dzień I

82 5 0
                                    

Wersja brudna

Nitki porozwieszane, nitki porozrzucane po stoliku się wala milion zapałek kształty różne i fajki efajek nie ma bo niedobre, szczypią w gardło. Dla Halinki prezent kotek, dzisiaj plaża soneczna bez sońca w duszy, koniec podwujny koniec, początek końców.

Koraliki w sreberkach, guziczki w szkiełkach, plastiki w plastikach, stare komputery milion okienek wkurwia mnie to już szybko powoli.

Nozyczki rozwarte rozwarte a beronte cicho, to dla ciebie, albo nie, bez dedykacji, na chwałę boga allelujah. Michał umiera, ja ryszę i sram pod siebie powietrzem bo nie jedzne jedzenie pusta lodówka tylko dzem z dzemixem babciowy.

Wszystko zaczete, nie skonczone zawiele, nowy sweter po domu. Szkoda

siatka w smietniku jak smiec ona właśnie tez.

Dszno goraco smierdzaco, a zapalilabym,tylko boje się ze ktos zaraz przyleci do gory z uaga na ustach „ktostu pali"

zarowka wykrecowan, 21 czerwiec, lat 15 mam jeszcze. Może w ciazy a może nie, dziecko nie lacze cale szczecie. Zapalki w misie rozowe, pokoj dziewczecy, kolorwe wlosy,gadzety, spinki, tabletki antykonceocyjne, seks, alkohol, papierosy polamane, chalp, mandaty

pogryzione zdjecia, zdjecia niewywolane, popsute aparaty, miłość, zal, koniec, koniec kocowtak to wszysko wyglada

i smutno mi, zero wiadomosci, wszyscy zamknieci, nie wiem co przyniesie kolejna minuta.

Syf na podlodze, ale nie taki jak u adama, kaztanow brak, brd pod paznokciMI

głos wylaczony, glusza, brak muzyki i brak miejsca w telefonie

Wersja czysta

Nitki porozwieszane, nitki porozrzucane po stoliku się wala milion zapałek kształty różne i fajki e-fajek nie ma bo niedobre, szczypią w gardło. Dla Halinki prezent kotek, dzisiaj plaża słoneczna bez słońca w duszy, koniec podwójny koniec, początek końców.

Koraliki w sreberkach, guziczki w szkiełkach, plastiki w plastikach, stare komputery milion okienek wkurwia mnie to już szybko powoli.

Nożyczki rozwarte rozwarte a beronte cicho, to dla ciebie, albo nie, bez dedykacji, na chwałę boga alleluja. Adam umiera, ja ryczę i sram pod siebie powietrzem bo nie jedzenie pusta lodówka tylko dżem z dżemixem babciowy.

Wszystko zaczęte, nie skończone za wiele, nowy sweter po domu. Szkoda.

Siatka w śmietniku jak śmieć ona właśnie też.

Duszno gorąco śmierdząco, a zapaliłabym,tylko boję się że ktoś zaraz przyleci do góry z uwagą na ustach „ktoś tu pali?".

Żarówka wykręcona, 21 czerwiec, lat piętnaście mam jeszcze. Może w ciąży a może nie, dziecko nie płacze całe szczęście. Zapałki w misie różowe, pokój dziewczęcy, kolorowe włosy,gadżety, spinki, tabletki antykoncepcyjne, seks, alkohol, papierosy połamane, chalp (?), mandaty.

Pogryzione zdjęcia, zdjęcia niewywołane, popsute aparaty, miłość, żal, koniec, koniec końców tak to wszystko wygląda.

I smutno mi, zero wiadomości, wszyscy zamknięci, nie wiem co przyniesie kolejna minuta.

Syf na podłodze, ale nie taki jak u Adama, kasztanów brak, bród pod paznokciami.

Głos wyłączony, głusza, brak muzyki i brak miejsca w telefonie.





MalignaWhere stories live. Discover now