vii

137 26 15
                                    

Marka przez cały dzień bolała głowa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Marka przez cały dzień bolała głowa. Znaczyło to coś z całą pewnością, ale biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatnich dni, nie miał najmniejszej ochoty zastanawiać się, czego mogło być to objawem. Próbował przekonać siebie samego, że jest to jedynie rezultat nieprzespanych nocy. Nieprzyjemne mrowienie pod jego skórą podpowiadało jednak coś innego. Czuł się, jakby ktoś pod delikatną tkanką pokrywającą jego ciało uwięził miliony ciem, które energicznym ruchem swoich skrzydełek łaskotały ją od spodu.

( - najstarsza siostra Marka panicznie bała się ciem. Na widok tych uskrzydlonych stworzonek z piskiem podrywała się ze swojego miejsca i biegała po domu, myśląc, że owad ją goni. Ćma, rzecz jasna, nijak nie zwracała na nią uwagi, przycupując sobie koło lampki i ogrzewając się w sztucznym świetle żarówki. Nie przeszkadzało to jednak siostrze Marka w istnej panice. Mark nie był tego w stanie zrozumieć, przynajmniej tak mu się wydawało. Jednakże szybko ćmy stały się dla niego uosobieniem strachu. Za każdym razem, gdy dostawał dreszczy, wydawało mu się, że jest słoikiem, pod który jego ojciec łapał nocne motyle, aby nie musieć wysłuchiwać krzyków swojej córki. Mark mógł przysiąc, że jest w stanie to usłyszeć: tysiące drobnych skrzydeł i odwłoków obijających się o jego szklaną skórę, nieprzyjemne wirowanie w środku ciała. 

Robiło mu się od tego niedobrze.)

Kubek z herbatą niebezpiecznie drgał w jego dłoniach, ciecz krążyła po ściance za każdym razem coraz bardziej zbliżając się do jej krawędzi. Było w tym coś hipnotyzującego i Mark nie był wstanie po prostu odstawić kubka, czym zniwelowałby ryzyko rozlania herbaty. 

Padało na dworze, krople deszczu spływały powoli po szybie.

( Mały Mark lubił deszcz. Lubił, gdy powietrze pachniało ziemią, gdy było tak gęste, że miał wrażenie, że mógłby się na nim zagryźć, poczuć je między zębami niczym najdelikatniejszą watę cukrową. Próbował wiele razy i za każdym czuł rozczarowanie. Powietrze podczas deszczu nie miało smaku ani tekstury waty.

Ale kałuże za każdym razem poprawiały mu humor. Bądź co bądź, był tylko dzieckiem, a nic tak nie definiuje dzieciństwa jak radość skakania wprost w brudną wodę zebraną w wgnieceniu w chodniku lub nawet na ulicy. Mark dla samej tej przyjemności był w stanie znieść zapach gumy, którą spowite są kalosze i uwieranie w bucie - byle tylko móc oddać się tej euforii.)

Gdzieś w oddali rozlega się grzmot. Echo obija się o wieżowce Seulu, rezonuje coraz ciszej i ciszej, by w końcu ucichnąć wśród hałasu ulic. Ludzie wracali z pracy, godziny szczytu zawsze równały się z totalnym chaosem: dźwiękiem klaksonów, okrzykami, gdzieś przemykała karetka lub policja na sygnale. Dziewczyny chichotały, chłopacy pokrzykiwali coś. 

W momentach takich jak ten docierało do Marka, że duże miasta niczym nie różnią się od siebie. Kraj jest nieważny, zawsze są chaotyczne, ruchliwe i hałaśliwe. Los Angeles również takie było. Mark kochał to i nienawidził równocześnie.

W pewnym momencie niebo przeszyła błyskawica tak jasna, że Mark musiał zamrugać kilka razy, aby pozbyć się tańczących iskierek przed oczami. Będzie musiał odłączyć wszystkie niepotrzebne sprzęty. Już kiedyś Yugyeom zapomniał tego zrobić i niemal wszystko zostało spalone na wióry.

Jednak gdy zaczął wstawać od stołu, poczuł wibracje rozchodzące się po całym blacie stołu. Spojrzał na swój telefon, którego rozświetlony nagle ekran sugerował przyjście wiadomości. Z westchnięciem wziął go do ręki. Wiadomość od Jinyounga. Nie wiedział, czemu nagle przeszył go niepokój, drżenie w dłoniach nasiliło się do tego stopnia, że musiał odłożyć telefon na stół. Powoli go odblokował.

Mark, czerwony alarm. Wejdź na Naver.

Zagryza niespokojnie dolną wargę. Rój ciem pod jego skórą zdaje się ścigać, tworzy tornado, odbiera mu dech. Wszedł na stronę, tak jak instruował go Jinyoung i niemal słyszał, jak z jego ust wydobywa się jęk.

Jackson i Bambam z GOT7 przyłapani in flagranti w jednym z seulowskich klubów.

Mark mógłby przysiąść, że czuje tysiące ciem wydostających się spod jego skóry.

-----

zbliżamy się do końca. jeśli wszystko dobrze pójdzie, to zamknę tego fica w 10 rozdziałach.

similar [markson]Where stories live. Discover now