Rozdział ósmy

2.4K 221 83
                                    



Niestety, wkrótce okazało się, że życie zawodowe rządzi się swymi prawami i nie ma co marzyć o weekendowej idylli. W dwa tygodnie później Louis zadzwonił, mówiąc, że musi niezwłocznie jechać do Prowansji w celu sfinalizowania kupna rezydencji, której właścicielka nareszcie przystała na bardziej realistyczną cenę.

– Muszę to załatwić w czasie weekendu, bo cały tydzień jestem bardzo zajęty. Kochanie, przyleć do Paryża i jedźmy razem do Prowansji!

– Och, Louis. Tak bardzo bym chciał, ale to niemożliwe! – Harry był zrozpaczony. – Mam dyżur. James zastąpił mnie już dwukrotnie, nie mogę znów go o to prosić.

– Co!? Mam czekać jeszcze dwa tygodnie? – wykrzyknął z gniewem Louis. – Nie! Nie potrafię tak dłużej żyć.

– Chcesz się rozstać? – w głosie Harry'ego zabrzmiał chłód.

– Nie, nie chcę. – zamilkł. – A może to ty chcesz? – spytał niepewnym tonem.

– Nie!

– Zrozum, potrzebuję cię coraz bardziej! Zupełnie mnie opętałeś!

– Ja też cię potrzebuję – powiedział spokojnie Styles, oddychając z ulgą.

– Gdybym był teraz z tobą – mówił z niebezpiecznym spokojem Louis – Zmusiłbym cię do bardziej przekonującej odpowiedzi.

– Lou, nawet nie wiesz, jak bardzo jest mi przykro, że nie możemy się spotkać.

– Nie wyobrażasz sobie nawet – jego głos brzmiał jak pieszczota – Ile znaczą dla mnie twoje słowa. Gdybym mógł zlecić komuś załatwienie sprawy w Prowansji, zrobiłbym to na pewno. Ale właścicielka rezydencji jest osobą bardzo konfliktową. Nalega, żebym zjawił się osobiście...

– Rozumiem – powiedział szybko. – Naprawdę. Ale bardzo za tobą tęsknię.

– Trzeba wreszcie coś z tym zrobić... – zastanowił się. – Czy mógłbyś wziąć dzień lub dwa dni urlopu w przyszłym tygodniu?

– Sądzę, że to się da zrobić. Zostało mi jeszcze kilka dni z ubiegłego roku.

– A więc przyleć do Paryża, a stamtąd zabiorę cię do St Malo... – przerwał. – Chcę, żebyś zobaczył Beau Rivage.


*

– Louis chce cię zabrać do matki?! – wykrzyknął Zayn. – Widzę, że nie traci czasu. Tak krótko się znacie!

– Tylko miesiąc krócej niż ty z Liamem – przypomniał mu Harry.

– To prawda. Ale od samego początku ja i Li widywaliśmy się co najmniej pięć razy w tygodniu. To co innego niż te wasze szalone weekendy.

Harry zarumienił się.

– Skąd wiesz, że są szalone?

Zayn z politowaniem pokiwał głową.

– Musiałbym być ślepy, żeby tego nie dostrzec. Nigdy cię takiego nie widziałem. Nigdy!

– On myśli o wspólnej przyszłości.

– A ty?

– Nie wiem. – Harry zamyślił się. – Może moja wizyta we Francji ułatwi mi podjęcie decyzji... Przecież mogę nie spodobać się jego matce.

– To dla ciebie aż tak ważne?

– Wolałbym, żeby mnie zaakceptowała. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że to osoba staroświecka, która uważa wspólne mieszkanie przed ślubem za grzech.

Haunts of the Turret House [LARRY STYLINSON]Where stories live. Discover now