Rozdział 2

22 2 3
                                    

Sandy POV

-Cześć koniku - odezwałam się do Brown Banda gdy wchodziłam na pastwisko. Ten zawołany od razu do mnie podszedł.

Pogładziłam go po jego kasztanowym łbie. Tryknął mnie w ramię chrapami. Wiedział, że zaraz zaczynamy jazdę. Bardzo lubił mieć jeźdźca pod siodłem i zawsze energicznie chodził. Nigdy nie potrzebowałam do niego bata. Był posłusznym 5-letnim koniem.

-To co idziemy czyścic? - spytałam go i pomizałam jego grzywkę na czole. 

Podpięłam mu uwiąz do kantara i poszliśmy do myjki. Przypięłam go i zaczęłam czyścić. Zawsze tutaj to robiłam. W stajni czasami był za duży tłok i mogłabym komuś przeszkadzać. 

Ostatnie ruchy szczotki rozplanowałam na szyi, brzuchu i skończyłam na zadzie. Wyczesałam mu jeszcze grzywkę.  Potem założyłam mu siodło, ogłowię, czaprak i niebieskie owijacze. Koń był gotowy. Wzięłam go na padok. Szybko wsiadłam na ogierka i zaczęłam stępować. Dziś byłam w siodle skokowym. Wcześniej ustawiłam już sobie przeszkody. 

Po rozgrzaniu najechałam na stacjonatę. Miała ona około 40 cm. Uniosłam się w siodle, a Brown Band niemal przeleciał nad przeszkodą. Był w stanie skakać ciągle bez przerw. Miał bardzo mocne ciało. Widać było jego majestatyczne mięśnie na kilometr.

Potem najechałam na kopertę, tak zwanego również ,, krzyżaka ". Koło niego zamieściłam gałęzie z liśćmi które zaintrygowały konia. Popatrzył na nie lecz później wydłużył kro k i podniósł przednie kopyta. Przeskoczył na drugą stronę i pogalopował na wysokiego oksera. Przeszkoda zdawała się wielka - ale nie dla Brown Banda. Pokonał ją w mig, a przeskoczył nad nią jakby były to małe cavaletti. Paradując z dumy przeszedł do kłusa, a następnie do stępa. Jeszcze chwilę po galopowałam i poskakałam różne kombinacje przeszkód. Po tym zsiadłam z ogiera i zaprowadziłam go do stajni. Już w boksie rozsiodłałam go, stał spokojnie przy tym procesie więc go poklepałam. 

Po pół godzinie poszłam do budynku w którym mieścił się mój pokój. Gdy weszłam do skromnego pokoju i wybrałam świeże ubrania. Szybko się w nie wbiłam i pobiegłam do dziadka. Kiedy wkroczyłam do pomieszczenia dziadkowi widocznie spodobał się mój strój ponieważ aż skanował mnie wzrokiem. Miałam na sobie czerwoną spódniczkę, białą bluzkę z szarymi kwiatkami z dekoltem w ząbek i czarną ramoneskę. Oczywiście nie zapomniałam o butach. Były to czarne kozaki z frędzelkami po bokach o takim samym kolorze. 

Pokazałam swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. Potem zerknęłam na stół w salonie. Stały na nim wyglądające na pyszne dania. Było spaghetti, dewolaj w panierce i rożne inne potrawy. 

-Skąd znaleźliście na to pieniądze? A poza tym nas jest tylko czwórka. Ja, ty babcia i wujek Bob- zdziwiona mówiłam. 

Staruszek zachichotał i pogładził swoją brodę. Westchnął i głęboko odetchnął.

- Ciocia przyjechała. Zostanę tutaj na dłużej. Ja z babcią wyjeżdżam na dość długo. Musimy jeszcze trochę popracować za granicą. -wytłumaczył.

Kiedy wypowiedział ostanie słowo  do salono- pokoju dziadka wparowali moi 7-letni kuzynowie. O nie, tylko nie oni !  !  pomyślałam i przytuliłam ich widząc minę ciotki Madiol. Zauważyłam, że z cięła swoje blond włosy. U malowała się dość delikatnie jak na jej styl. 

- Cześć ciociu - powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się. Zrobiłam to aby nie być niegrzeczną. 

- Dziadku kto zajmie się mną w trakcie wyjazdu? - zapytałam trochę ciszej. 

- Ja się tobą zajmę Sandy - wypowiedziała Madiel.

Próbowałam nie zrobić kwaśnej miny. Ciotka Madiel była okropną osobą. W domu prowadziła niezwykle dużą dyscyplinę. Nie chciałam przebywać z nią i jej usługiwać. Po za tym pewnie nie miałabym czasu jeździć.

Po obiedzie dziadkowie wyjechali. Gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi, przeszedł mnie dreszcz niepokoju. Siedziałam na przeciw kobiety. Jej wysoka postura czasami mnie przerażała.

-Posłuchaj dziewczyno - zaczęła - Wyślę Ciebie i twojego pupilka do szkoły z internatem. Masz tam trochę miejsca do jeżdżenia, swój pokój z współlokatorką i pełen dostęp do internetu. Będziesz jak najdalej ode mnie.  

Kiwnęłam tylko głową. Próbowałam przenieść na twarz jak najpoważniejszą minę, taką jaką umiem zrobić. Chciałam dopytać o szczegóły wyjazdu, lecz cioteczna zrobiła to za mnie.

-Wyjeżdżasz jutro z rana, chcę jak najszybciej stracić Cię z oczu - odpowiedziała i wstała. Przeszłam obok niej i poszłam do siebie na górę. Nie wiedziała gdzie mam pokój, więc mnie nie dopadnie do momentu kolacji.

------------------------------------------------------

Wprowadziłam trochę akcji. Wiecie co się będzie działo i czego się spodziewać. Myślę, że nie przesadziłam z ,,straszną ciocią" xD. Już jutro nowy rozdział! Czekajcie i koniecznie go przeczytajcie! 

Buziaki! 

Pozdrawiam :)

 :)

Kont galopWhere stories live. Discover now