Rozdział 25

1K 62 36
                                    

Czuję ból, oskarżyłam mężczyznę, którego kocham o coś tak okropnego i teraz sama nie wierzę, że mógłby mnie skrzywdzić. Jest to nasza wspólna wina. Mój telefon dzwoni, ale odrzucam połączenie, poznając po dzwonku, że jest to Weronika. Oddzwonię później lub w ogóle. Słyszę kroki w korytarzu, wstrzymuję oddech. Siedzę za zamkniętymi drzwiami, w swoim pokoju, który w rezultacie okazał się kompletnie nie potrzebny. Kuba prawdopodobnie kieruje się do salonu, a po chwili słychać odgłosy gry w PES-a.

Robi to zawsze gdy się stresuje.

W kącikach moich oczu zbierają się łzy. Szybko ocieram je wierzchem dłoni i podnoszę się z łóżka. Na nogach jak z waty idę do salonu i cicho mówię:
- Chcę iść do ginekologa. - Kuba odwraca się na mnie, w jego oczach wciąż widać, że jest obrażony, ale posłusznie wyłącza konsolę i pyta:
- Teraz? - Kiwam głową w odpowiedzi. Nie mam jak się zapisać, ale liczę że lekarka znajdzie chociaż chwilę czasu, aby mnie przyjąć.

Chłopak wstaję i zaczyna zakładać kurtkę. Bez słowa pomaga mi z moją, aż mnie boli gdy do wejścia do samochodu nie wymienia ze mną ani słowa. Droga mija w napiętej atmosferze, żadne z nas nie potrafi się odezwać. Siedzę z głową spuszczoną, wzrokiem wbitym we własne nogi.
- Hej Ola, jesteśmy - chłopak wybija mnie z zamyślenia, gdy samochód zatrzymuje się pod kliniką. Zabieram torebkę i chcę wysiąść, ale Kuba łapie mnie za rękę. - Czekaj. Chcę ci powiedzieć, że nie ważne, czy jesteś w ciąży czy nie, to i tak będę przy tobie. Nie zostawię cię, choćbyś niewiadomo jak mnie wkurwiała, bo cię kocham - unosi lekko kąciki ust, a w jego wzroku już nie widać złości, raczej troskę i żałość. Czeka aż się odezwę, ale ja również posyłam mu jedynie uśmiech i wysiadam z auta. Boję się, że gdybym chciała coś powiedzieć rozpłakała bym się na amen.

Siadam na jednym z wolnych krzeseł w białym korytarzu.
- Przepraszam? Pani teraz wchodzi? Mogłabym tylko na chwilę, zapytać się pani doktor czy mnie przyjmie? - Staram się opanować drżenie głosu, starsza ode mnie kobieta jednak je dostrzega i uśmiecha się z troską, kiwając twierdząco głową. Gdy drzwi otwierają się nieśmiało pukam i zaglądam do pomieszczenia. Muszę wyglądać naprawdę fatalnie, bo u młodej lekarki również widzę ten pobłażliwy uśmiech, gdy zgadza się, abym weszła po ostatniej pacjentce na badanie.

Do: Kuba💕
Jedź do domu jak chcesz, nie wiem ile mi tu zejdzie

Od: Kuba💕
Poczekam

Wyłączam telefon. Mija godzina nim gabinet staje się wolny i mogę wejść. Siadam na skraju krzesła i biorę głęboki wdech, nim w ogóle decyduję się odezwać.
- Mam podejrzenia, że mogę być w ciąży. Zależy mi aby dowiedzieć się szybko, dlatego przyszłam bez umówienia się na wizytę - spuszczam wzrok. Wizyty u ginekologa są jednymi z najstraszniejszych jakie mogą być, strasznie ich nie lubię. To gorsze niż dentysta. Kobieta jednak jest wyjątkowo miła i może wynika to z tego, że za nadgodziny jej płacą, a może z tego, że taka jest z natury. Chwilę tłumaczy jakie badanie będzie przeprowadzać i wypytuje się, jakie objawy zauważyłam u siebie. Gdy ubieram się po badaniu, kobieta przegląda coś w komputerze.
- Wnioskując po pani zachowaniu, chyba mam dobrą wiadomość. To na pewno nie ciąża. Jest pani dziewicą - zamieram na chwilę, mam wrażenie jakby czas się zatrzymał i dopiero po chwili przypominam sobie, że trzeba oddychać, aby przeżyć.
- Ale przecież robiłam test...
- Test mógł być wadliwy lub przeterminowany. Nie daje on stuprocentowej pewności co do wyniku i czasami zdarzają się pomyłki. Niepokoją mnie jednak mdłości i spóźniająca się miesiączka. Może być to wynik stresu lub jakiejś poważniejszej choroby, więc radzę pani skonsultować się z lekarzem internistą, jeżeli objawy nie ustąpią. Zmieniała może pani ostatnio tabletki antykoncepcyjne?
- Nie używam żadnych - Po mojej odpowiedzi kobieta zadaje jeszcze kilka pytań i pozwala mi opuścić gabinet. Dopiero po wyjściu dociera do mnie informacja jaką mi przekazała. W pustym korytarzu pozwalam sobie na taniec radości, cały stres odchodzi ze mnie, jak ręką odjął. Zostaje tylko jedną kwestia. Muszę przeprosić Kubę.

