Rozdział 17

125 10 0
                                    

Z perspektywy cz.3


MONIC

   - Mamo zaczekaj!- wybiegłam za nią, ale i nie miałam ochoty wysłuchiwać nadchodzącej kłótni.

   - O co chodzi?- zapytała uśmiechając się.

   - Czy to jego wina?- zapytałam. Chciałam być pewna, że to on ją skrzywdził.

   - Tak. I zachowanie twojej cioci i grożąca nam wojna z demonami.- odpowiedziała bez wahania.

   - Zabije gnoja.- szepnęłam bezgłośnie, ale wiem, że mnie usłyszała.

   - Nawet mi się nie waż.- podniosła ton, jak wiele razy jak byłam mała. Jakoś nie miałam ochoty jej słuchać

   - Ale on...- zaczęłam, ale przerwała mi gestem dłoni.

   - On zbyt wiele znaczy dla Rayne, więc jeśli chcesz pomóc to zacznij ćwiczyć.- tak jasne mamo, będę ćwiczyć, bo nie mam lepszych zajęć.
S

pojrzałam się na nią tylko krzywo i poszłam w kierunku przeciwnym, do pokoju mojej ciotki, gdzie od trzech dni chodziła mama. Wiedziałam, że idę okrężną drogą, ale nie chciałam, żeby się domyślili. Oni wciąż traktują mnie jak dziecko. Niech Rayne szybciej wyjdzie z tego dołka, bo tylko ona by mnie zrozumiała, choć wątpię, że w tej akurat sprawie. Mniejsza o jej zdanie. Ten drań nie będzie krzywdził mojej rodziny. Bardzo źle trafił.
Czytałam mity nordyckie, a ostatnio poczytałam o Loki'm. To jak potraktował moją ciotkę, nie był jego pierwszym razem. Zupełnie jak w starożytnej Grecji. Tam w mitach bogowie co chwilę mieli nową kobietę. Idealnym przykładem był Thor. Ma idealną żonę, wojowniczkę, a w kim się zakochał rok temu, bo mnie się wydaje, że w Jane. Tak, to jej mieliśmy dać bezpieczne schronienie w obserwatorium. Dlaczego wszyscy bogowie są tacy sami?
Powstrzymałam się od kopnięcia w drzwi, bo wystraszyłabym jeszcze biednego agenta idącego z naprzeciwka. Fakt, wybuchowa to ja jestem. Mam to po mamusi. No i oczywiście po cioci, babci i większości kobiet z naszej rodziny. Szkoda, że nie miałam okazji ich poznać.
Uśmiechnęłam się do siebie widząc, że mam wspaniały humor na niszczenie komuś psychiki.
Za kolejnym zakrętem mogłam już swobodnie skierować się w stronę celi. Korytarz był oświetlony bladymi neonami w kolorze błękitu. Ścisnęłam mocniej różdżkę w dłoni. Tak czułam się po prostu pewniej.
Kolejny zakręt i wiedziałam, że jestem blisko. Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi i głos Natashy. Co robiła w tej części statku?
Jeden ruch dłoni i już byłam dla niej niewidoczna. Była poddenerwowana, a ze sobą miała jakieś dokumenty. Zajrzałam jej szybko za ramie.
Kolejne ruchy demonów. Jakoś mnie to nie dziwi.
Nie zdejmując z siebie zaklęcia szłam dalej w zakazanej dla mnie części statku. Tyle czy ja słuchałam kiedyś mojej matki, albo kogokolwiek?
Ponownie się zaśmiałam i podeszłam do drzwi, przez które przeszła Natasha. Moja intuicja mówiła, że tu właśnie tu siedzi Loki.
Przyłożyłam ucho do drzwi sprawdzając czy nikogo nieproszonego nie ma w środku. Po chwili stwierdziłam, że jest bezpiecznie i weszłam do środka.
Pomieszczenie było ciemne i nie wyglądało jak cela, tylko jak jakieś stare archiwum. Oświetliłam sobie drogę różdżką i powoli szłam przed siebie. Coś mi tu nie pasowało.
Nagle poczułam nieprzyjemny odór z naprzeciwka, i ktoś przebiegnął niesamowicie szybko. Gorzej jak to było coś. 
Jak najszybciej umiałam wycofałam się w tył i niechcący potrąciłam za sobą stertę dokumentów. W jednej chwili odwróciłam się i zobaczyłam jakiś raport i kant zdjęcia wystający ze środka.
Podniosłam go i otworzyłam.
Na zdjęciu była dziwnie znajoma osoba, z którą kojarzyły mi się złe wspomnienia. Odłożyłam je czując się nieswojo, jakby ten ktoś mnie obserwował i przeglądałam raport dalej. Były to stare akta policyjne, z 1923 roku. Miałam może dziewięć, dziesięć lat.
Nagle wypadło mi drugie zdjęcie, tym razem po niewyjaśnionym wypadku. Wzięłam je do ręki i odwróciłam.
Omal się nie przewróciłam widząc zdjęcie zrobione zaraz po znalezieniu ciała. Odrzuciłam je natychmiast i wyszłam nie zapominając o zaklęciu niewidzialności.
To było straszne. Widać ktoś sam wymierzył sprawiedliwość i to w okrutny sposób.
Ale wciąż zastanawiał mnie ten odór i cień, który mignął przede mną.
Starając się o tym nie myśleć i poszłam dalej prosto szukając odpowiedniej celi.
Długo nie szłam, a już wyczułam energię maga równie silnego jak moja ciocia. Bez wahania weszłam do środka.
   - No proszę, nawet dziennik jej ukradłeś.- wysyczałam widząc jak szybko odkłada czarną książeczkę mojej ciotki.
Spojrzał na mnie tak jakby zobaczył ducha. Wiem, że jestem podobna do Rayne, ale zdecydowanie wyglądam jak mama.
   - Co, nagle języka w gębie zapomniałeś?- zapytałam z pogardą w głosie.
   - No tak... siostra Rayne. Tak samo zakłamana jak i ona.- zadrwił.
   - Nie będziesz obrażał ani mojej ciotki, ani matki.- w jednej chwili przyłożyłam mu sztylet do gardła.- Co, zdziwiony?- zadrwiłam.
   - I co z tym zrobisz?- zaśmiał się szyderczo.
   - Zaraz sprawdzimy czy legenda o waszej nieśmiertelności jest prawdziwa.- zadrwiłam.
   - Uważaj, żebym i ja tego nie sprawdził.- wysyczał.
   - Dalej, próbuj. Jeśli słuchałeś uważnie mojej ciotki to wiesz, że nie da się nas zabić.- przycisnęłam sztylet mocniej do gardła, skąd ściekła pojedyncza kropla krwi.- Jak można się było spodziewać.- dodałam z satysfakcją.
   - Zabieraj to ode mnie.- chwycił za ostrą stronę sztyletu i odsunął go.
   - Radzę ci panować nad sobą, bo ja nie mam tyle tolerancji w sobie co reszta. Jedno krzywe spojrzenie, jedno słowo, które nie będzie mi się podobać, a w nocy poderżnę ci gardło.- zagroziłam.- A to zdaje się należeć do mojej ciotki.- wskazałam na dziennik.
Wyrwałam mu książeczkę z rąk i zostawiłam zdziwionego w celi. Ciekawe co on myślał, gdy mnie tylko zobaczył.
Wyszłam na korytarz w zdecydowanie lepszym humorze, zapominając o zaklęciu niewidzialności.
   - Monico Marianno Arwens, musimy poważnie porozmawiać!- wściekły głos mojej matki rozległ się na korytarzu.
No tak. Będzie przypał.
   - Monic, wyraźnie powiedziałam ci, że nie masz nic robić.- uspokoiła nieco ton, jednak dalej była wkurzona.
   - Dziewczyny, tylko mi się tu nie kłócić.- próbował nas uspokoić wujek.
   - Cicho!- warknęłyśmy obie na niego.
   - Co ja ci powiedziałam?- zapytała gromiąc mnie wzrokiem.
   - Ale tylko go nastraszyłam.- starałam się jakoś wytłumaczyć, robiąc minę bezbronnej dziewczynki.
   - Nie interesuje mnie to co zrobiłaś. Wiesz co mogłaś wywołać. Bądź co bądź Loki jest bratem Thor'a, a wystarczy, że mamy jedną armię na głowie.- mówiła stanowczym tonem.- Zapamiętaj sobie to. Lepiej żeby Asgard był po naszej stronie.- dodała.
   - Przecież nikt by się nie dowiedział.- dalej brnęłam w swoje.
   - Rayne by się dowiedziała. Wiesz, że ma doskonały dostęp do głowy tego... tego...- nawet jej słów zabrakło.- Dobra, kończmy temat.- chciałam coś powiedzieć, ale przerwała mi gestem.- Wracamy na mostek. Ty też Monic.- wskazała na mnie palcem.
   - Chciałam tylko oddać cioci to.- pokazałam dziennik.
   - Skąd go masz?- zdziwił się mój wujek.
   - Odebrałam Loki'emu.- odpowiedziałam bez wahania.
   - Coś mi się wydaje, że on będzie się musiał bardziej obawiać Rayne niż Monic.- stwierdził głośno do mamy machając w dłoni dziennikiem.
   - To dziwne, ale to samo chciałam teraz powiedzieć.- zaśmiała się spoglądając na mnie.- Dobra, chodźcie z powrotem.- stwierdziła.
Gdy weszliśmy na mostek w dobrym humorze, przykuliśmy uwagę wszystkich śmiechem.
   - Co to ma być?- zdziwił się Burton, który już chciał coś dodać, ale moja mama przerwała mu gestem.
   - Nie przerywaj.- powiedziała wyniosłym tonem.- Chyba nam się udało.- stwierdziła do mnie.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz