71. Spotkania

2.9K 190 32
                                    

     Bella w punkt o piętnastej stanęła przed drzwiami do Wielkiej Sali. W oddali ujrzała Svieta. Szedł powoli w stronę dziewczyny z delikatnym uśmiechem.

   -Hej- zaczęła Bella.

   -Jystem- odpowiedział- to mozi opowisz mi czemu tu jysteś?

   -Eh... Sama nie wiem- oznajmiła- wiem tylko że jestem tu na jeden semestr i mam tu się czegoś nauczyć, czegoś co pozwoli mi coś tam coś.

   -Wiec ni wiesz nawet- zaśmiał się chłopak.

Nie zauważyli nawet kiedy zaczęli wolno spacerować po korytarzach przy rozmowie. Bella odpowiedziała kim jest, ale nie wspomniała dokładnie ostatnich dni tamtego roku szkolnego i prawdziwego powodu czemu jest tutaj w tej szkole z wiadomych przyczyn. Sviet okazał się świetnym słuchaczem.

   -Może teraz ty mi powiesz cos o sobie?- spytała Bella.

   -Dobzie. Nazywam si Morsviet Rusalov, ale wszyscy mówią na mnie Sviet i dobzi...

Nagle ktoś popchnął chłopaka do tyłu a zdziwiona Bella popatrzyła na tego co to zrobił.

   -Co ty robisz!?- krzyknęła do chłopaka, który to zrobił.

Chłopak złapał dziewczynę za rękę i odprowadził kilka metrów dalej.

   -Nie możesz z nim gadać- powiedział ostrym tonem.

   -Co? Czemu? W ogóle kim ty jesteś!?- krzyknęła cicho.

   -Klaus, dyrektor kazał mi mieć na ciebie oko- odpowiedział szczerze.

   -Aha?

   -Musze cię pilnować.

   -Czemu go popchnąłeś!?

Dziewczyna popatrzyła do tyłu, ale Svieta nie było. Zdziwiona Bella przeniosła wzrok na Klausa.

   -On jest zły... Uwierz mi- powiedział z wielkimi i szczerymi oczami- nie warto się z nim zadawać.

Bella chciała zaprzeczyć, ale urok i szczery ton chłopaka odmawiał jej zrobienia tego. Klaus miał miedziane włosy i wielkie czarne oczy.

   -Czemu masz mnie pilnować?- zapytała już spokojnie.

   -Bo jesteś wyjątkowa i nie jesteś tu żeby chodzić z nami na zajęcia, ale żebyś nauczyła się władać nad sobą, jak to można ująć.  Teraz tak oficjalnie, jestem Klaus Nikolson. Przepraszam że tak to brutalnie zrobiłem.

   -Yy... Tak rozumiem- odpowiedziała dziewczyna.

Oboje dopiero teraz zauważyli, że znajdują się niezwykle blisko siebie. Natychmiast się od siebie odsunęli.

   -Ja muszę już iść- powiedział Nikolson.

Popatrzył przez chwilę jeszcze na Bellę i odszedł. Gdy miał skręcić w jakiś korytarze, odwrócił się do Belli i posłał ledwo widoczny uśmiech.

Wybacz ~HUNCWOCI✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz