Rozdział 22

1.1K 75 40
                                    

Alejandra

Zapada wieczór, gdy Kuba odnajduje chwilę, na wyjście ze mną na spacer. Rejkiavik nie świeci tak jak Dubaj, czy choćby Warszawa i miasto spowija ciemność. Niezwykły klimat jaki panuje na całej wyspie, zasługuje nawet na to aby marznąć. Wyciągam spod kurtki przydługie rękawy bluzy i naciągam je na dłonie, którymi już teraz ledwie poruszam z zimna. Czuję dłoń Kuby na swojej talii oraz jego wzrok skupiony na mojej twarzy. Oświetleni jedynie światłem księżyca, w pustym mieście, bez telefonów komórkowych - odcięci od reszty świata.

Rozkładamy koc na trawniku z daleka od centrum miasta, chociaż raczej nie grozi nam to, że ktokolwiek nas tutaj zobaczy. Kładę się na plecach wpatrzona w gwiazdy, a Kuba kładzie się obok, tak że głowy mamy przy sobie, ale nogi w drugą stronę, dzięki czemu puchowe kurtki nie stykają się ze sobą, tworząc szelest. Niebo nad nami jest czyste i idealnie widać gwiazdy, chociaż ja jestem wstanie połączyć jedynie te składające się na Wielki Wóz.
- Czasami ludzie świadomi swoich błędów uciekają, myśląc, że popełnią je po raz kolejny - jego głos jest poważny, mówi szeptem - Miałem w życiu jedną dziewczynę, choć pewnie ciężko ci w to uwierzyć - spogląda na mnie z charakterystycznym dla siebie uśmiechem - Byłem z nią w związku sześć lat. Szmat czasu. W pewnym momencie coś pomiędzy nami znikło, zupełnie jakby te wszystkie lata nie miały żadnego znaczenia. Może byliśmy razem już z przyzwyczajenia? Może po prostu ta cała chemia była tylko złudzeniem i żadne z nas nigdy nie czuło nic do drugiego? Mówię ci o tym, bo chciałaś mnie poznać, a to wszystko ściśle się wiąże. - głos Kuby zaczyna drżeć i sama już nie wiem, czy to zimno, czy emocje. Milczę - Zdradziła mnie w potworny sposób, choć przecież każda zdrada jest zła, w dniu, w którym planowałem jej się oświadczyć. Przez dwa lata nie byłem już w żadnej relacji, z żadną inną kobietą. Mijałem je w klubach, na ulicy, w mieszkaniu na imprezach. Unikałem rozmów, nie mogłem zaufać ludziom, bo ktoś kogo kochałem i z kim byłem tyle lat mnie oszukał. Teraz wydaje mi się to dziecinne.

Nie wytrzymuję i przerywam monolog chłopaka:
- Dlaczego wybrałeś właśnie mnie? Czym zwróciłam na siebie twoją uwagę? Byłam przecież jedynie kolejną dziewczyną jaką minąłeś w sklepie...
- Tamtego dnia stałem na światłach, przy motelu w którym nocowałaś. Korek był długi, ruch wahadłowy na skrzyżowaniu. Z okna wychyliłaś się ty, wypadła ci czapka. To brzmi jak z taniego romansu, ale na prawdę wziąłem ją tylko po to żeby ci oddać. Wszystko to był impuls. Poczułem że jesteś wyjątkowa i tyle.
- Miłość od pierwszego wejrzenia?
- Nie... Takie coś istnieje tylko w filmach - marszczę brwi i słucham flaszek wypowiedzi chłopaka - Po prostu od pierwszej chwili, dostrzegłem w tobie to, czego żadna inna nie miała, coś co spowodowało, że skoczyłbym w ogień jakby to miało mi umożliwić kolejne spotkanie z tobą.

