Rozdział 5

289 17 1
                                    

Pytania


Nie pamiętam dnia, kiedy ostatni raz miałam ranę na tyle poważną, że aż odpłynęłam w nicość. Nienawidziłam tego stanu, przez fakt, że nie wiem co się wokoło mnie dzieje. Pomyśleć, że to dopiero początek tego co miało się wydarzyć. Czując się jak dziecko, odkrywające nowy świat, dziwiło mnie wszystko wokół, odkąd go poznałam.

Rayne Arwens

Chłód satyny był kojący i przyjemny zarazem. Ostatnia rzecz którą pamiętam to strzał, strzał, który odebrał mi świadomość, mimo że rana nie była na tyle poważna. Właśnie rana...

Zerwałam się z łóżka do pozycji siedzącej, oglądając ramię, na którym nie było nawet blizny. Przeklinałam siebie za to, że dałam się podpuścić demonom, których nie brakowało w Nowym Jorku. Zaczęłam rozmasowywać szyję i kark, i z przerażeniem stwierdziłam, że moja kolia zniknęła razem z kolczykami.

Otrzeźwiałam. Wróciła mi pełna świadomość i jasność myślenia. Gdzie ja w ogóle byłam. Pokój był przestronny, a przez duże okno, naprzeciw łóżka wpadało ciepłe, majowe słońce. Rozejrzałam się. Leżałam w ogromnym łóżku, z złotozielonymi zasłonami. Na podłodze leżał puszysty, ciemnozielony dywan, a meble wykonane były z ciemnego drewna. Po mojej prawej stronie, zaraz obok były ciężkie, hebanowe drzwi. Zerwałam się na równe nogi i podeszłam do okna, które podchodziło pod sam sufit. Widać było, że ten dom był świeżo po remoncie.

Mijając komodę po prawej, zobaczyłam leżącą na niej kopertówkę, kolię z kolczykami i różdżkę. Byłam wdzięczna losowi, że wszystko mam ze sobą. Jednak gdy tylko wyjrzałam przez cienką szybę moim oczom ukazał się rozległy ogród, w którym górowała zieleń, a na równych grządkach posadzone były kwiaty, w ciepłych kolorach. Za pasmem drzew, które rosły w równych odstępach zobaczyłam złocisty piasek, a do moich uszu dobiegł szum fal. Nie mogłam oderwać wzroku od tego pięknego widoku, w duchu przeklinałam siebie, że nie wzięłam lustrzanki.

Moje myśli przerwał jednak trzask otwierania drzwi do pokoju.

   - Nareszcie się pani obudziła.- usłyszałam głos starszej kobiety i od razu odwróciłam się w jej stronę.- Czy w czymś mogę pomóc.- no tak, służąca.

   - Może mi pani powiedzieć, gdzie ja jestem?- zapytałam pewnym aczkolwiek nieco rozmarzonym głosem.

   - W Kalifornii niedaleko San Francisco.- odpowiedziała kobieta, a mój wyraz twarzy musiał być bardzo wymowny, gdy z wrażenia opadła mi szczęka.

   - Jak długo spałam?- zapytałam powoli, będąc dalej w szoku.

   - Z czego co mówił nam pan Loki, to całą drogę z Nowego Jorku. Cóż, niesamowite, że sam prowadził przez całe Stany.- odpowiedziała głosem przepełnionym zdziwieniem.

Jakoś mnie to nie dziwiło. Pewnie po tym jak dowiedział się, że mam inteligentny komputer w pojeździe kazał nas zawieść do Kalifornii. Geets słuchał się każdego, kto zasiadał za kierownicą, ale chwila moment... Dlaczego ja zawsze tak późno kojarzę fakty, które na pierwszy rzut oka są najnormalniejsze.

   - Czyli to jest dom Loki'ego?- zapytałam czując jak w gardle mi zaschło. Dlaczego S.H.I.E.L.D. nic nie wiedziało?

   - Oczywiście.- odpowiedziała cierpliwym tonem.- Kazał nam się panią zająć, chcąc, jak to powiedział, wynagrodzić pani wyciągnięcie z restauracji.- wyjaśniła.- To również niesamowite, ponieważ wszyscy uważaliśmy, że nie jest zdolny do ludzkich odruchów.- powiedziała bez ogródek.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz