Część 14

2.5K 151 15
                                    

Następnego dnia, muszę przyznać, że bałam się iść do szkoły. Nadal przed oczami miałam twarz Iana.

- Będzie dobrze. Będę miał na ciebie oko w szkole.- Sam położył mi dłoń na kolanie, co sprawiło, że poczułam się bezpiecznie.

Usmiechnęłam sie do niego słabo, po czym wysiadłam z auta, a on tuż za mną. Razem poszliśmy w kierunku szkoły. Jak na razie, nigdzie nie zauważyłam blondyna, co działało na moją korzyść. Sam ścisnął mocniej moją dłoń, kiedy zauważył, że nadal się rozglądam.

- Będzie dobrze.- zatrzymał się, a ja zrobiłam to samo.

Stanął przede mną i pocałował mnie w czoło.

- On ciebie nie skrzywdzi, rozumiesz?- patrzył mi prosto w oczy, A ja pokiwałam głową. Od wczorajszego wydarzenia, nie odezwałam się słowem.- Przyjdziesz na mój dzisiejszy mecz? - ponownie kiwnęłam, a on uśmiechnął się lekko.

Oboje poszliśmy do swoich sal, A raczej Sam poszedł do swojej sali, ponieważ ja miałam akurat wychowanie fizyczne. Jedyny przedmiot jaki lubię. Chociaż jego dużym minusem to są dziewczyny, no w sumie kilka z nich. Od początku roku, mimo że nie zamieniłam z nimi ani słowa, ich nie lubię. Macie tak, że widząc czyjąś twarz już z góry go nie lubicie? Ja tak mam.

***

Mecz miał się rozpocząć za pół godziny. Sam i jego koledzy już są w szatni, zapewne omawiając plan gry. Ja osobiście za bardzo nie znam się na tym sporcie, ale chętnie popatrzę.

- Hej, Vee! - usłyszałam krzyk.

To była jakaś dziewczyna, której niestety, ale imienia nie pamiętam. Wiem tyle, że jest kapitanem chilleaderek.

- Hej.- podeszłam do niej z dłońmi w kieszeni.

- Cieszę się, że przyszłaś, ale strasznie szkoda, że do nas nie dołączyłaś.

- Tak... wiesz to nie dla mnie.- wzruszyłam ramionami i zagryzłam wargę.- Napewno znalazłyście kogoś innego.

- Niestety, ale nie. W tym roku nie było nikogo wartego uwagi.- przytaknęłam na znak, że rozumiem.

Dziewczyna poszła do swojej drużyny, a ja zjęłam miejsce na trybunach. Miałam z niego dobry widok na całe boisko

Mecz rozpoczął się.

***

Nasi wygrali. Dostali się do półfinałów czy jakoś tak, szczerze mówiąc nie znam się na tym za dobrze. Czekam przed boiskiem na Sama, wpatrzona w telefon.

- Zgadnij kto to.- ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.

- Sam?- powiedziałam niepewnie.

- Błąd.- nagle przede mną pojawił się Ian.

- Zostaw mnie.- chciałam pójść, ale chwycił mnie za nadgarstek.

- Tym razem tak łatwo mi nie uciekniesz.- spojrzałam mu prosto w oczy, zobaczyłam straszny żółty blask w jego tęczówkach.

- Jesteś...- mój głos drżał, ale nie skończyłam zdania, ponieważ między nami stanął Sam, za co byłam mu wdzięczna.

- Ostatnio za mało dostałeś?- był wściekły, każdy jego mięsień był mocno napięty.

- Spokojnie stary.- podniósł ręce do góry, udając że jest niewinny, po czym odszedł.

Zacisnęłam usta w wąską linię.

- Nie możemy tu dłużej zostać.- chwycił mnie mocno za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę samochodu.

- Sam, o co ci chodzi?- próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam.- To boli!- krzyknęłam na niego i dopiero wtedy zareagował jakkolwiek. Poluźnił lekko uścisk, ale dalej mnie ciągnął.

Pokolenie SmokówWhere stories live. Discover now