecuję mu, że zrobimy to wieczorem. Camila zakłada buty a ja proponuję jej podwózkę. Jedziemy w ciszy, Natan ogląda bajkę na panelu. Kilka razy zerkam na profil dziewczyny i podziwiam jej piękno.
- Myślałam, żebyś w Poniedziałek podrzuciła mi faktury do podpisania. - zaczynam chcąc nawiązać rozmowę.
- Coś mówiłaś? - zerka po chwili na mnie a ja wysyłam jej głupi uśmiech.
- O czym tak myślisz, huh? O tym Hiszpanie? - pytam.
- Jakim? - pyta. - A, tym. Nie, nie myślę o niczym. Jestem nieprzytomna jeszcze. - oznajmia i słodko się uśmiecha.
- To tutaj? - rozglądam się po dzielnicy.
- Tak, dziękuję. Wpadniesz wieczorem z Natanem? - pyta.
- Może wpadnę bez Natana? - uśmiecham się widząc jej zdezorientowanie. - Żartuję. - zaczynam się śmiać. - Wpadniemy, nie da mi spokoju. - odpowiadam.
- Dobrze, nie jedzcie. Zrobię jakąś kolację. - obdarza mnie pełnym uśmiechem i żegna się.
- Do później, Natan. - mówi do chłopca , ale on ogląda bajkę więc nawet jej nie odpowiada.
Odjeżdżając z pod bloku nie mogę ściągnąć z twarzy głupiego uśmiechu.
![](https://img.wattpad.com/cover/148651685-288-k77134.jpg)
YOU ARE READING
Seven years old camren
FanfictionCamila po siedmiu latach pojawia się w firmie Lauren w poszukiwaniu pracy. Czy jej powrót zmieni życie dziewczyny?