Rozdział 9

1.3K 78 107
                                    

*Rozdział piszę po poczytaniu sobie waszych komentarzy. To dlatego jest  taki pozytywny i mam nadzieję, że przekaże wam część tego optymizmu. Dajcie znać czy zadziałało* oraz przepraszam że nie pojawił się zaraz jak wbiliście te 18 gwiazdek, ale nie sądziłam że nastąpi to tak szybko i nie byłam przygotowana*

----

Stawiam rzeczy na podłodze w wynajętym pokoju. Co ciekawe dokładnie tym samym co wynajmowałam przed moim kilkudniowym pobytem u Kuby. Czuję wibracje w tylnej kieszeni i wyciągam telefon. Mało nie piszczę z radości, gdy widzę, że to Wera.
– Halo, halo laska ty żyjesz w ogóle? – wita mnie przyjaciółka, a w odpowiedzi parskam śmiechem.
– Żyje, a co więcej mam się świetnie jak nigdy. No i mam propozycje. – Trzymam dziewczynę chwilę w niepewności robiąc dramatyczną pauzę. – Przyjedź do mnie! – krzyczę a odpowiada mi pisk radości – Dzisiaj wieczorem mam imprezę, ale spokojnie możesz przyjechać... Czekaj.

Przełączam telefon na tryb głośnomówiący i sprawdzam datę.
– W sobotę już możesz. Wiesz, jutro pewnie będę odsypiać i umierać na kaca. – śmiejemy się cicho, po czym wymieniam plany jakie mamy do zrobienia, gdy brunetka już do mnie przyjedzie. Dzięki pieniądzom z sesji mog w końcu po kupować sobie ubrania, których szczerze trochę mi brakuje, bo część musiałam zostawić w starym miejscu zamieszkania.

Słucham jak Wera narzeka na szkołę i klasę maturalną, co lekko wyśmiewam, bo gdy nie cały rok temu ja tak narzekałam, to brunetka nie wierzyła, że jest tak źle. Zaczynamy się przekomarzać i w pewnym momencie wytykam język do ekranu telefonu.

Co się z tobą dzieje Ala? Przecież ona tego nie zobaczy.

Moje wewnętrzne ja puka się w czoło pokazując mi moją głupotę i dopiero wtedy dociera do mnie, co zrobiłam. Kładę telefon na głośniku na stole i wynoszę walizkę głębiej do pokoju. Rozpakowuję część rzeczy i przenosząc telefon do łazienki od razu wstawiam pranie. Koło godziny dwunastej kończę trwająca prawie dwie godziny rozmowę z przyjaciółką, omiatam wzrokiem pomieszczenie i sprawdzam czy wszystkie ważne rzeczy mam w kieszeniach. Zamykam pokój na kluczyk i wychodzę na zewnątrz. Zakładam na głowę czarną czapkę.

Śmieszne, gdyby nie ona nie poznałabym Quebo.

Skocznym krokiem idę na przystanek, Kuba zostawił mi klucze do swojego domu, abym pod jego nieobecność mogła przygotować się tam do imprezy. Wczoraj obczaiłam Natalkę i Dominikę na Instagramie, więc poprosiłam je aby przyszły nieco wcześniej niż chłopaki i może wyszykujemy się razem, albo chociaż one mi pomogą. Bawię się telefonem zapatrzona w mokrą ulicę za oknem. Czuję jak telefon wyślizguje mi się z rąk i upada na podłogę. Szybko się po niego schylam, ale kierowca hamuje i telefon sunie po ziemii do przodu pojazdu. Rzucam się za nim i łapię nim, pojazd odjedzie z przystanku. Wszyscy ludzie patrzą się na mnie z lekkim śmiechem, a ja mocno speszona wysiadam na najbliższym przystanku. Sprawdzam czy telefon działa i rozglądam się wokoło.

O kurwa! Głupi to jednak ma szczęście!

Stoję właśnie jakiś kilometr od apartamentu Kuby i dobrze poznaję tę okolicę. Niespiesznym krokiem docieram do wejścia. Otwieram drzwi z klucza i ogarniam mieszkanie wzrokiem. Odnoszę wrażenie, że jest w nim jeszcze większy bajzel niż przed moim wyjściem. Wzdycham cicho i zerkam na zegarek.

Trzy po czternastej.

Staram się z grubsza posprzątać we wszystkich pomieszczeniach, po czym sięgam z szafy ręcznik i idę do łazienki. Biorę prysznic i myję włosy, jedynym szamponem jaki znajduje w łazience.

Męskim.

Owijam się ręcznikiem i idę do sypialni Kuby gdzie rano naszykowałam ubrania na imprezę. Nie ubieram się jak do klubu, bo w planach ma to być domówka. Stawiam na luźna białą koszulę z krótkim rękawem i  krótkie jeansowe spodenki. Siniaki już dawno zniknęły więc bez problemu mogę odsłonić nogi.

Zanim Ucieknę // QuebonafideWhere stories live. Discover now