Rozdział 1

30 2 2
                                    

Sandy POV

Właśnie wstałam z łóżka. Rozciągnęłam się i popatrzyłam przez okno. Był piękny letni poranek. Ptaki śpiewały swoje piosenki, rosa na trawie i rabatkach kwiatowych już zdążyła wyschnąć i wyparować w powietrze. Brown Band właśnie pasł się na pastwisku. Pomachałam do niego przez okno. Oczywiście nie mógł tego zobaczyć - mój pokój był na samej górze skromnego hotelu mojego dziadka. Często przychodzili tu ludzie aby zostać tu na noc, ale nigdy nie zostawali na długo. 

Zeszłam w mojej różowo białej piżamie po schodach. Weszłam do pokoju mojego dziadka. 

-Witaj! - powiedziałam wchodząc do pokoju.

- Oo dzień dobry Sandy - przywitał się dziadek Thomas. 

Poprawił okulary na nosie i popił gorącej herbaty malinowej. Cicho chlipnął napoju i mówił dalej.

- Usiądź koło mnie - poprosił - Wiem, że to jest ciężkie dla ciebie.

Thomas mówił o Brown Bandzie. Tak na prawdę to nie jest mój koń. Dostałam ogierka kiedy był roczniakiem. Dzikim roczniakiem. Niedługo będę musiała się z nim pożegnać. Chyba, że wygram pewne zawody, westernowe i skokowe. Ale to na pewno mi się nie uda. A poza tym ludzie będą licytować Brown Banda. Moja rodzina nie ma pieniędzy na odkupienie go. Czasami będę się z nim i właścicielem spotykać. Brown Band może do mnie wrócić, jeżeli właściciel, który go wylicytuje na to pozwoli lub będzie się nim źle zajmować. Jednak zlitowania nad mną na pewno nie będzie. Ci ludzie chcą wykorzystać tego konia tylko na zdobywanie zawodów, nie na zapewnienie sobie zwierzęcego przyjaciela.

-Dziadku, poradzę sobie. - zaczęłam- Będę odwiedzać Brown Banda kiedy tylko znajdę czas. Za stęsknimy za sobą bardziej. 

Staruszek kiwnął głową. Postanowiłam, że przyjdę do niego gdy już się ubiorę. Dziś mam w planach super teren, ale to musi poczekać na później - pod koniec dnia.

Wzięłam ubrania i bieliznę z prania i weszłam do łazienki. Szybko założyłam na siebie niebieskie polo i granatowe bryczesy. Dopięłam czapsy i mogłam ruszyć do Brown Banda. 

- Idę do stajni! - krzyknęłam schodząc po ostatnim schodku. 

Usłyszałam tylko mruczenie babci. Gotowała gulasz i o niczym innym nie myślała. Miała jednak dużo pracy. Sprzątała dom i robiła konfitury. Często obsługiwała klientów sprzedając im jajka lub proponując im dobre obiady własnej roboty. Kochałam ją i dziadka ale zawsze uważałam, że za dużo pracowali. Powinni czasami sobie odpocząć. Po stracie moich rodziców ciężko zarabiali na moje ubrania, rzeczy do szkoły i inne takie tam...

---------------------------------------------------------

Takie szybkie rozpoczęcie książki, bardziej opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba tak jak opowieść ,,Voitta" :) Bardzo się ciesze, że mam tyle wyświetleń! Dziękuję  i zapraszam do czytania moich prac! 

Pozdrawiam :) 

:)

Kont galopWhere stories live. Discover now