Klub

732 36 0
                                    

Zbiegła ze schodków i wpadła prosto w Larrego.

-Ej nie leć nigdzie!-Złapał ją i postawił.Zaśmiała  się poprawiając rozkloszowaną, czerwoną spódniczkę.Szatyn zagwizdał.

-Gdyby nie to, że jesteś moim kumplem może miałabyś szansę u mnie.-Wyszczerzył się  za co  dostał w tył głowy.-Ała za co to?-Rzucił z wyrzutem masując się po obolałym miejscu.-Jesteś agresywna..-Wystawiła mu język i zabrała torebkę z kanapy.-Ej, a ten twój Ryder będzie z nami?

-Co?On nigdzie nie będzie...ależ naturalnie.-Wciął jej się w słowo zjawiając się w salonie.Założył ręce na piersi uważnie skanując wzrokiem jej posturę.-Zamierzasz się gdzieś wybrać?-Prychnęła.

-Nie idę tylko do kuchni zrobić sobie kanapkę.

-W takim makijażu.-Uniósł lekko brwi.

-To był sarkazm.-Poprawiła włosy.

-A myślisz, że co powiedziałem?-Wywróciła oczami zakładając skórzaną kurtkę.-Wież ubierz coś na siebie,bo zmarzniesz.Zwykła podróba koszulki nie zapewni ci zbytnio ciepła.

-To jest top.-Złapała kawałek białego materiału i pociągnęła na dół zakrywając brzuch.-Zadowolony.

-Nie masz pojęcia jak bardzo.-Uśmiechnął się.-Jadę z wami nie obchodzi mnie to myśli pani księżniczka, ale to moja praca.-Mruknął wkładając bluzę.Warknęła zła i wyszła z domu ciągnąc za sobą Larrego.Wepchnęła go do auta, obeszła samochód i wpadła do środka tuż obok chłopaka.

-Ej Ros spokojnie nie musisz być aż taka brutalna.Nie lubię delikatesów, ale bez przesady.-Masował swoje ramię.-Przydałoby ci się obcięcie paznokci.-Odpalił silnik i ruszył spod domu.Rose oparła głowę o szybę.

-Przepraszam ostatnio nie jestem sobą.-Przymknęła oczy.

-Spoko loko warchlaku, ale nie rozumiem czemu ty jesteś taka nieswoja.Co za tym stoi?Hmm może Nash albo nowy.-Poruszył lekko brwiami.

-Weź Larry.-Zaśmiała się.

-Naprawdę laska ty w ogóle miałaś chłopaka?Albo inaczej czy byłaś kiedykolwiek zakochana?Oczywiście nie licząc mnie.-Cicho chrumknął.

-Któż cie tak okłamał?-Złapała się za serce.

-Każdy to wie,że mam powodzenie u płci pięknej.-Schowała twarz  w dłonie.

-Jeny.-Mruknęła.

-Oj wiem,że ciężko jest,ale hej kiedyś ci przejdzie.-Poklepał ją po ramieniu.

-Ty serio nie jesteś normalny.-Zaśmiała się.

-Powiedz mi czego nie wiem.-Zaparkował pod klubem i wysiadł z auta.Okrążył szybko pojazd.

-Zapraszam moja damo.-Wyciągnął  w jej stronę rękę.Przyjęła ją i rozejrzała się.Był to nie duży klub z neonowymi napisami.Objęła  się ramionami.Ze zdziwieniem odkrywał,że nikt nie stoi przy wejściu.

-Nie ma tu ochroniarzy?

-Mają monitoring, a typki w środku stoją.-Weszli do środka.Larry od razu podszedł z wyciągniętą ręką do mężczyzny z  czarnym  ubiorę, z napisem ''ochrona''.Facet złapał go i powalił na ziemię trzymając za łokieć.Szatyn zaczął coś mówić.Puścił go.Chłopak wstał i poprawił się idąc do Rose.

-Miałbym go, ale się poślizgnąłem.-Prychnął.

-Dlaczego on się na mnie patrzy?-Spytała zerkając na przyjaciela.

-Jesteś nowa poza tym jesteś laską więc budzisz  zaciekawienie.-Wzruszył ramionami.Rose rzuciła w  jego stronę ciche ''dzięki''.Ruszyła do baru przyglądając się wnętrzu.Sofy rozstawione pod ścianami z małymi stoliczkami.Na niektórych siedzieli ludzie.Parkiet na którym była spora gromadka,a  dziwo muzyka nie huczała.Siadła na obrotowym krzesełku na wprost barmana.

-Witam.-Uśmiechnął się.-Czego sobie życzysz?-Odwzajemniła gest pochylając się w jego stronę.

-Powiesz mi kto to jest?-Kiwnęła głową na  siedzącego na sofie faceta.Wydawał jej się  znany.Był w średnim wieku.Zmarszczki na całej  twarzy postarzały go kolosalnie.Jednak ciało wyglądało perfekcyjnie.Umięśnione.Nie mogła go rozpoznać,bo miał na twarzy  okulary przeciwsłoneczne.Chłopak zmieszał się.

-Nie...nie mogę zdradzać tożsamości.-Zacmokała.

-Proszę..-Zerknęła na jego plakietkę.-..Patick.-Westchnął  i pochylił  się w jej kierunku.

-To właściciel klubu.Cam Armandes.-Szepnął i szybko się wycofał.Rose czuła jak w jej głowie szumi.Lekko otworzyła ustaw w totalnym szoku.Jak on mógł tu przebywać...zeskoczyła z stołka o mało co się nie potykając.Larry pojawił się obok niej łapiąc ją w pasie.

-Co jest Ros?

-Musimy stąd wyjść i to szybko.-Zaczęła panikować.Kierowali się do wyjścia, ale przed nimi pojawiła się dwójka rosłych kolesi.Zeszli na bok kiedy facet w garniturze wszedł między gorylami.

-A gdzież to się wybieracie?Kochani zabawa dopiero się zaczyna.-Cam zdjął okulary wpatrując się w córkę.-Witam Rozalindo kopę lat skarbie.-Uśmiechnął się lekko.



Criminal.PowrótWhere stories live. Discover now