Milczę jednocześnie nie wiedząc co powiedzieć i jednocześnie po prostu nie czując potrzeby, aby się odezwać.
Dopiero po chwili wpatrywania się w gwiazdy w poszukiwaniu słów do złożenia w zdania, pytam:
- Myślisz, że można uzależnić się od człowieka? - podnoszę się lekko i nachylam nad Kubą, przysłaniając mu niebo. Ciepła kurtka szeleści przy każdym moim ruchu i zakłóca ogarniającą nas ciszę. Moje policzki są rozpalone, nos czerwony i pod wpływem impulsu, całuję chłopaka. Leniwie, długo, póki nie zabraknie nam tchu, co przy zimnej temperaturze dookoła, dzieje się bardzo szybko. - Bo chyba uzależniłam się od ciebie - mówię jakby dokańczając swoją myśl, a na twarz Kuby wkrada się uśmiech i gdy całujemy się ponownie nasze zęby stukają o siebie, co wywołuje jedynie śmiech. Z naszych ust przy każdym oddechu wydobywa się para, przełykam ślinę i unoszę się z powrotem do pionu. Patrzę się tępym spojrzeniem w ciemność i nachodzi mnie pewna myśl.
– Jutro wyjeżdżamy – spuszczam wzrok, mimo grubej warstwy ubrań czuję ciepło dłoni Kuby na swoich plecach. Choć to jedyna podróż w ostatnim czasie, czuję że w domu nie będę czuła się tak swobodnie jak tu i najdzie mnie pragnienie, aby znowu gdzieś wyruszyć. Pociągam nosem i obcieram go rękawem.
– Zimno tu – stwierdzam i odwracam się przez ramię na kucającego obok chłopaka.
– Trochę tak – unosi jeden kącik do góry i lekko wzrusza ramionami wstając – Zbierajmy się.

Składa koc, a ja jeszcze chwilę w zamyśleniu chłonę nie tylko widoki, ale i otaczającą nas ciszę, i towarzyszące temu uczucia. Człowiek czuje się tutaj jak na krawędź czasu i przestrzeni, towarzyszy mi przeświadczenie, że gdybym wyciągnęła rękę mogłabym ujrzeć zarówno przeszłość, jak i przyszłość, choć nic oprócz teraźniejszości mnie nie interesuje. To co się zdarzyło, zostawiam tu, wracam do Polski z nadzieją na lepsze jutro i lepsze dzisiaj. Chciałabym móc zapomnieć o przykrych rzeczach, nie dopuszczam do siebie myśli, że to one mnie ukształtowały. Chciałabym aby Kuba mógł porzucić to, co go dręczy. Żebyśmy żyli tu, teraz, w radości cieszyli się sobą nawzajem, bo życie jest za krótkie, aby nie przeżywać w pełni każdej sekundy.

Z bezchmurnego nieba właśnie odrywa się jedna gwiazdka, spadając na ziemię zostawia za sobą jasną smugę, ale chłopak obok chyba tego nie widzi.

***
Kuba

Delikatny powiew wiatru, gdy rano uchylam okno pokoju, ostatni raz ciesząc się widokiem Islandii, orzeźwia mnie i przywraca równowagę. Za tym co wczoraj powiedziałem Oli kryje się znacznie więcej, cieszę się że nie drążyła tematu, ale jednocześnie chciałbym zrzucić z siebie cały ciężar. Słońce nie śmiało wychyla się zza horyzontu i przysięgam sobie, że przeszłość nie ma znaczenia. Śpiąca jeszcze w łóżku rudowłosa, mój brat, moi przyjaciele, każdy z nas ma za sobą różne doświadczenia i to one w dużej mierze nas połączyły i ukształtowały charakter. Strach przed relacjami na stałe nie wziął się u mnie, a nie u Krzyśka bez powodu, bo oboje zostaliśmy ogromnie skrzywdzeni przez życie, choć powody tego dla wielu wydają się błahe.

Każda podróż, każdy kolejny kraj niesie za sobą nowe wspomnienia i czegoś mnie uczy. W wyjątkowy sposób. A Islandia pokazała mi co w życiu jest najważniejsze – dzisiaj.

Sennym wzrokiem zerkam na siedząca na fotelu obok dziewczynę. Ściska mnie za rękę z zestresowanym uśmiechem, choć tego dnia nie zapomniałem wziąć leków. Walczę ze sobą do ostatniej chwili, aby nie zamknąć oczu i z niepodobnym do mnie spokojem zerkam przez okno na oddalającą się wyspę. Czekam aż ujrzymy kolejny ląd, ale póki co pod nami rozciąga się bezkresny ocean. Ogarnia mnie zmęczenie, które jest skutkiem kilku białych tabletek, które jak zwykle w za dużej dawce wziąłem już przed wejściem na teren lotniska. Uścisk dziewczyny staje się lżejszy, gdy zasypia wraz z komunikatem stewardessy, że pasy można rozpiąć.

-------

Dzisiaj krócej, więcej przemyśleń i chyba czeka mnie dłuższa przerwa na przemyślenie dalszych wydarzeń. W tym rozdziale miało zdarzyć się więcej ale nie chce trzymać wąż ciągle w jakiejś niepewności i publikuje to co mam.

Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro dwie kartkówki i sprawdzian, na który się nie uczyłam (bo pisałam rozdział)

Ps. Jak wam się podoba "Moda" PlanBe x Quebo? Jak dla mnie sztos

Zanim Ucieknę // QuebonafideWhere stories live. Discover now