12

2.4K 215 4
                                    

- Witam, proszę usiąść. - wskazuję kobiecie miejsce i uśmiecham się zachęcająco.

- Dzień dobry, miło mi panią poznać. Nazywam się Allyson Brooke. - odpowiada dziewczyna i wyciąga teczkę.

Przeglądam w skupieniu jej cv, jestem pod wrażeniem wyników jej nauki, czy prestiżowych kursów, które ukończyła.

- Zależy mi na dyspozycyjności. - mówię i spoglądam na kobietę.

- Rozumiem, to żaden problem. Oczywiście w granicach rozsądku. - odpowiada z małym uśmiechem i rozgląda się po pomieszczeniu.

- Oczywiście, rozumiem. Proszę panią aby pojawiła się jutro o dwunastej, Dinah Jane zaprowadzi panią na odpowiednie szkolenie. - instruuję i po formalnym uścisku ręki kobieta opuszcza pomieszczenie.

Wzdycham zrezygnowana i opadam na krzesło. Myśl o Austinie, który wczoraj dzwonił do mnie kilka razy podczas mojego lunchu z Camila, nie daje mi spokoju. Powinnam do niego zadzwonić? Czy nie zasługuje na wyjaśnienia? Gdybym była na jego miejscu, żądałabym wyjaśnień.

- Halo? - jego głos jest gruby od snu.

- Cześć, przepraszam, że wczoraj nie odebrałam. Musiałam załatwić sprawy. - kłamię.

Nie mam pojęcia, dlaczego.

- Um.. dobrze, po co dzwonisz? Coś z Natanem? - pyta.

- Nie, chciałam po prostu wiedzieć, co chciałeś, że dzwoniłeś i w sumie tak po prostu porozmawiać. - odpowiadam szybko.

- Cóż, już nie pamiętam, co chciałem. Może wyskoczymy na lunch albo wpadnę na obiad do domu i zabiorę Natana? - pyta a ja uśmiecham się pod nosem.

- Pewnie, dlaczego nie? Będę czekać w domu około trzynastej. - odpowiadam i rozłączamy się po zwykłym, krótkim cześć.

Do jedenastej przyjmuje jeszcze kilka osób na rozmowy kwalifikacyjne, następnie odbywa się ważne spotkanie z szefową oddziału z Waszyngtonu. Przyglądam się Camili, ktora wygląda uroczo w swojej grzywce i prostej brązowej sukience. Może skupiam na niej moją jedyną uwagę, bo kiedy odwracam wzrok Dinah wysyła mi ciekawskie spojrzenie.

- To by było na tyle. - kończy Normani, która onieśmiela swoją urodą i stanowiskiem.

- Dziękuję za spotkanie w takim razie. - ściskam dłoń każdemu pracownikowi i wychodzę z pomieszczenia w towarzystwie Camili.

- Ślicznie wyglądasz. - wypalam, kiedy oddalamy się na bezpieczną odległość.

- Ty też wyglądasz niczemu sobie. - uśmiecha się zadziornie i wkracza do windy.

Dobiegam do dziewczy, jak ostatni szczeniak i przyglądam się jej od góry na dół.

Mężczyzna stojący obok nas wysiada na następnym piętrze i zatapiamy się w głuchej ciszy.

- Masz ochotę na lunch? - pyta ściskając palcami swoją wargę.

- Jadę do domu, Austin odbiera Natana. - odpowiadam spokojnie.

Wydaje się być nie przejęta tą informacją.

- Więc może na kolację? - jej uśmiech jest zaraźliwy.

- Coś sugerujesz? - znacznie się przybliżam.

Zapach jej perfum przypomina mi każde wspomnienie, które z nią dziele.

- Nie wiem, być może. - jej figlarne zachowanie wysyła mnie na skraj, dlatego popycham lekko jej ciało na ściane windy.

- Przyjadę, na pewno. - mówię jej ściszonym głosem.

- Postaram się nie uschnąć z tęsknoty. - odpowiada i składa pocałunek na moim policzku, po czym zręcznie usuwa się z mojego uścisku.

Winda się otwiera a ja stoję, jak kołek. Śmieję się pod nosem, kiedy Camila odwraca się i wysyła mi buziaka. Zerkam na zegarek i widzę, że jest już po trzynastej. Ruszam biegiem do samochodu i przeklinam na siebie w myślach. Co ja do cholery jasnej robię?

Seven years old camrenWhere stories live. Discover now