13

2.3K 206 8
                                    


Natan śpi, kiedy przekraczam próg domu. Odsyłam opiekunkę i ściągam swój płaszcz na wieszak. Austin wchodzi kilka minut po mnie cały przemoczony od deszczu, który zaczął niedawno padać.

- Przepraszam, ale były straszne korki. - mówi.

- Nic się nie stało. - mamrocze i nalewam nam obu kubek kawy.

Austin rusza do łazienki aby się wysuszyć a ja patrzę w okno myśląc o brązowych oczach, które nie dają mi spokoju.

- Chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać.

- O czym? - unoszę swoje spojrzenie z nad kubka i widzę jego zmartwiony wyraz twarzy.

- Mam problemy w firmie i potrzebuje twojej pomocy. Nawet nie powinienem tu być, właśnie odbywa się spotkanie zarządu, które omawia ogromny spadek przychodu. Chcę Cię prosić o pomoc, jestem zdesperowany, bo nie mam pojęcia, co robić.

- W jaki sposób miałabym to zrobić? - zadaję pytanie będąc ciekawa.

- Połączymy siły. - mówi chwytając kubek z parującą kawą a ja omal nie krztuszę się na jego słowa.

***

Siedzę na krześle w sali konferencyjnej i czekam na swoich pozostałych pracowników. Przejrzałam wszystkie materiały dotyczące nowych zmian, ale wciąż siedzę zestresowana i odrobinę przerażona. Słońce dziś grzeje aż za nadto, dlatego podnoszę się i włączam klimatyzację na najwyższy poziom.

- Cześć. - mówi Camila wchodząc do sali. Ma ma sobie czarną opinającą sukienkę i buty na obcasie, jej grzywka jest uroczo opadnięta.

- Cześć. - odpowiadam krótko.

Wiem, że udaje obrażoną, ponieważ nie miałam dla niej wcale czasu, odkąd zgodziłam się na pomysł Austina.

- Wszystko przygotowałam. - siada sztywno i nawet na mnie nie zerka.

- Świetnie panno Cabello. Dziękuję. - odpowiadam.

Po chwili do sali wchodzi niezadowolona Dinah i wysyła mi zirytowane spojrzenie.

- Postradałaś rozum! - mówi i opada na krzesło.

- To moja decyzja. - odpowiadam.

- Tak, rozumiem ale to niedorzeczne. To jemu idzie źle i niech sobie z tą porażką poradzi. - dziewczyna mówi oschle.

- Czy rozumiesz, że będąc jego żoną długi firmy i tak spadną na mnie? Nie ma o czym dyskutować, jestem tutaj szefową i radzę ci w pracy to szanować. - mówię jej i widzę jak prycha pod nosem, ale więcej nic nie mówi.

Camila siedzi zamyślona patrząc się w ścianę. Austin i kilka moich pracowników wchodzi do sali i po chwili odbywa się godzinne spotkanie.

Czuję się dziwnie, kiedy przyłapuję się na myśleniu o Camili i Austinie jednocześnie. Większość spraw omawiamy skrótowo, ponieważ mam zamiar przygotować dla każdego pracownika z osobna większe projekty.

- Dziękuję za spotkanie, to wszystko. - mówię i wszyscy rozchodzą się.

Austin wysyła mi uśmiech po czym zaprasza mnie na kolację, nie odmawiam, ale nie mam ochoty iść.

Wychodząc z pracy napotykam Camile rozmawiającą z Richardem z działu jakości.

- To chyba nie czas na pogawędki panno Cabello. - piorunuję ją wzrokiem.

- Jestem już po pracy szefowo. Dozobecznia jutro. - odpowiada podstępnie wkurzająca mnie.

- Mam do Pani ważną sprawę, proszę do mojego gabinetu jeszcze na moment.  - informuję ją, normalnym tonem, ponieważ Richard stoi obok i wysyła nam podejrzliwie spojrzenie.

- Zapraszam. - wskazuję Camili wolną dłonią drogę do windy.

Idziemy w ciszy aż do momentu, kiedy drzwi mojego biura szczelnie się zamykają.

- Więc co się stało? Szefowo? - marszczy brwi i ciasno krzyżuje ramiona na piersiach.

- Nic. Kompletnie nic, chciałam z Tobą porozmawiać o tym, że wygląda na to, że jesteś na mnie zła. - odchrypuję i mówię.

- Nie jestem. - zaprzecza.

- Na pewno? - pytam podchodząc do niej dwa kroki.

- Tak, na pewno Lauren, ale to nie jest  najlepszy moment. Zaraz tu może wejść Austin i nie byłby zadowolony. - mówi zgadując moje zamiary.

- Nie obchodzi mnie to. - odpowiadam i patrzę w te piękne, brązowe oczy, które urzekły mnie już tak dawno temu 

- Jeśli chcesz, możesz dziś przyjechać, muszę iść i załatwić kilka spraw. - odzywa się i nim jej odpowiadam opuszcza mój gabinet.

Siadam na krześle i gapie się w panoramę miasta. Dźwięk sms'a przywraca mnie do rzeczywistości.

Od Austin.

Czy godzina 19 Ci pasuje moja piękna?

Seven years old camrenWhere stories live. Discover now