Strategia

629 34 1
                                    

Przymknęła oczy czekając na ból, ale on nie nastąpił.Westchnęła ciężko otwierając oczy.Czuła na sobie czyjś dotyk.Odwróciła głowę.Jakaś dziewczyna trzymała ją pod pachami.Rudowłosa masywna dziewczyna uśmiechnęła się do niej serdecznie powodując zakłopotanie.Podniosła rękę i machnęła do niej lekko w szoku.Wygięła się pod dziwnym kątem, a sam fakt tego,że jakaś obca dziewczyna dotykała ją i jeszcze z tą miną...

Pomogła jej wyprostować się.Podała jej dłoń.

-Jestem Grucha..-Zaśmiała się i zgniotła ogromną dłonią małą rękę.Rose skrzywiła się mając ochotę zawyć.Dziewczyna zakryła jej usta.

-Ciii nie mogą wiedzieć,że tu jesteśmy.Więc cicho.-Ominęła ją i przywarła do ściany nasłuchując.-Chodź, chodź.-Machnęła do niej ręką aby przybliżyła się.Zrobiła jej miejsca i obie słuchały.

-Chcesz powiedzieć,że dziewczyna wzrostu, wagi i siły Rose miała niby zabić aż ośmiu ludzi?!W tym czterech prawie dorosłych mężczyzn.-Zawołał zdumiony Larry.

-To prawda..-Mruknął  od niechcenia Kendji.-Ona była szkolona.Cam nauczył ją wszystkiego co potrafił i wiele wiele więcej.Do dziś nie wiem jak one są siostrami poza wyglądem nic je nie łączy.Julie to maszyna do zabijania, a Rose jest raczej spokojna.-Wzruszył ramionami.

-Jedno nie wyklucza drugiego...jako iż pewnie będą robić sekcje, pobierać odciski zorientują się,że mają podobny kod DNA, a co za tym idzie...

-Całą winę zrzucą na mnie..-Mruknęła cicho Rose.Grucha spojrzała na nią.

-Ty jesteś ta Rosalinda, która omotała tych dwóch matołów..ha gratulacje od lat żadna nie mogła ich zdobyć, a tu patrz dwoje na jedną..-Zachichotała.

-Co to miało być za ostrzeżenie?-Larry rozejrzał się po zgromadzonych.

-Że wraca i chce zemsty..-Blondyn wyciągnął chusteczkę.Zaczął wycierać pot z twarzy.-Jej ataki są jasnym przekazem na to,że chce nastraszyć swoją ofiarę..problem w tym,że nie wiemy na kogo chce zapolować...-Tym razem krzyki i szmery były za głośne do okiełzania.Dyrektor zakał wyprowadzić wszystkich, zostawił tylko dwójkę.

-A więc macie mi wszystko opowiedzieć rozumiecie... to jest najwyższa waga..nawet te pikantne szczegóły.-Rzucił spojrzeniem w stronę Smitha, który rozsiadł się wygodnie.-Mogłem ci darować tą akcje z Camem sam na sam, ale teraz musisz zacząć współpracować jeśli nie chcesz aby ten sam los spotkał drugą siostrę.-Podniósł się.-Nikt spoza tego grona nie może się o niczym dowiedzieć ma to zostać tajemnicą rozumiecie?Obawiam się,że ta psycholka chce dopaść swoją siostrę..-Rose zadrżała na wspomnienie jej siostry.Były identyczne,ale w jej spojrzeniu było coś złowieszczego i dzikiego.-Oto on..-Rzucił papiery na stół.Kanedji pochylił się.-Armandes..

-Delgado..-Mruknął cicho.-Nie licz na to,że tylko ty uległeś jej urokowi..jest w niej zakochany do tego stopnia,że dokonał się kilku zbrodni aby ją zachwycić..

-Przecież są rodzeństwem..

-Nie wiedzieli o tym..mają inne matki, a tego samego ojca ..-Przetarł ręką twarz.

-Spotykała się z nim jak byliśmy razem?

-Z tego co wiadomo nam zaczęli dopiero po jej rzekomej śmierci..-Dyrektor uważnie śledził ruchy Kendjiego.

-Ha nieźle laska nie marnuje czasu..-Smith uderzył ręką w stół.

-A więc gdzie ta szmata się ukrywa?-Larry zagwizdał.

-Nie wiadomo..

-Jak to?!-Krzyknął wściekły.

-Szukają ją najlepsi szpiedzy, ale przepadła..nie mają pojęcia gdzie jest.Ponoć za dnia udaje kogoś innego..-Siwowłosy pokręcił głową.

-Cudownie..-Larry przeczesał ręką włosy.-Wczuła się.-Zakpił.

-Na obecną chwilę zależy nam aby druga z sióstr Armandes była bezpieczna.-Mówił dyrektor.

-Ross.-Szepnął cicho szatyn.

-Dlatego należy obserwować  ją dwadzieścia cztery godziny nie wiadomo kiedy chce zaatakować.To jest zabawa w kotka i myszkę...



Criminal.PowrótWhere stories live. Discover now