Część 3

4.4K 243 82
                                    

Jest pełnia. Jest budynek. Jest winda. Nikt mnie nie widzi. Winda nie działa, więc zostały mi schody. Sama nie wiem dlaczego to robię, ale muszę wiedzieć o co tu chodzi. To nie daje mi spokoju. Tych schodów było naprawdę dużo, ale w końcu dotarłam na szczyt. Było trochę przed północą, ale zdążyłam. W sumie noc nie była chłodna. Ubrana byłam w białe, jeansowe spodenki i czarną koszulkę z rękawem trzy czwarte.

- Cieszę się, że przyszłaś.- pojawił się przede mną.

- Mogę zadać jedno pytanie, które w sumie nie jest za bardzo związane z naszym spotkaniem?- musiałam to wiedzieć. On kiwnął głową na tak.- Nasłałeś na mnie nauczycielkę od matmy byś dawał mi korki?- zapytałam, a on wyglądał na zdziwionego.

- Nic takiego nie zrobiłem.- powiedział pewnie.

- Czyli ten babsztyl się na mnie uwziął.- podsumowałam i westchnęłam.- Dobrze, skoro to już sobie załatwiliśmy... To może mi powiesz to co chciałeś? Dlaczego zaatakowałeś mojego brata?- zapytałam, a on zbliżył się do mnie blisko, za blisko. Nachylił się do mojego ucha i powiedział...

- Bo jesteś moja.- nagle przemienił się w smoka i odleciał.

Chwila, co? I tylko tyle?! To mi naprawdę wszystko wytłumaczyło. Specjalnie dla niego przeszłam pół miasta, aby się tu dostać, a w odpowiedzi dostaję tylko trzy słowa? I co mi po nich? Spędziłam tu dziesięć minut mojego życia na darmo. Zrezygnowana, oparłam się o murek, który sprawiał, że ludzie nie spadną. Ale jak by ktoś chciał, to przecież i tak by skoczył... Podkuliłam nogi i się do nich przytuliłam, opierając brodę o kolana.

- Wróciłem.- spojrzałam przed siebie, stał tam Sam, z kwiatami. Zmarszczyłam brwi na ten widok.- Proponuję spędzić tę noc razem.- podszedł, a ja wstałam, natomiast on wręczył mi kwiaty, które przyjęłam.- Wybacz, że odleciałem, ale zapomniałem kwiatów... Cieszę się, że nie poszłaś.- podrapał się po karku, a ja powąchałam piękne słoneczniki.

- Słonecznik?- uniosłam brew pytająco, a na twarzy malował mi się uśmiech.

- Róże są zbyt standardowe.- odwzajemnił uśmiech.

- Masz rację.- zaśmiałam się.

- Mam propozycję.- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.- Chcę ciebie gdzieś zabrać, ale potrzebuję twojej zgody.

- Mam nadzieję, że nie chcesz mnie zabić.- zaśmiałam się ze zdenerwowania.

- Nic z tych rzeczy.- przemienił się w smoka i głową pokazał, abym usiadła. Zagryzłam dolną wargę, będąc nie pewna, ale wsiadłam.

Wzbiliśmy się powietrze. Świerzy i mroźny wiatr muskał moją twarz, było to takie przyjemne. Chciała bym tego kiedyś doświadczyć pod postacią smoka. Ciekawe jakie uczucie im towarzyszy. W pewnym momencie zauważyłam, że obniżamy lot. Byliśmy nad oceanem, a na horyzoncie było widać plażę. Przez chwilę przyszło mi na myśl, że to moja wyspa, ale ta była dużo większa. Zaczęły pojawiać się wysokie budynki, a mnie ciekawiło co to za miejsce. Wylądowaliśmy na plaży. Jedyne czego się dowiedziałam, jest fakt, że Sam lata niesamowicie szybko. Chłopak przemienił się w człowieka, a ja nawet nie zdążyłam z niego zejść, przez co znalazłam się na jego rękach.

- Gdzie jesteśmy?- zapytałam, a on postawił mnie na ziemię.

- Sydney, Australia.-powiedział, a ja się rozglądałam.

- Byłam kiedyś w Australii, ale w Melbourne.- spojrzałam na niego.

- To jest naprawdę nie daleko siebie.- zrobił krok w moim kierunku.

