Rozdział 100

56 3 0
                                    

Przedstawienie


Thor zaskoczył mnie zaproszeniem na swoją koronację, zwłaszcza, że nie dawał znaku życia od pięciu lat. Miło że pamiętał.


Rayne Arwens


***

W Asgardzie

   - Zaprosiłeś je?- zapytał Wszech Ojciec swojego najstarszego syna.

   - Tak. Obie pojawią się przed uroczystością.- odpowiedział.- Bracie, poznasz najpotężniejszą czarownicę w dziewięciu królestwach.- odezwał się uradowany do mężczyzny stojącego na tarasie pokoju ojca. Wysoki i szczupły, zdający się być myślami zupełnie gdzie indziej.

   - Doprawdy?- wesoły brunet o zielonych oczach odwrócił się.- Najpotężniejszą?

***

Rada miasta. Tak bardzo chciałam uniknąć tej biurokracji, a jednak jest nieunikniona. Muszę zostawić miasto pod opieką, odpowiednią opieką. Nikt inny nie będzie nim lepiej zarządzał niż Jessica i Miranda. Jane została w mieście Marii, wraz z innym dowódcą Lacertae. Wszyscy wiedzieli co robić. Bałam się trochę tego. Nie wiem na jak długo opuszczam to miasto.

   - Wasza Wysokość. Wszystko w porządku?- zapytał jeden z radnych.- Wydajesz się być nieobecna.- zauważył.

   - Tak, przejmuję się tylko wyjazdem.- z wiadomych powodów.

   - Chcesz przerwać?- zapytał Bastian.

   - Nie, w porządku. Pozostaje kwestia spraw wewnętrznych miasta.- otrząsnęłam się.- Podczas mojej nieobecności, żadne prawa nie mogą być nadawane. Jesteście tu od tego by pilnować porządku w mieście i jego przestrzegania. Pamiętajcie o tym jak stosujemy kary i kiedy. Tak poza tym, chyba wszystko zostało omówione. Jessica i Miranda będą przewodziły radą.- dodałam.- Koniec zebrania. Wiecie co robić.- wstałam i wróciłam do pokoju.

Kompletnie nie przypominałam siebie za czasów Babilonu. Opanowana i dbająca o dobro obywateli. Dorosłam do bycia władcą.

Tak, bałam się. Nie wiem czy sobie poradzą, czy władza nie obudzi w nich pychy i nie zniszczą marzenia naszej rodziny o utopii dla magicznych stworzeń.

Kiedyś ktoś mnie zapytał co myślę o politykach w krajach wysoko rozwiniętych oraz o niezadowoleniu obywateli. Odpowiedziałam wtedy słowami mojego dawnego znajomego, który opiekował się biblioteką aleksandryjską: Jeśli prawdą jest, że ludzie, którzy są zbyt mądrzy aby angażować się w politykę, zostają ukarani władcami głupszymi od siebie, to mogą winić tylko siebie.*

By mieć wpływ na to co się dzieje w państwie, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, a nie liczyć na kogoś innego. Dlatego tak bardzo się boję. Można liczyć tylko na siebie, a w polityce jak na drodze powinna obowiązywać zasada ograniczonego zaufania.

   - Spakowana?- z zamyślenia wyrwała mnie siostra. Wpatrywałam się na zachód słońca, który skąpał miasto w pomarańczowym blasku.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz