kilka miesięcy później....
Wychodzę z windy, a raczej wybiegam z niej. Rozglądając się po korytarzu szukając drzwi z numerem dwieście osiem. Kieruję się w prawo, szybkim krokiem zatrzymuje się przy ostatnich drzwiach. Nerwowo patrzę czy ktoś nie wychodzi, patrzę że za sobą są jedynie krzesełka.
- Cholera. - Mówię do siebie. Akurat teraz.
Po tym jak zrobiłem prawie ze sto kółek usiadłem na jednym z pustych miejsc. Nikogo. Wyciągam komórkę z kieszeni i patrzę na godzinę. Jak to możliwe ze zaraz trzecia, przecież niedawno byłą pierwsza. Coraz bardziej zaczynam się stresować. Przeczesuje moje nienaganne włosy i odwracam wzrok na bok, po chwili czując wibracje w kieszeni. Naciskam zieloną słuchawkę i przykładam do ucha.
- Czemu nie dzwonisz? Wszystko dobrze? - Pyta zestresowana dziewczyna.
- Nic nie wiem,siedzę przed drzwiami, nawet nikt nie wszedł. - Podnoszę wzrok przed siebie. - Przeprosiliście fanów?
- Tak, wszystko jest okey siedzimy w moim mieszkaniu czekając na wieści. - Po chwili drzwi się otwierają.
- Mel kończę, narazie. - Rozłączam się.
Powoli podnoszę się z miejsca, a wzrok kobiety spada na mnie. Otwieram usta ale nie wiem co powiedzieć, przedstawić się, przywitać czy odrazu zadać milion pytań na raz?
- Pan jest ojcem? - Pyta z uśmiechem.
- T.. tak, to ja. Dostałem telefon że moja dziewczyna... znaczy narzeczona rodzi. - Mówię ale język mi się cholernie plączę. Czuję jak pot spływa mi z twarzy.
- Gratuluje, córeczka.
Nie mogę uwierzyć w jej słowa. Biorę głęboki wdech. Znaczy to że że zostałem ojcem właśnie teraz. Wybiec w środku koncertu bo dostajesz wiadomość że narzeczona rodzi, znaczy niedoszła narzeczona.
- Oh. - Uśmiecham się. - Mogę wejść zobaczyć... dziewczynę?
- Oczywiście, proszę. - Mówi i przepuszcza mnie w drzwiach.
Biorę głęboki wdech i wchodzę do środka. Jeszcze na wejściu przepuściłem lekarza. Duży pokój , a na środku łóżko z Amelie. Trzyma na rękach kocyk uśmiechając się do niego. Będąc bliżej łóżka, dziewczyna podnosi wzrok.
- Jesteś! - Mówi pół głosem. Widzę szczęście w jej oczach, chociaż że jest cała czerwona i ma potargane włosy.
- Gdy tylko usłyszałem że rodzisz przerwałem koncert i jak najszybciej zbiegłem ze sceny. - Śmieje się i siadam na krześle przy łóżku. - Byłem pewny że rodzisz jutro.
- Miałam rodzić jutro, tydzień temu. - Wzrusza ramionami, chichocząc.
- Tydzień temu byłaś w Berlinie dając koncert. - Podnoszę się całując ukochaną. Po chwili spuszczam wzrok na dziecko. - O jeju jaka malutka!
- Nooo i na dodatek podobna do ciebie. - Dodaje dziewczyna.
- Jakie malutkie rączki, o jeju. - Mówię z uśmiechem na ustach. Delikatnie dotykając palcem jej małej rączki.
- Zrobili jej badania i wszystko jest w porządku. Zachowujesz się jakbyś nigdy w życiu nie widział niemowlaka. - Po tych słowach podnoszę wzrok na Am.
- Jestem w szoku. Siedziałem dwie godziny na korytarzu, czekając na wieści, przerwałem koncert, który był na arenie, tysiąc osób. - Patrzę prosto w jej ciemne oczy.
- Rodziłam trzy, prawie cztery godziny to było gorszę uwierz. - Potrząsa głową jakby miał jej przyznać racje.
- Okey, wygrałaś. - Zaciskam usta.
- Chcesz potrzymać małą?
- Jasne. - Ukochana podaje mi dziecko, które jest patrzone we mnie swoimi wielkimi oczkami. Jest taka malustka i urocza. - Jakie maleństwo, taka kruszynka mała.
- I twoja, w sumie ona jest połową mnie i ciebie. - Tłumaczy. Właśnie wszystko do mnie dociera że zostałem ojcem, że mam własną rodzinę, to że się wyprowadziłem. Czuje jak z policzków spływają mi łzy. - Ej nie płacz, mięczaku. - Śmieje się wycierając mi policzki.
- Am, zobacz że wszystko jest dobrze. - Podnoszę wzrok. - Nawet lepiej, koncertujemy. Bawimy się i wszystko jest po prostu dobrze.
- Po raz pierwszy to powiem ale potrzebuję przerwy od koncertów.
- Czy ja dobrze słyszałem? - Podnoszę brew. Dziewczyna chichoczę.
- Tak, teraz zajmę się małą i tobą, bo ty też na to zasługujesz że wytrzymałeś ze mną te miesiące.
- Łatwo nie było ale dałem radę. - Odwracam się wpół i zerkam na zegar ścienny. - Późno już.
- Leć do domu, ja uśpię mała i też pójdę spać. - Wyciąga ręce w moją stronę.
- Ja ją uśĻie chociaż nie mam bladego pojęcia, a ty spróbuj się odprężyć. - Wstaje z krzesełka i zaczynam powoli kołysać maleństwo.
- Okey, tatusiu. - Ziewa.
- W ogóle jak mała ma na imię?
- Lea. Ładne?
- Oczywiście. - Odwzajemniam gest i zaczynam usypiać małą.
Po godzinie mała zasypia. Odkładam ją do szpitalne łóżeczka chociaż wolałbym do naszego, które stoi w jej pokoju. Który, oczywiście ja remontowałem. Odwracam się powoli i widzę że dziewczyna zasnęła. Powoli podchodzę do jej łóżka, obserwując. Biorę głęboki wdech. Wyciągam z kieszeni, mały, srebrny z niedużym diamencikiem pierścionek i doczepioną karteczką. Zakładam jej delikatnie na palec, podnoszę się całując w czoło i odchodzę. Przez chwilę patrzę na córeczkę, uśmiecham i wychodzę.
***
Słyszę płacz dziecka. Czyli mogę powiedzieć że oficjalnie zaczęło się macierzyństwo. Biorę głebki wdech i siadam na łóżku.
- Mama już wstaję. - Mówię pół nieprzytomnym głosem przecierając twarz, czując coś ostrego. - Cholera, co to?
Wstaje i zauważam pierścionek na dłoni, a do niego przyczepioną karteczkę. Podchodzę do łóżeczka. Odwracam karteczkę " Czy będziesz moja? " Uśmiecham się do siebie, biorąc dziecko na ręce.
- Ale nam tata prezent zrobił.
Dobra, komentować bo ostatnio coraz ciekawiej z komentarzami
![](https://img.wattpad.com/cover/86444866-288-k673074.jpg)
YOU ARE READING
Do I wanna Know/ Knee Socks // Alex Turner✔️
FanfictionZawsze marzyła by stanąć na scenie, aby tłum ludzi krzyczał jej imię, aby każde światło było skierowane na nią... Amelie Harris, jest dziewczyną grającą w klubach, lubiąca dobry, mocny alkohol. Pewnego wieczoru dostaje propozycje, by supportować n...