Część 6

3.5K 218 30
                                    

Obudził mnie przeraźliwy ból, ból mojej lewej ręki. Cały tatuaż mnie piekł, a ja krzyczałam z bólu. Do mojego pokoju wbiegł zdenerwowany Chris. Kiedy zobaczył co się ze mną dzieje, uspokoił się. Lecz mi to wcale nie pomogło, bolało jak diabli, dodatkowo to wszystko się nasilało. Chłopak wziął mnie na ręce i gdzieś się kierował. Ból powodował, że traciłam kontakt z rzeczywistością.

 - Błagam ciebie, Vee, trzymaj się.- położył mnie na tylnich siedzeniach w aucie, a sam zasiadł za kierownicą i gdzieś jechał.

Przestałam krzyczeć, ponieważ nie miałam już na to siły. Leżałam cała spocona i ciężko dyszałam, a ręka wcale nie bolała ani trochę mniej.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że udała ci się hipnoza? - powiedział patrząc w lusterko.

- Skąd wiesz? - byłam strasznie słaba.

- Po twoim stanie. W siódmą noc po udanej hipnozie rozpoczyna się przemiana. Jeżeli nie wywołasz jej sam, to ona sama chce to zrobić i to w dość bolesny sposób. - był bardzo spokojny.

- Gdzie jedziemy? - byłam co raz bardziej słabsza, a przed oczami zaczęły pojawiać mi się mroczki.

- Nad klif. - straciłam przytomność.

Third Pov

Djechali w wyznaczone miejsce. Chłopak wziął na ręce, nie przytomną dziewczynę. Usłyszał nadjeżdżające auto, bardzo dobrze wiedząc, kto jedzie.

- Jezu, Vee... - Sam przejął dziewczynę na swoje ręce.- Mocno cierpiała? - zapytał.

- Niestety, mówiła ci?

- Gdyby powiedziała, to by nie cierpiała. - podszedł do klifu, a ona zawisła nad wodą.

Chłopak przymknął oczy i puścił ją. Jej bezwładne ciało zaczęło opadać, a jej żyły zaczęły świecić na złoto. Gwałtownie otworzyła czerwone oczy, a po chwili była pięknym czarnym smokiem, o czerwonych oczach. Miała olbrzymie skrzydła, a sama nie miała olbrzymiej masy. Wylądowała na klifie, przed bratem i znajomym. Ryknęła na nich.

- Vee. Uspokuj się. - stopniowo podchodził do niej, jej brat. - Już wszystko dobrze. - patrzył bezpośrednio w jej oczy, ale dało to odwrotny skutek, a ona sama się bardziej zdenerwowana.

- Vee! - stanął między nimi Sam. - To ja, Sam. Jest dobrze, nic ci nie zrobimy. - smoczyca nagle się uspokoiła, gdy usłyszała jego głos.

Przymknęła czerwone oczy, a po chwili była już sobą. Miała podkrążone oczy, ale było z nią wszystko dobrze.

Veronica Pov

Od razu pobiegł do mnie brat z Samem i mnie przytulili. Uczucie, kiedy byłam w powietrzu... Było niesamowite. Wolność, wiatr, to wszystko sprawiało, że było to nie do opisania.

- Vee, jak się czujesz? - zapytał mnie Sam.

- Nadprawde dobrze. - zapomniałam już o bólu, wszystko było idealnie.

Sam i Chris spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a ja nie wiedziałam o co im chodzi.

- Vee, przez jakiś czas zostaniesz u Sama. - powiedział mój brat.

- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.

- Po prostu musisz. - powiedział, a w oddali usłyszałam dźwięk syren wozu policyjnego.

- Jadą tu, musimy się zbierać. - Sam chwycił mnie za rękę i skierował w stronę swojego auta. - Będą tu za jakieś dziesięć lub piętnaście minut, zdążymy stąd odjechać. - ruszył autem, a ja zapięłam pasy. - Musieli usłyszeć ciebie.

Pokolenie SmokówWhere stories live. Discover now