Poszliśmy wzdłuż brzegu. Sam opowiadał mi żarty, które były naprawdę słabe, przez co jeszcze bardziej mnie bawiły.

- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tym, że jestem niby twoja?- musiałam to wiedzieć.

- Nie wiesz?- uniósł zdziwiony brwi.

- Co powinnam wiedzieć?- on próbuje zrobić ze mnie idiotkę?

- Twój brat powinien ci wszystko już dawno wyjaśnić.- mięśnie jego twarzy się napięły.

- Sam?- dotknęłam jego ramienia.

- Wracamy do domu.- przemienił się w smoka, a ja już bez pytania wsiadłam na niego.

Myślałam, że nie mam sekretów z bratem, a teraz okazuje się, że jest sprawa o której mi nie powiedział. Dodatkowo, okazuje się to ważne widząc reakcję chłopaka. Szybko znaleźliśmy się w Malibu, tuż pod moim domem, a raczej blokiem. Mam nadzieje, że sąsiedzi tego nie widzą. Zeszłam z niego, a on przemienił się w człowieka.

- Do zobaczenia.- pocałował mnie w czoło i odleciał. 

Pierwsze promienie słońca muskały już moją skórę. Poszłam w kierunku klatki schodowej i udałam się do swojego mieszkania. Ledwo weszłam i nastały mnie krzyki skierowane w moim kierunku.

- Gdzieś ty była!- krzyczał na mnie brat.

- Uspokój się, nie mam siedemnastu lat. Potrafię o siebie zadbać. powiedziałam spokojnie.

- Po prostu się wystraszyłem, gdy ciebie nie było, dla mnie nadal jesteś moją małą siostrzyczką.- przytulił mnie i głośno westchnął. - Gdzie byłaś? Trochę ci to zajęło, masz dwie godziny snu przed szkołą.- spojrzał na wyświetlacz w telefonie. Przeszliśmy do kuchni. Przechodząc koło salonu, zobaczyłam tam śpiącą Kate, czy ona nie ma do cholery swojego domu, że tyle tu przesiaduje?

- Z Samem.- na dźwięk jego imienia, jego mięśnie się napięły.- Jest coś czego mi nie powiedziałeś?

- Dobrze wiesz, że jesteśmy ze sobą zawsze szczerzy.- mówił pewnie.

- Sam powiedział mi, że jestem jego. A ja nie wiem co to oznacza...

- On mnie zaatakował, Vee. My nie możemy mu ufać, rozumiesz?- podszedł do mnie, a w jego oczach widziałam czysty gniew.

- Ale dlaczego? Może jest jakiś konkretny powód...

- Już ciebie omotał?!- krzyczał. - On nie jest dla nas pozytywnie nastawiony! A te kwiaty? Od niego?!- Odsunęłam się przerażona od niego. Bałam się.- Vee...- Powiedział, gdy to zauważył, ale ja pobiegłam do swojego pokoju z łzami w oczach. 

Szybko wytarłam łzy. Nienawidzę płakać, a tym bardziej nikt nie może zobaczyć moich łez. Nie wybaczyła bym sobie tego. Usiadłam na swoim łóżku, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Założyłam słuchawki i puściłam muzykę w telefonie, uspokajając się. Chris ma rację. Sam zaatakował mojego brata, nie mogę mu ufać. Lecz w momencie, w którym zobaczyłam na słoneczniki, które teraz zajęły miejsce na podłodze, czuję się jakoś dziwnie.

Zostały mi nie całe dwie godziny snu, może zrobię sobie dzień wolny od szkoły? Przynajmniej na przerwach nie będę musiała patrzeć na fałszywy ryj Kate. Postanowione. To jest idealny argument. Ubrałam się w piżamę, która składała się z szarych spodenek i tego samego koloru koszulki z logiem jakiejś mało znanej firmy. Poszłam się wykąpać i załatwić resztę ważnych czynności nim poszłam się położyć. Niestety nim udało mi się jakkolwiek zasnąć, ponieważ wciąż targały mną emocje dzisiejszego dnia. Lecz bo prawie dwóch godzinach, gdzie już dzwonił mój budzik, a w tle było słychać walenie drzwi przez mojego brata, abym szła do szkoły, udało mi się zasnąć. Chris chyba zrozumiał, że nie idę dzisiaj do szkoły, bo zaprzestał walenia.


Pokolenie SmokówWhere stories live. Discover now