Rozdział 5

9 1 0
                                    

Brown Band POV

Sandy po godzinnej przerwie po treningu zaprowadziła minie na pastwisko. Od razu zająłem się zajadaniem soczystej trawy. Nie zauważyłem nawet kiedy znalazła się obok mnie moja przyjaciółka Derwent. Ostatnio bardzo dogadywałem się z tą siwą klaczą, a nawet piękną siwą klaczą. Miała przyjazne usposobienie i zawsze potrafiła mnie pocieszyć. Kochałem kiedy jej śnieżnobiała grzywa powiewała na wietrze. Ten widok zawsze wzbudzał we mnie ciepłe uczucia do tej klaczy. Może to dziwne, ale chyba się zakochałem. Wiem, że jeszcze nie znam jej aż tak dobrze, ale to jest ta miłość od pierwszego wejrzenia. Lecz nie okazuje jej tego. Wolę usłyszeć to od niej pierwsze ,,Kocham Cię", niż abym ja to jej wyznał. Ale to tylko takie marzenia na dzień dzisiejszy. Zobaczę czy zmieni mi się ta myśl o Derwent w ciągu kilku dni. Jeśli nie, to może coś z tego wyjdzie. 

-Cześć mój księciu z bajki! - zaśmiała się mówiąc ostatnie słowa.

- Witaj piękna klaczo ze stada - postawiłem uszy do góry i odpowiedziałem.

Starałem się mówić tak wesoło jak ona i nie brać wszystkiego na poważnie. Przecież z tym księciem z bajki to tak tylko żartowała... powtarzałem w myślach uspokajając się. 

-Jak poszło na treningu? - przerwała krótkie milczenie. Przekręciła łeb na bok i czekała na dalszy ciąg rozmowy.

-Szkoda gadać, Sandy wkurzyła się ostro na trenera Jonasa - odparłem i dalej opowiadałem historie z przed godziny. Dalej nie umiałem zrozumieć Jonasa, dlaczego jest taki.. Inny? 

Derwent POV

Muszę przyznać, że podoba się mi jakim sposobem Brown Band mówi, jak okazuje przyjaźń między mną, a nim. Często się z nim przekomarzam i droczę, a on to akceptuje. Kasztan okazał się być też końskim ,,dżentelmenem". Gdy mój wróg, Alcest kary koń andaluzyjski, stwierdzi, że potrzebna jest kłótnia, Brown Band zawsze umie odpowiedzieć karemu i zakończyć wojne ze słowami. Oczywiście nigdy nie przesadza, a więc nie przechodzi do większej bójki. W sumie to tylko on jest takim moim przyjacielem - zawsze razem chodzimy, bardzo często rozmawiamy, wspieramy siebie nawzajem i rozumiemy się bez słów. Chciałabym być z nim kimś więcej niż przyjaciółmi ale to chyba nie możliwe... Kiedyś mu powiem. 

Schyliłam się po kępek trawy. On zrobił to w tym samym czasie i nasze chrapy się spotkały. Nagle nasze kopyta się zbliżyły do siebie. Poczułam jak przeszywa mnie dreszcz. Oboje podnieśliśmy głowy i z zażenowania dość cicho się zaśmialiśmy. Nadal czułam się zawstydzona - może dlatego, że Alcest to widział. Kary był moim chłopakiem. Oczywiście kiedyś. Jednak zerwałam z nim kiedy zaczął się kłócić. Miałam go wtedy po dziurki w chrapach. 

Nadęty Karus.

1 dzień później. 

Derwent POV

Chodziłam właśnie z kasztanem po pastwisku. Wzięło go na droczenie się. Ach.

Lekko uderzył mnie w bok i popchnął na płot. Chciałam go ugryźć w policzek, jednak zamiast tego trafiłam go w chrapy. Wyszło na to, że go pocałowałam. Szybko potrząsnęłam łbem i otarłam swoją grzywą jego szyję. Ten zadowolony musnął mnie również w chrapy. Zabolał mnie brzuch i poczułam w nim rozpierające mnie motylki. Zatrzepotałam rzęsami. Nasz kolejny pocałunek trwał już kilka sekund.

 Nagle jednak poczułam wiatr na swoim łbie. Mrugnęłam i spojrzałam przed siebie. Alcest galopował wprost na Brown Banda. Kasztan zrobił trzy kroki w bok i postanowił staranować Karusa. Brown podciągnął nogi pod siebie i pogalopował na rywala. Poczułam ból brzucha. Bałam się co stanie się zaraz. Alcest zatrzymał się tuż przed nim jednak Kasztan staranował go. Na karej sierści widać było odcisk czerwonego kopyta. Brown Band stanął obok leżącego Alcesta. Koń schylił głowę i spojrzał bliżej na rane Karego. Widać było, że nie chciał tego zrobić.

- Alcest ja... -  odparł drżącym głosem, chciał jeszcze coś dopowiedzieć ale Karus mu na to nie pozwolił. 

-Browny,czy jak Ci tam na imię, głupcze - zaczął podnosząc się z ziemi- Musisz pogodzić się z tym, że Derwent to moja klacz. Kocham ją, a ona mnie. I nie masz się w nas wtrącać!

Gdy skończył mówić zdanie spojrzał na mnie. Wydawało się mi, że ma czerwone oczy. Do chwili kiedy się odwrócił i poszedł w drugą stronę nawet nic mi nie mówiąc co przed chwilą przekazał Brown Bandowi.

--------------------------------------

 I co może być? Myślę, że tak. Jako tako czegoś wielkiego nie ma, ale chciałam zrobić coś choć trochę bardziej ciekawszego nić trening skokowy i strącone drągi przez Brown Banda.

 Moim zdaniem, pewnie już zdążyliście znienawidzić Alcesta. Wymyśliłam tą postać, tego konia, aby była ta ,,akcja". Mam dużą wenę co do jego osoby. Karus nie ma fajnego usposobienia, lecz umie się pokazać z dobrej strony ( choć tylko trochę, ale chociaż zawsze coś). 

Pozdrawiam, mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał! 

<3 Ps. kocham was!

Kont galopWhere stories live. Discover now