3.

158 16 2
                                    

W sobotę, Olive obudziła się z poczuciem, że dzisiaj będzie nieudanym dniem. Może to dlatego, że bez przerwy padał deszcz, a może to przez to, że rozlała swój sok dyniowy na szatę. Nie wiedziała dokładnie.

Cały dzień spędziła na czytaniu książek i rozmowach ze swoimi koleżankami Puchonkami, przykryta grubym kocem, jakby próbująca izolować się od świata na zewnątrz i od myśli, że dzisiaj nie zagra dla Puchonów w meczu. Miała tylko nadzieję, że uda im się wygrać.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie szlaban o szesnastej.

Olive punktualnie zeszła na dół do lochów, przygotowana mentalnie na najnudniejsze godziny swojego życia spędzone w sali do eliksirów. Nagle zobaczyła Krwawego Barona wyłaniającego się zza zakrętu. Słyszała, że ostatnio zaczął nękać Grubego Mnicha, ducha Hufflepuffu. Szczerze, nie mogła w to uwierzyć, ale wolała sprawdzić, gdzie wybiera się duch Slytherinu.

Poczekała aż ją minie i zaczęła za nim iść. Doszła do końca korytarza lochów, skradając się za duchem, nic niewiedzącym o jej obecności i gwałtownie się zatrzymała. Minęła chwila, zanim zorientowała się, że zaraz spóźni się na swój szlaban! Podbiegła szybko do klasy, otworzyła drzwi i szybko wysapała "Dzień dobry", wchodząc do środka.

Jej spojrzenia padło na bardzo skołowanego Snape'a, wertującego strony jakiejś książki. Widząc ją, gwałtownie zamknął książkę.

– Panna Thompson, witamy – powiedział, zapraszając ją ręką do środka. – Już myśleliśmy, że się panna nie zjawi.

Olive przytaknęła i wchodząc głębiej do sali, zauważyła wysokiego ciemnowłosego chłopaka odwróconego do niej tyłem, wyglądającego, jakby czegoś szukał na półkach z opasłymi księgami eliksirów.

– Pewnie też ma szlaban... – przeszło jej przez myśl.

– Thompson, Zoet – zaczął Snape, a Olive domyśliła się, że Zoet to pewnie ten wysoki chłopak – macie wszystkie książki poukładać alfabetycznie. Nazwiskami. Z całej klasy.

Dziewczyna rozglądnęła się po sali. Przecież wszystkie ściany były przykryte szafami i półkami książek, które piętrzyły się aż po sufit!

– Ale to nam zajmie wieczność! – sprzeciwiła się Olive i wtedy ten chłopak na nią popatrzył. Miał delikatną twarz i ciemne włosy, a oczy przypominały duże kasztany, ukryte za czarnymi oprawkami jego okularów. Obrzucił ją oskarżającym, a jednocześnie wystraszonym wzrokiem i natychmiast odwrócił się w stronę Snape'a. Czarownica uniosła brwi do góry i też popatrzyła na profesora, który lodowato na nią spojrzał. Czy każdy miał dzisiaj zły dzień?

– I na co był pannie ten bezoar? Do godziny dwudziestej wszystko ma być gotowe – opowiedział jej jedynie cierpko Snape i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.

Olive została sama z chłopakiem.

Szlaban, panno Thompson!Where stories live. Discover now