Na miękkich nogach ledwie docieram na parking, gdzie z odległości kilku metrów dostrzegam czerwone Porsche i opartego o bagażnik pojazdu mężczyznę. Biorę głęboki wdech przez nos i wypuszczam powietrze ustami, w celu okiełznania własnych myśli. Zbliżam się do samochodu i w ostatniej chwili rezygnuję z otworzenia ust. Bez słowa wsiadam do samochodu, a zdezorientowany mężczyzna za mną.
- I co? - pyta. Jego głos drży nieznacznie. Przełykam ślinę, układając zdania, które chce wypowiedzieć.
- Nie jestem w ciąży. Przepraszam cię Kuba nigdy nie powinnam cię tak obwiniać, popełniłam ogromny błąd, ale... Najważniejsze jest to, że ciąży nie ma. Test prawdopodobnie był uszkodzony. - Chłopak wpatruję się w mnie z otwartą buzią, po czym uśmiecha się szeroko i oddycha z ulgą.
- Żartujesz sobie? To najlepsza wiadomość jaką usłyszałem w ostatnich dniach. Znaczy, nie żebym nie chciał mieć kiedyś dzieci, tylko teraz jest chyba trochę za wcześnie - W jego śmiechu słychać ogromną ulgę.
- Źle się czuję z tym, że mogłam w ogóle pomyśleć, że ty...
- Już cicho, było, minęło. Idźmy do przodu i nie popełniajmy drugi raz tych samych błędów - chłopak odwraca głowę w moją stronę, tracąc na komentarz drogę przed nami z oczu, przez co ledwie zdąża wyhamować przed stojącym na czerwonym świetle Peugeotem. Ściskam mężczyznę za rękę i biorę gwałtowny wdech. Powoli wypuszczam powietrze.
- Kuba uważaj. Jest ślisko, od kilku dni padał deszcz.
- Przecież uważam, wyluzuj, jeszcze nikomu nic się nie stało podczas jazdy ze mną - Kuba śmieje się, ale posyłam mu mordercze spojrzenie i bez słów przekazuję, że jednak taka sytuacja miała miejsce. - No może raz się zdarzyło... - chłopaka mimo to nie opuszcza radość, słychać to w jego głosie - Dzwonił Krzysiek, za niecały miesiąc ruszamy z trasą, oby marzec był ciepły, bo część koncertów będzie na zewnątrz - blondyn ponownie patrzy na mnie zamiast na drogę, więc karcę go wzrokiem, na co posłusznie odwraca głowę. Jazda samochodem to jedyny moment, w którym nie czuję się z nim ani torcie bezpiecznie. Jeździ jak opętany i chyba niedługo sama zrobię prawo jazdy. Po chwili przerwy mówi dalej:
- Zastanawiałem się czy nie pojechałabyś ze mną. Jadą tylko Krzysiek, Maciek, Wojtek, Adam i siostra Krzyśka - Karolina. Zawsze chciała jechać z nami w trasę - chłopak śmieję się pod nosem - To jak? - pyta wprost.
- Ja... Myślę, że to super pomysł. Lubię spędzać z wami czas - delikatnie pocieram kciukiem o wierz dłoni mężczyzny, który tym razem w ostatniej chwili hamuje z użyciem hamulca ręcznego.
- Kurwa! - krzyczę i podskakuję przerażona, na co mężczyzna tylko parska śmiechem. Mrużę oczy i lustruje go wzrokiem.
- A wracając do trasy, byłabym bardzo zdziwiona, gdybyś chciał abym została w domu - śmieję się, ale po chwili milknę, aby nie rozpraszać i tak nieskoncentrowanego na drodze mężczyzny.

-------

Miałam zrobić podsumowanie roku 2018 i plany na 2019 związane z wattpadem ale nie mam siły tego napisać.
26 stycznia jadę na koncert Quebonafide do tego czasu rozdziału na pewno nie będzie (musiał by zdarzyć się cud)
Podziękujcie mojemu stanowi psychicznemu, który od dwóch tygodni sięga dna.

Podsumowanie pojawi się w kolejnym rozdziale, a jak ktoś będzie chciał to napiszę też moje wrażenia po koncercie, więc o ile z moim samopoczuciem wszystko będzie ok (wiecie depresja pokoncertowa + mój życiowy dołek w jaki wpadłam) to szykujcie się na długą notkę.

Piszę to któryś raz, ale polecam mojego ig, jak chcecie na bieżąco wiedzieć co u mnie. Nazwa taka jak na watt (@ _smallanqel)

Elo

I zapraszam na rzarenka bo o ile solermysunshine w końcu napisza coś innego niż jakieś zdanie o muchach i przestanie zwalać wszystko na mnie to niedługo będzie tam rozdział, a wyświetleń wciąż mało.

Zanim Ucieknę // QuebonafideWhere stories live. Discover now